Epilog

76 5 0
                                    

Pov. Monia
Pożegnanie z Pateckim było bolesne, ale jednocześnie wesołe. Smuciło mnie to, że będziemy tak daleko od siebie, ale jednocześnie czułam, że to nie zepsuje naszej miłości. Wzięłam walizki i wsiadłam do Ubera. Dojechałam dość szybko, bo akurat trafiliśmy na godzinę wolną od korków. Weszłam do domu Weroniki nie w sosie. Dziewczyna zauważyła to, ale nie zadawała zbędnych pytań i po prostu zaprowadziła mnie do mojego pokoju, który miałam dzielić z jakimś chłopakiem, ale w sumie mnie to nie obchodziło. Pomogła mi się rozpakować

- Stresujesz się? - spytała.

- Trochę, nie występowałam nigdy przed kamerą - 👉🥺👈.

- Na luzie, nie zostaniesz od razu wrzucona na głęboką wodę. Na początku będziesz przemieszczać się w tle, ludzie będą ciekawscy, a kiedy już będzie głośno, wtedy się pokażesz.

- Niech będzie - uśmiechnęłam się, co odwzajemniła i odłożyła ostatnią z moich koszulek do komody.

- Proszę bardzo, poukładane.

- Dzięki wielkie, sama nie dałabym rady.

- Luzik, raz przecież mogę tobie pomóc - zaśmiała się, ale niezbyt zrozumiałam. - Żartuję - zaśmiałam się na znak, że zrozumiałam, ale to było sztuczne i było to widać. - Nie jestem tyranką, a ty nie jesteś moją służącą, nie przesadzajmy - uśmiechnęła się delikatnie i wyszła z pokoju.

Odetchnęłam z ulgą. Już się przestraszyłam, że Wera jednak jest inna, niż się początkowo wydawała.

Jakiś czas później Karol zawołał Ekipę do stołu narad. Ja niestety nie mogłam być przy tej rozmowie. Zdecydowałam się coś zjeść, ale niestety w lodówce świeciło pustkami i nie mogłam na to patrzeć. W podziękowaniu za wzięcie mnie  postanowiłam zrobić im porządne zakupy, a do tego ugotować im przepyszną kolację.

Weszłam do sklepu i zabrałam się za kupno kilku rzeczy. Do koszyka wsadziłam składniki do zupy pomidorowej i do spaghetti. Po chwili dostałam SMS od Wery, żeby kupić jeszcze kilka rzeczy, bo chcą zrobić sobie taką delikatną imprezę. Kupiłam więc też ciastka i kilka paczek chipsów.

Stanęłam przy kasie i wyciągnęłam portfel. Pech chciał, że zabrakło mi dosłownie pięciu złotych. Westchnęłam.

- No dobrze, to zrezygnuję z cia...

- Ja dopłacę - ktoś z kolejki podał jej pięć złotych. Spojrzałam w stronę tej osoby i nie mogłam uwierzyć. - Hej, Monika.

- Milena? - na twarzy miałam wymalowany szok.

- Nie, Święty Mikołaj - zaśmiała się. Pomogła mi spakować torby i zapłaciła za swoje zakupy.

- Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś cię zobaczę - powiedziałam przed sklepem.

- Właściwie, ja też nie, zwykły przypadek, tak sądzę - zaśmiałam się delikatnie. - Co tam u ciebie?

- Dobrze.

- Dobrze Ci się żyje z Pateckim?

- Ekhem, co? - wywaliłam gały, na co ona się zaśmiała.

- Kuba mi o wszystkim opowiedział. O! O wilku mowa, a wilk tu - pomachała do kogoś ręką.

Przyjrzałam się bardziej. No nie wierzę, Kuba. Jakim cudem ja się pytam. Podszedł do nas i przytulił Milenę.

- Hej, Monia - uśmiechnął się w moją stronę.

- Hej - odparłam płasko i uśmiechnęłam się niezbyt szczerze. Naprawdę nie potrzebowałam ich towarzystwa w obecnej chwili.

- Mili, skarbie, chciałbym zostać z Moniką sam na sam.

Nic nie jest przypadkowe... II Monia X Patec Where stories live. Discover now