> 8 <

203 25 19
                                    

Hitoshi mimo wczesnej godziny jaką była godzina piętnasta poszedł spać poprzez uporczywy ból brzucha. Gdy tylko nastał ranek w jego głowie przemknęła tylko jedna myśl. 

To już dzisiaj.

Nie mógł się doczekać wieczoru. Podniósł się z łóżka i leniwym ruchem poprawił kołdrę na łóżku, by jakkolwiek wyglądało w środku. Rozejrzał się po sali. Nie było tragedii, przecież i tak mało czasu spędzał w sali. Przychodził tu jedynie spać, jeść. Może jedynie jeszcze przychodził tutaj od czasu do czasu na badania. Wzdychając c icho podszedł do drzwi łapiąc je za lodowatą, metalową klamkę, a następnie pchając je w zewnętrzną stronę. Zaczął kierować się w stronę sali przyjaciela, by powiadomić go o dzisiejszym wieczorze. Mimo, że niezbyt to ukazywał cieszył się wręcz do granic możliwości. Podszedł do sali Kaminariego nieco zaspany. Chociaż dobre było to, że chociaż się wyspał. 

Po krótkiej chwili znalazł się pod salą, do która była jego celem. Zapukał nie za głośno, po czym wszedł do sali, gdzie znajdował się blondyn. Od razu poczuł na sobie jego wzrok. Spojrzał na niego, chłopak lekko się uśmiechał. To wręcz koiło jego serce. 

一 Witam gwiazdeczko 一 powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. Mimo że nie był zbytnio widoczny, czuł, że się uśmiecha. Złotooki zachichotał cicho pod nosem. 

Jednak po chwili jego uśmiech zszedł z twarzy. Znów widział to samo wykończenie na jego twarzy. Znów był tak samo blady, jak przyszedł po jego dusznościach. Tak samo jak przyszedł po tym, jak zemdlał. Identycznie. Chociaż po dusznościach jego poliki były lekko pokryte czerwienią. Tak samo miał teraz czerwone. Nie podobało mu się to, ale wolał nie zawracać sobie teraz tym głowy, wolał radośnie spędzić z nim ten czas. Naszło go, na zaczęcie nowego tematu.

一 Wiesz... To już dzisiaj wieczorem, prawda? 一 zapytał widząc, że humor złotookiego był nieco lepszy, nawet jak wcześniej przecież nie był zły. 

一 Wiem! 一 odparł rozradowany lekko poprawiając kosmyki włosów z twarzy, by miał lepsze pole widzenia. 一 Właśnie, prawie bym zapomniał 一 zaczął, a uśmiech z jego twarzy stopniowo zaczął schodzić. Shinso już wiedział, że to nie będzie nic miłego. Chociaż już widok przybitego Denkiego już ranił jego serce. 

一 Hm? O co chodzi? 一 zapytał zainteresowany tym, co chciał zakomunikować Denki. To co usłyszał sprawiło, że jego serce wręcz na chwilę stanęło. Jakby wręcz się cały zawiesił. Poczuł, że jego oczy lekko się zaszkliły.

一 Pani Asashi się zwolniła. Zalało jej mieszkanie i jedyne gdzie może się teraz podziać to prawie na drugim końcu miasta. Powiedziała mi, że była u Ciebie, ale spałeś, więc miałem przekazać 一 odparł zauważając, że chłopak stał się przybity. Widocznie mieli lepszą relację niżeli ,,pacjent - lekarz". 

一 ... Jasne 一 starał się brzmieć jakby nie za bardzo przechodził to emocjonalnie, lecz słabo mu to wychodziło. Westchnął cicho spuszczając wzrok w ziemię. Nienawidził uczucia gdy ktoś od tak go zostawiał. Przecież mówiła, że może zawsze do niej przyjść, że może wszystkiemu zaradzić wspólnymi siłami. I co teraz, ma czekać aż w końcu przyjdzie nowa pielęgniarka, która nie będzie się interesować tym, co się dzieje? Będzie jedynie zajmować się swoimi obowiązkami?

Zaczęli ponowną rozmowę jak wczoraj, tylko jedyne co się różniło to to, że bardziej udzielał się niższy z chłopaków. Tym razem Shinso wolał jedynie wsłuchiwać się w jego cudowny głos. Od razu było mu lepiej gdy go słyszał, a teraz takie wsłuchiwanie się było dla niego wręcz idealne. Jednakże ze słuchania wyrwało go pstrykanie palcami przed jego twarzą. Musiał przyznać, pierwszy raz jego dłonie były tak blisko jego twarzy. Ale nie przeszkadzało mu to. Delikatnie się zaczerwienił i spojrzał na chłopaka

一 Heej, ziemia do Shin-chanaaa... Ty mnie w ogóle nie słuchałeś 

一 Słuchałem 一 rzucił krótko wręcz pewny swojego zdania. 

一 Mhm-mhm, to powiedz o czym teraz mówiłem, albo inaczeeej... 一 rozejrzał się po sali czym mógłby zagrozić chłopakowi, ale jednak niczego nie znalazł, na jego twarzy pojawiło się zmieszanie, przez co Hitoshi zaśmiał się pod nosem. Wyglądało to niezmiernie uroczo.  

Gdy tylko zauważył lekkie zmieszanie u chłopaka poczuł niesamowitą pewność siebie, ale i z drugiej strony przybicie. Nie podobało mu się to, że przyjaciel go kompletnie nie słuchał.
一 Noo cóż, tru一

一 Mówiłeś o tym, że trzy lata temu wraz z kuzynem poleciałeś do Ameryki, gdzie przy waszym domku była ogromna zaspa, a Twój kuzyn, Aiko, wjechał w nią rowerem. Wszystkiego słuchałem 一 odpowiedział widząc na twarzy przyjaciela niemałe zaskoczenie, które było niezmiernie pozytywne. 

一 ... No proszę, a jednak 一 skierował w stronę fioletowowłosego z szerokim uśmiechem. 

一 Widzisz, jednak Cię słuchałem 一 mruknął spoglądając przed siebie. Wiedział, że zaraz przyjdzie nowa pielęgniarka, więc wolał powiedzieć to teraz zanim przyjdzie nowa kobieta.
一 Właśnie, Kaminari, będę musiał coś Ci powiedzieć 一 powrócił wzrokiem wpatrując się wprost wręcz ciekawskich oczu blondyna. 
一 W sensie... Nie teraz, podczas naszego wieczoru 一 dodał, na co zapał w oczach chłopaka natychmiastowo zgasł, co znacznie mu się nie podobało. 

一 Ooohh... No dobra 一 mruknął niezbyt zadowolony. Przecież teraz będzie cały czas myślał o tym, żeby dowiedzieć się ,,prawdy", jaką ukrywał przed nim Toshi. 

一 Hej ale spokojnie, wczoraj czytałem co z tym księżycem. Licząc od teraz zostało osiem i pół godziny. Lub gdzieś tak około, dziewiętnasta i oglądamy. Oraz powiem Ci wtedy to, co chciałem powiedzieć. I Tobie zrobi się lepiej bo dowiesz się o co chodzi i mi zrobi się lepiej, bo nie będę musiał tego jak na razie ukrywać. 一 odparł podnosząc się z krzesełka, po czym podszedł do okna i poprawił zasłonę. Poprzez ruch do sali wpadło parę promyków słońca. Spoglądając przez okno zauważył w rogu mały termometr wskazujący równo dwa stopnie.
一 Ciekawe czy w nocy będzie na tyle ciepło by otworzyć okno... 一 mruknął pod nosem spoglądając kątem oka na złotookiego, który był widocznie ciekawy tego o co chodziło Hitoshiemu. 

一 Ale przecież możemy iść na dach z herbatką oraz ee一

一 Nie. 一 rzucił stanowczo. Od razu mu przerwał nie chcąc, żeby jednak nakłonił się do wyjścia z nim. Przecież poprzednio prawie co się udusił, stanowczo zakazywali mu wychodzić, a co dopiero teraz, gdy ledwo co się poruszał. Zauważył jego ruch ręką przy okolicach nosa. Znów zauważył krew. Ta krew, którą widywał już coraz częściej. 

一 Oj no dobrze, dobrze... 一 odparł sięgając po kolorowe karteczki zaczynając robić nowe ptaszki. Tak jak Shinso myślał, w końcu przyjdzie nowa pielęgniarka i zabierze go na badania, do sali weszła niezbyt wysoka dziewczyna, miała na oko z dwadzieścia lat. Czerwonawe włosy oraz tak samo rubinowe oczy. Spojrzała na dwójkę. Miała mniej więcej na starcie opisane kto jest kim, więc od razu zauważyła ,,gościa" po którego przyszła .

一 Jak zgaduję Ty 一 wskazała na wyższego białym długopisem 一 Jesteś Hitoshi Shinsou, prawda? Zabieram Cię na badania. Trochę one trwać będą, więc lepiej chodźmy już teraz. 

Niechętnym krokiem podszedł do kobiety lekko przy tym mrużąc oczy. Nie miał jakiejkolwiek ochoty iść na te badania, no ale cóż, wykłócać się nie będzie. Skierował wzrok na Kaminariego, który lekko się uśmiechał w jego stronę. 

一 Spokojnie, nie przejmuj się. Przyjdziesz po badaniach. Znaczy możesz tam u siebie posiedzieć czy co tam chcesz, po prostu chciałbym, żebyś był przed dziewiętnastą. 一 odparł z lekko szczerszym uśmiechem, na co wyższy z nich lekko podniósł kącik ust. 

Zaczął iść w stronę swojej sali, a za nim szła pielęgniarka. Nie miał ochoty na jakąkolwiek konwersacje z kobietą. Nie chciał się zbytnio przywiązywać jak do Panny Asashi. Przecież i tak wychodził z tej ,,klatki" za parę dni, po co miałby się dalej męczyć z utrzymywaniem relacji z pielęgniarką. Nie widział w tym sensu. Poza tym nie chciał znowu przeżywać rozstania. 

Minęło parę godzin. Sam nie wiedział jak to się stało, że badania trwały tyle, ale jeszcze chciał chwilę odpocząć po badaniach. Nie widział sensu się zbytnio spieszyć. W tym czasie pisał jeszcze z Kaminarim. Szczerze, już wiedział dlaczego to on był jego ideałem. Miał poczucie humoru, umiał rozbawić prostymi czynnościami, dało się z nim łatwo nawiązać kontakt... No po prostu ideał. 

Spojrzał na godzinę, zbliżała się dziewiętnasta. Przecież dopiero co był ranek, jak ten czas mógł tak szybko płynąć? Od razu poszedł w stronę sali. Miał dziwne przeczucie, coś wszystko było nie tak, ale jeszcze nie wiedział co. 

Wszedł do sali. Cisza. Podszedł do łóżka Kaminariego i usiadł przy nim.

一 Huh? Kami, wszystko dobrze? 一 lekko podniósł brew, po czym poczuł na sobie wzrok blondyna. Było coś nie tak. Spojrzał mu wprost oczu, które widocznie były zaszklone. Pierwszy raz widział u niego zaszklone oczy, nie chciał już tego widoku widzieć. Wolał jego uśmiech niżeli jego łzy. 

一 Shin-chan... 一  odparł cicho trzymając się jednej ręki barierki 一 Pamiętasz, jak mówiłem, że nie chce umierać, prawda?... 一 zapytał spoglądając na niego, łza spłynęła mu po policzku, zakaszlał cicho, po czym słabszym ruchem przetarł nos od krwi. 
Shinso nie wiedział co ma robić, nie mógł nic z siebie wydusić, jedynie lekko skinął głową. Przysunął się lekko bliższej opierając już kolana o łóżko. 
一  ... Tak, pamiętam 一 po chwili wydusił, spoglądając na to, co chce mu powiedzieć blondyn. 

Zauważył na jego twarzy delikatny uśmiech posłany w jego stronę. Nie rozumiał tego, co się dzieje. Przecież on nie mógł teraz umierać, prawda? Przecież nie wyglądał, jakby miał. 

一 Shin-chan...  Ja... J-ja... Naprawdę przepraszam... Po prostu... Nie mam już siły... 一 poczuł, jak łzy spływają po jego policzkach. Sekundy mijały niesamowicie szybko. Shinsou wolał, by jednak czas stanął w miejscu i mogli być tu razem. Dopiero po wypowiedzi Kaminariego zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje. Nie chciał nawet o tym myśleć, ale wiedział już jedno, co niestety było pewne. 

Kaminari umierał.

一 ... Hej, Kami... 一 skierował jego wzrok na siebie. Spojrzał wprost jego oczu. Widział jego ból. Widział, że wszystko go boli. Nie chciał na to patrzeć, ale jednak nie chciał go teraz zostawiać samego.. 
一 ...Pójdę po pielęgniarkę 一 poczuł łzy w oczach. Podniósł się z krzesła, ale poczuł już dość... Zimną dłoń na jego nadgarstku. Spojrzał na Denkiego, który resztkami sił trzymał go za rękę. Nie chciał by odchodził. Nie chciał, by teraz odchodził. Ani w ogóle. 

一 ... Nie... 一 zaczął, Shinsou wiedząc, że to mogą być jego ostatnie słowa po prostu usiadł na taborecie wstrzymując łzy. Nienawidził, jak opuszczają go ludzie.  W takim przypadku po co się przywiązywał? Przecież każdy kiedyś odejdzie. Chociaż Hitoshi nie miał świadomości, że ,,ważna mu osoba" odejdzie tak szybko. Chciał go zatrzymać przy sobie jak najdłużej. 
 
Poczuł na swojej dłoni jego dłoń. Zapewne wyczuł, że coś jest nie tak. 
一 ....Nie płacz... 一 zmienił natychmiastowo temat nie chcąc widzieć zapłakanego przyjaciela. Wiedział, że to prawdopodobnie byłaby ostatnia rzecz, jaką widział. 

Położył dłoń na jego ręce gładząc bladą oraz zimną dłoń kciukiem.  Nie chciał tego tak przeżywać. Nie chciał. Dlaczego los taki musiał być. Co los mu zrobił, że wylądował z taką chorobą?

一 Shin-chan... Korzystając z tego, że jesteśmy tutaj sami... Chciałbym... Chciałbym Ci podziękować za każdy spędzony dzień z Tobą... Przez te pół roku nie miałem co tutaj robić, a-ale... Kiedy się zjawiłeś zacząłem intensywniejsze leczenia... Po prostu czułem, że mam dla kogo walczyć... Ale... Teraz to już nie ma znaczenia... Przegrałem... Nie lubię tego uczucia... 一 przymknął oczy odchylając głowę lekko do tyłu, zakaszlał cicho. 一 Dziękuję Ci za ten wieczór... Dzięki Tobie przeszedłem to jakoś... Lepiej... Dzięki Tobie mogłem zobaczyć z kimś to, co zawsze chciałem... Naprawdę... 一 ponownie cicho odkaszlnął, przez chwilę milczał, po czym z uśmiechem na twarzy wydusił z siebie ostatnie 

Dziękuję Shin-chan

Cisza. Hitoshi nie wiedział co ma robić. Nic nie słyszał. Cisza. Przyłożył palec pod jego nos - nie oddychał. Od razu wstał i zerwał się po pielęgniarkę. Gdy tylko do sali przyszła pielęgniarka został poproszony o opuszczenie sali. Z niecierpliwością czekał na to, aż ogłoszą, że wszystko dobrze, że po prostu zemdlał. 

Siedział przy sali przez pół godziny, gdy w końcu z sali nie wyszedł lekarz. Od razu podniósł się z zimnej podłogi i podszedł do niego 
一 Proszę Pana! Co z nim? 一 zapytał lekko marszcząc brwi. Chciał być gotowy na każdą odpowiedź, jednakże ta... 

一 Przepraszam, ale... Nie dało się nic zrobić. 一 bez słowa skierował się do swojej sali. 

一 Kurwa mać... 一 zasłonił okno tak, żeby nie było żadnego widocznego śladu po księżycu. Usiadł na łóżku. Czuł pustkę. Czuł taką pustkę, nie wiedział, jak ma ją wypełnić. Zmarszczył lekko brwi czując łzy w oczach, które już spływały po jego policzkach. Położył się tak, by zatopić twarz w poduszce. 

一 ... Dlaczego... Kurwa mać dlaczego.. 一 lekko zacisnął dłoń na kołdrze. 一 Dlaczego każdy ode mnie musi odchodzić?... Dlaczego... Co ja.. Co ja zrobiłem światu... Uh...

Wiedział, że wyżalanie się samemu sobie to nie jest dobry sposób, ale jednak jakoś musiał rozładować emocje. Chociaż mimo nie znał odpowiedzi chciał wiedzieć jedną rzecz. Jedną, jedyną rzecz. 

Dlaczego każdy go opuszczał.
=====
Witam!
Można rzecz, że to koniec, prawda? Ale cóż, został jeszcze rozdział bonusowy oraz ... Po prostu będzie wyjaśnione na co chorował Kaminari + dowiecie się co było na karteczce 

Do następnego i proszę nie zabijcie [ 2137 słów ]


= Historia z papieru = ShinKami Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz