w odcieniach miliona szarości

208 8 4
                                    

Bo-Katan otworzyła oczy, słysząc przesuwanie się automatycznych drzwi, prowadzących do sypialni, w której się znajdowała. Odetchnęła z ulgą widząc Fenn'a, który z lekkim uśmiechem wszedł do ich tymczasowej sypialni, w dłoni trzymając coś niewielkiego.

– Przemyciłem trochę dla ciebie – powiedział cicho, stawiając na stoliku obok łóżka talerzyk z ciastem Uj'alayi, które uwielbiała. Uśmiechnęła się delikatnie, jednak trwało to jedynie przez chwilę, a jej usta zaraz zacisnęły się w wąską linię. – Ursa o ciebie pytała. Powiedziałem, że dostałaś pilną wiadomość i musiałaś odebrać ją na osobności – wyjaśnił, siadając obok jej skulonego ciała na łóżku.

– Dziękuję – odparła.

– Czujesz się lepiej? – zapytał, kładąc dłoń na jej czole.

– Tak, nic mi nie będzie – odparła, choć wciąż miała ochotę zamknąć oczy i odpłynąć do innego świata. – Myślisz, że ktoś się zorientował?

– Nie sądzę. Bardzo dobrze to ukrywasz – zaśmiał się. Przypomniał sobie, gdy musiał wypić za nią ne'tra gal, próbując ukryć ich maleńki sekret. – Chociaż nie jestem pewien co do Ursy. Mam wrażenie, że zaczęła coś podejrzewać – westchnął, po czym wstał i podszedł do jednego ze szklanych okien. Bo-Katan podążyła wzrokiem za nim, a nawet zdobyła się na przejście z pozycji leżącej na siedzącą. Obserwowała jego nieruchową sylwetkę przez moment, jednak gdy nie powiedział nic więcej wstała i podeszła do niego. Przytuliła się do jego pleców, ze spokojem zamykając oczy.

– To, że patrzyła na nas tak podejrzliwie, nie oznacza, że coś podejrzewa – powiedziała cicho. Poczuła jak mięśnie Fenn'a powoli się rozluźniają, a chwilę później jego silne ramiona otuliły ją w taki sposób, że mogła przylgnąć do jego klatki piersiowej i słuchać bijącego serca mężczyzny. – Nie możemy tego jednak lekceważyć – dodała równie cicho.

– Powiesz jej podczas tej wizyty? Gdy jesteśmy na Krownest? – zapytał, spoglądając na nią. Lekko uniosła głowę, by spotkać jego wzrok.

– Nie wiem. Ursa świętuje dwudziestopięciolecie swojego przywództwa nad klanem, nie chcę, by wyprawiała kolejne przyjęcie – odparła zgodnie z prawdą. Fenn skinął głową, rozumiejąc jej intencję. Jedna z jego dłoni nagle znalazła się na jej brzuchu, gładząc go delikatnie. Bo-Katan uśmiechnęła się. – Ponadto, chciałabym żeby jeszcze przez chwilę ta wiadomość była tylko nasza – szepnęła.

Fenn uśmiechnął się, a następnie pochylił lekko, by dosięgnąć jej ust. Pocałunek był miękki i ciepły, wręcz idealny w obecnej chwili. Przez moment zupełnie zapomnieli o otaczającym ich świecie, o chłodzie na zewnątrz i gwarze, dochodzącym z sali tronowej, gdyż przyjęcie nadal trwało. Bo-Katan pogłębiła pocałunek, a jej dłonie powędrowały na kark mężczyzny. Paznokciami delikatnie zarysowała jego skórę, następnie wplątała palce w krótkie włosy.

Dłonie Fenn'a spokojnie gładziły jej policzki, sprawiając, że czuła się we właściwym miejscu i czasie. Przez lata poszukiwała bezpieczeństwa, walczyła o wolność i o radość z chwil takich, jak ta. Na zewnątrz wciąż mogła toczyć się wojna, ale wewnątrz byli tylko oni – poza tym nic nie miało znaczenia.

– Nie mogę w to uwierzyć – szepnął w jej włosy, gdy ponownie przytulił ją do siebie.

– Ja czasami też. Ale kiedy obudzę się rano i wymiotuję to wszystko do mnie wraca – zaśmiała się, a usta Fenn'a wykrzywiły się. Od kilku dni było tylko gorzej. Prawdę powiedziawszy chcieli zostać na Concord Dawn, ale z drugiej strony wzbudziłoby to jedynie kolejne domysły. Ursa jako zastępca Bo-Katan wiedziała niemalże o wszystkim, co działo się na planecie i odrzucenie jej zaproszenia byłoby nierozważne.

I'll show you the stars || star warsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz