51

29 3 0
                                    

Pov Bella


Czemu nie spróbować?
Wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku drzwi prowadzących na korytarz, przeszłam przez nie i skierowałam się na następne piętro. Przeszłam obok kilku pokoi i skierowałam się do jednego, którego poszukiwałam. Zapukałam w powłokę i czekałam na odpowiedź. Po chwili usłyszałam pozwolenie na wejście.
- Chciałam z tobą porozmawiać - powiedziałam cicho.
- O co chodzi? Coś się stało?
- Nie, tylko... Nie wiem co zrobić i pomyślałam, że może mógłbyś mi pomóc.
- Więc słucham.
- Cassidy mi coś powiedziała i myślę nad tym cały czas, ale nie wiem czy to na pewno będzie dobra decyzja.
- Wyduś to z siebie Bella.
- Powiedziała, że między mną a Fredem wszystko można jeszcze naprawić - wyszeptałam i w końcu na niego spojrzałam.
- To chyba dobrze - powiedział kiwając głową, odwrócił ode mnie wzrok. - A ty co o tym myślisz?
- Nie mam pojęcia. Jedyne co wiem to, że nie odzyskał w pełni mojego zaufania. On nawet nie próbował.
- Ale... Kochasz go? - zawahał się. Mam wrażenie, że wcale nie chce znać odpowiedzi.
- Nie wiem - zwiesiłam głowę i zaczęłam bawić się swoimi palcami. Nie ma pojęcia jak bardzo się przy nim denerwuję. - Chyba nie nazwałabym tego miłością. Przynajmniej nie teraz.
- Ale coś do niego czujesz.
- To chyba oczywiste. Byliśmy razem, to co do niego czułam tak po prostu nie wyparowało.
- Skoro wciąż coś do niego czujesz i myślisz, że można to naprawić, to może warto spróbować - mówił cicho, wciąż na mnie nie patrząc.
- Możesz przynajmniej na mnie spojrzeć?
- Nie rozumiem w czym miałoby ci to pomóc - mruknął.
- Może nie czułabym się winna myśląc nad tą decyzją. Nie jesteśmy razem, więc nie rozumiem o co ci chodzi - nie wytrzymałam i się uniosłam.
- Skoro tak, to po co w ogóle mnie pytasz o zdanie?
- Bo jesteś moim przyjacielem i poprosiłam cię o pomoc.
- Może ja nie chcę już być twoim przyjacielem - w końcu na mnie spojrzał, również podnosząc głos.
- Może trzeba było powiedzieć mi o tym wcześniej, wtedy nie musiałbyś mnie oglądać.
- Może trzeba było pomyśleć zanim coś zrobiłaś, wtedy nie miałabyś mnie na głowie.
- Może trzeba było coś zrobić, zanim było za późno.
- Może trzeba było pójść naprzód, wtedy bym coś zrobił - przekrzykiwaliśmy się nawzajem.
- Może trzeba było powiedzieć co czujesz, wtedy bym poszła naprzód!
- Więc teraz to moja wina? - zapytał niedowierzając.
- Gdybyś nie był takim tchórzem, teraz nie byłby tej rozmowy.
- Tak! Jestem tchórzem, ale jak miałem ci o tym powiedzieć, kiedy ty wciąż opłakiwałaś zerwanie?
- Nie opłakuje zerwania już od kilku miesięcy i to tylko dzięki tobie idioto! Wiedziałbyś gdybyś nie był tak zaślepiony własnym strachem!
- Przecież sama powiedziałaś, że wciąż coś do niego czujesz!
- Co nie znaczy, że ty jesteś mi obojętny! - krzyknęłam. - Bo nie jesteś - powiedziałam tym razem cicho, zwieszając ramiona. - Już od dawna nie jesteś mi obojętny. Ale byłeś zbyt zaślepiony, by to zauważyć. Dlatego po słowach Cass zaczęłam się nad tym zastanawiać. Dlatego przyszłam do ciebie po poradę. Dlatego zapytałam czy to dobry pomysł, by wrócić do Freda. Bo skoro ty tego nie widzisz, to może po prosty tego nie czujesz, a ja robię z siebie idiotkę wierząc, że mógłbyś to odwzajemnić - mówiłam ze łzami w oczach. - Że może jestem na tyle głupia, by wyobrażać sobie nie wiadomo co z takim facetem jak ty. Bo co może z tego wyniknąć? Jedynie katastrofa. Ale chciałam zaryzykować, tak długo jak miałabym ryzykować z tobą.
- Wiesz, że ja...
- Naprawdę myślisz, że mnie to obchodzi? 
Przez kilka minut między nami panowała cisza. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Zdawaliśmy sobie sprawę, że naszą kłótnię prawdopodobnie było słychać w całym domu.
- Powiedz mi tylko... - zaczęłam niepewnie. - Mylę się? Błagam powiedz, że się mylę. Powiedz, że to nie było sztuczne, że nic sobie nie ubzdurałam. Proszę - wyszeptałam błagalnie, czując nieprzyjemny ścisk w gardle.
- Nie mogę powiedzieć, że się myliłaś - niechciane łzy wyszły na światło dzienne wraz z jego słowami. - Nie mogę jednak powiedzieć, że masz rację. Czułem coś od ciebie od samego początku Bella, ale nie mogę ci tego zrobić. Ze mną nie ma przyszłości.
- Widzę, że totalnie ominąłeś tę część, w której mówiłam, że chcę z tobą ryzykować.
- Lepiej będzie ci z Fredem.
- Ja mu nawet w pełni nie ufam. Dlaczego musisz być takim idiotą i nie rozumiesz co się do ciebie mówi - powiedziałam z niedowierzaniem.
- Nie chcę cię zranić, wiesz że to niebezpieczne.
- No właśnie! Wiem. Wiem, że to niebezpieczne. Wiem, że się boisz. Ale proszę. Nie rób mi tego.
Ponownie między nami panowała cisza. Tym razem nie była tak napięta, jednak wciąż można było wyczuć między nami te wszystkie niewypowiedziane słowa, które chciały się wydostać.
- Obchodzisz mnie. Bardziej niż powinieneś. Tak trudno ci to zrozumieć? - stwierdziłam słabym głosem. Czułam się pokonana.
- Bella... - zaczął, ale ja nie dałam mu skończyć. Nie chciałam ciągnąć tej bezsensownej rozmowy. Nie dość, że nic to nie dało to pewnie właśnie straciłam w nim przyjaciela.
- Nie chciałam żeby to wszystko tak wyszło. Nie prosiłam się o to - powiedziałam z bólem. - Wybacz mi Remus...

Wyszłam powoli z jego pokoju, nie chciałam  być tam dłużej niż to konieczne. Trzeba było siedzieć cicho. Wróciłam do swojego pokoju mijając w korytarzu Hermionę, która miała współczujący wyraz twarzy co tylko mnie dobiło. Zamknęłam drzwi i zjechałam po nich zwieszając głowę.

Trzeba było siedzieć cicho.

Ślady ŚmierciożercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz