06

4.3K 226 113
                                    

Minęły dwa tygodnie, a Chavem jeszcze się nie odezwał.

Minęły dwa tygodnie czekania przy telefonie, dwa tygodnie nocnego ataku paniki na myśl, że zawaliłam swoją szanse na przyszłość. To były ciężkie dwa tygodnie, ciemne czternaście dni.

Zaczynałam myśleć, że podjęłam złą decyzję, rezygnując z możliwości zostania fotografem na trasie. W końcu była to bardzo ciężka sprawa; zwiedzać świat, zobaczyć tłumy ludzi, zajrzeć za kulisy zespołu. Kto by nie chciał tego wszystkiego?

Jedyną rzeczą, która mnie powstrzymywała, była część zespołu.

Na początku poznałam wokalistę/prowadzącego, gitarzyste. A on jest największym dupkiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam na tej planecie. Więc nie mogę sobie wyobrazić, żebym pierwszego dnia wpatrywał się w jego oczy i widziała ten wyraz zwątpienia na jego twarzy - jeśli on w ogóle o mnie pamięta.

Tak czy inaczej, nie sądzę, żebym mogła chodzić pierwszego dnia i wyjść stamtąd bez popłakania się.

Mój atak paniki wyniknął z pomysłu, że prawdopodobnie zrujnowałam swoją przyszłość, odrzucając to wszystko. Nie mogłam znieść myśli, że podjęta przeze mnie decyzja nie była słuszna i teraz Chavem ani ktokolwiek inny z branży nie potraktuje mnie poważnie. Prawdopodobnie jest tak wielu lepszych fotografów niż ja. Kim trzeba być, żeby coś takiego odrzucić?

To była okazja, a szanse mogą być trudne, ale jeśli chcę odnieść sukces, czasami muszę robić to, co muszę, aby dostać się na szczyt. Galen powiedziała mi, co muszę zrobić, aby złożyć oświadczenie, ale jednak odmówiłam.

Opowiedziałam babci o zaistniałej sytuacji i była zszokowana tym, jak odrzuciłam ofertę. Myślała, że ​​to jest to, na co czekałam, więc była dość zdezorientowana, kiedy nie skorzystałam z okazji. Chyba nie zna prawdziwego powodu, dla którego odrzuciłam tę pracę, nie ma pojęcia o nocy, kiedy wpadłam na zespół na koncercie i co się stało później. Nie wiedziała tego, co wiem ja.

Miałam dziś wczesną zmianę w "The Steam", więc było około kwadrans przed szóstą, kiedy wybiegłam z domu, do połowy ubrana i z kluczykami od samochodu dyndającymi na smyczy, która wisiała na mojej szyi.

Był ciemny poranek, bardzo ponury. Wyglądało na to, że prędzej czy później będzie burza z piorunami. Otworzyłam samochód i wskoczyłam do środka, po czym szybko pojechałam do pracy, by spędzić kolejne osiem godzin na swojej zmianie.

Dzisiaj miałam otwierać sam, bo była niedziela, najbardziej uśmiercionośny dzień tygodnia w kawiarni. W niedzielę zawsze otwieramy o siódmej. Nikt tak naprawdę nie przychodził na kawę wcześniej niż o ósmej. Tak więc przez pierwszą godzinę zwykle byłam sama, dopóki nie przyszedł mój partner.

Podczas mojej krótkiej jazdy zaczęło padać, więc kiedy zatrzymałam się przed budynkiem, podbiegłam do drzwi, starając się unikać pogody, jak tylko mogłam. Moje ręce szarpały się z mokrym kluczem od frontowych drzwi, deszcz padał mocniej, gdy próbowałam dopasować klucz do wejścia. Woda spływał po moich plecach, sprawiając, że moje ubrania przyklejały się do skóry w irytującej formie.

W końcu otworzyłam drzwi i wskoczyłam do środka, zanim one zamknęły się za mną. Pozostałość wczorajszej kofeiny wtargnęła do moich dróg oddechowych. Odgarnęłam włosy z twarzy i zapliłam światło, odetchnęłam zanim weszłam głębiej do płytkiej kawiarni.

Odłożyłam płaszcz i okryłam się niebieskim fartuchem. Potrząsnęłam lekko włosami żeby były mniej suche.

Za ladą, wysoko na półce, stało małe radio. Chwyciłam mały, biały stołek pod kasą i ustawiłam go tak, żebym mogła po nim wejść i włączyć radio, znajdując odpowiednią stację radiową, która utrzyma firmę. Kiedy już to zrobiłam, zeskoczyłam ze stołku i zaczęłam wykonywać swoją pracę.

Duplicity [h.s.] - TŁUMACZENIE PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz