59

187 9 1
                                    

Kiedy po kilkunastu minutach leżenia i słuchania przeprosin Hylera wstałam i odłożywszy butelkę na szafkę, poszłam się umyć i przebrać w piżamę. Stanęłam przed lustrem.

Oczy miałam zapuchnięte od płaczu, a misterny makijaż Leada rozpłynął się wraz z gorzkimi łzami. Umyłam twarz zimną wodą i wzięłam długi, odprężający prysznic. 

Potem rozczesałam skołtunione włosy i ubrałam się w jedną z nocnych koszul, które znalazłam w komodzie. Nie rozmyślając więcej położyłam się na łóżku i zasnęłam.

Kolejne dwa dni wyglądały podobnie do siebie. Śniadanie, wycieczka do Leada po sukienkę, uroczystości na placu, obiad u burmistrza, powrót do pociągu, kolacja i do spania. 

Jeśli chodzi o Hylera - ignorowałam go, traktowałam jak powietrze. Zranił mnie. O nic go nie prosiłam, wkroczył do mojego życia bez zaproszenia i nagle mówi, że lepiej byłoby, gdybyśmy się nie spotkali. A ja głupia wierzyłam, że to może się udać. Zwykła dziewczyna z jednego z najuboższych dystryktów w państwie i syn prezydenta? To z góry było skazane na porażkę.

Mimo, że ignorowałam młodego Snowa, cały czas go obserwowałam. Widziałam jak cierpiał. Gryzło go chyba poczucie winy. Ale nie byłam mu w stanie wybaczyć. Bolało jak diabli i za każdym razem gdy go mijałam, miałam przed oczami moment, gdy moje serce roztrzaskało się na milion kawałków.

Po uroczystościach w Jedynce zaczęłam się mentalnie przygotowywać na nieuniknione spotkanie ze Snowem następnego dnia. 

Po kąpieli i ubraniu się w bieliznę, połknęłam leki nasenne, które na moją prośbę dała mi Renti. Miałam nadzieję, że pomogą mi się zrelaksować, szybciej zasnąć i przespać całą noc. Położyłam się i otuliwszy się kołdrą zasnęłam. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, jak wielkim błędem, było wzięcie tych leków.

HYLER

W środku nocy obudził mnie jej krzyk. Przez chwilę leżałem w ciemność, mając nadzieję, że przestanie, ale nie wytrzymałem. Wstałem z łóżka i po ciemku odnalazłem drogę do jej przedziału.

Leżała na boku, tyłem do drzwi i wcale nie obracała się z boku na bok, jak się spodziewałem. Ale krzyczała. Śnił się jej koszmar, zapewne związany z igrzyskami.

Wbrew temu, że przez ostatnie dni mnie unikała i ignorowała, podszedłem do jej łóżka, położyłem się obok niej i przyciągnąłem do siebie. Początkowo próbowałem ją obudzić, ale dawało to średnie efekty. 

Gdy wzrok przyzwyczaił się do ciemności na tyle, że bez problemu mogłem zobaczyć wszystko w pokoju, zauważyłem na jej szafce nocnej znajomo wyglądające pudełeczko. I tak jak się spodziewałem. Leki nasenne. Przyczyna przedłużającego się koszmaru.

Obróciłem ją ku sobie i przyciągnąłem do piersi. Kilka minut później krzyk przerodził się w szloch. Wtuliła się w moją klatkę piersiową i zasnęła. Przez myśl przeszło mi, żeby wrócić do siebie, ale stwierdziłem, że koszmary mogą wrócić. Okryłem się kołdrą i zasnąłem u boku dziewczyny mojego życia.

Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz