Rozdział 5 - Any idiot can have faith and they all do

35 3 5
                                    

Wszystko szło źle. Począwszy od faktu, że Chris całą drogę puszczał "Throne To The Wolves", żeby, jak to określił, Andy nie zapomniał o swoim przyjacielu, który przecież uratował mu życie. Młodszy Biersack prawie wysiadł z samochodu na autostradzie, słysząc te słowa. Powstrzymał się w ostatniej chwili, bo Matt nie był wart ceny jego marnej egzystencji.

A potem dojechali do Cincinnati. I było jeszcze gorzej. Andy nie potrafił odnaleźć się w domu. Pamiętał jego układ, owszem, ale nigdy nie przywiązywał uwagi do detali. Teraz żałował. Jakby tego było mało, jego rodzice postanowili traktować go jak niedołężnego dwulatka. 

Z trudem udało mu się wygonić ich do sąsiadów. Potrzebował chwili samotności, nieważne, jak krótkiej. Odetchnął z ulgą, gdy drzwi frontowe zamknęły się z trzaskiem i w domu nastała cisza. 

Teraz mógł pozwolić sobie na załamanie nerwowe. 

Rzucanie rzeczami nie wchodziło w grę, nie chciał później się o nie potknąć. 

Poza tym, Amy spytałaby skąd ten bałagan. 

Nie miał gotowego wytłumaczenia. 

Padł na łóżko i wtulił twarz w poduszkę, przez chwilę napawając się jej kojącym chłodem. 

Niestety, to nie wystarczyło. 

Fala frustracji na świat, jego niesprawiedliwość, bezprawne odbieranie ludziom marzeń, wylała się razem z morzem łez, palących wciąż jeszcze niezagojone rany. 

Andy wrzeszczał w poduszkę, dopóki nie ochrypł. Ta tłumiła jego zwierzęcy ryk rozpaczy, sekret pomiędzy nimi dwoma, tajemnicę, którą należało ukryć przed sąsiadami i przed jego rodzicami. 

Nikt nie mógł dowiedzieć się, że Six kiedykolwiek się załamał, nawet na pięć minut. 

Że przygniotła go rzeczywistość, wypadek, rozprawa, niepewność przyszłości, zbliżające się nieuchronnie zaplanowane od dawna dogrywki w studiu, żeby ich debiutancka płyta wreszcie się ukazała. 

Tylko... po co? Skoro i tak tkwił w Cincinnati, nie wiedząc, jak długo. Czuł się tak, jakby znowu miał szesnaście lat, wrócił do liceum, czasów, od których chciał się odciąć. Nagle, niespodziewanie, znowu wrzucono go do tej samej klatki lwów, żeby zobaczyć, czy go pokonają, czy też nie. 

Najbardziej bolało, że przez własną nieporadność nie mógł się stąd wyrwać. Nie miał odwagi. A przecież lotnisko znajdowało się zaledwie dwadzieścia minut drogi samochodem stąd. 

Gdyby widział, już by go tu nie było. Podobnie zresztą, gdyby miał odwagę spróbować wrócić do domu, do Los Angeles, bez pomocy, teraz.

Niestety, tym razem brakowało mu tej odrobiny młodzieńczego szaleństwa. 

***

- Zaprosiłam kilku twoich znajomych z liceum na kolację, żebyś nie czuł się samotny - powiedziała Amy tego samego dnia wieczorem, agresywnie ścierając ser na tarce. 

- Przecież nie miałem znajomych w liceum - Andy nerwowo zacisnął palce na blacie, o który opierał się, by nie stracić orientacji w kuchni. Nie chciał nikogo widzieć, szczególnie, jeśli były to te osoby, które cały okres szkoły średniej przypominały mu, jak bardzo odstawał od reszty. 

- Nie opowiadaj głupot - Amy owinęła ser kawałkiem folii aluminiowej i minęła Sixa, żeby schować resztę parmezanu do lodówki. - Keira i Chance na pewno się za tobą stęsknili.

Andy dłuższą chwilę zastanawiał się, co odpowiedzieć. Decyzja matki zaskoczyła go zupełnie. Nie spodziewał się, że pamiętała, z kim kolegował się kilka lat temu. 

Make Damn Sure [goodsack]Where stories live. Discover now