Chapter 11

553 37 1
                                    

Sebastian siedzący przy otwartym na oścież oknie, z papierosem pomiędzy wargami w zamyśleniu czytający jakąś książkę był widokiem, który ujrzałam gdy tylko się obudziłam. Doszłam do wniosku, że gdybym miała takie widoki częściej, dni byłyby o wiele lepsze. Nawet nie drgnęłam, żeby go nie rozproszyć po prostu obserwowałam jak od czasu do czasu odgarniał z irytacją opadające mu na twarz rozczochrane po nocy włosy, jak marszczył czoło gdy zastanawiał się nad czytanym fragmentem i jak zaciągał się dymem nikotynowym. Brunet był niezwykle piękną osobą, mogłabym się w niego wpatrywać całą wieczność, a i tak by mi się nie znudziło.

-Gapisz się- mruknął nie odrywając oczu od książki.

-Skąd wiesz?- podniosłam się i podeszłam do okna, aby usiąść obok mężczyzny.

-Czułem jak wiercisz we mnie dziurę tym swoim wygłodniałym spojrzeniem- przyciągnął mnie na swoje nogi i pocałował w czubek głowy.- Wyspałaś się?

-Nie mam wygłodniałego spojrzenia mendo.- Dźgnęłam go w bok, na co mężczyzna jęknął niezadowolony.- I tak wyspałam się, a ty?

-Ale ty agresywna, nie dość, że w nocy kopiesz i się rzucasz to jeszcze mnie dźgasz- oburzył się.

-Marudzisz staruszku- cmoknęłam go w policzek.

-Lecisz na tego staruszka. Zamówię śniadanie, co byś zjadła?

-Nie wiem, zdaję się na twój gust. A teraz idę wziąć kąpiel. Liczę, że za chwilę dołączysz- powiedziałam i poszłam do łazienki.

Nalałam gorącej wody do wanny i dodałam płynu do kąpieli, przez co wytworzyła się piana. Rozebrałam się i weszłam do wody, parę minut później do pomieszczenia wszedł Sebastian i dołączył do mnie. Mężczyzna wycisnął trochę żelu o zapachu pomarańczy na dłoń i zaczął namydlać moje ciało. Pod jego dotykiem pozwoliłam sobie na pełne zrelaksowanie, moje mięśnie się rozluźniły. Następnie umył moje włosy, przy okazji masując skórę mojej głowy, czułam w jego wolnych ruchach troskę. Między nami panowała komfortowa cisza, żadne z nas nie odczuwało potrzeby odezwania się, po prostu pozwoliliśmy działać swojemu dotykowi.

-Anthony, ten z klubu zaprosił nas wieczorem do siebie- oznajmił brunet przy śniadaniu.

-Okay. To jakiś twój bliski znajomy?- zapytałam zanim wygryzłam się w gofra.

-To mój przyjaciel, znamy się odkąd... no wiesz. Jest dla mnie jak starszy brat. Na początku gdy do nich dołączyłem bronił mnie przed typami, którzy nie byli do mnie pozytywnie nastawieni- uśmiechnął się na wspomnienie czarnoskórego.

-To dobrze, że nie byłeś tam całkiem sam. Nie chciałbyś tu zostać? Jakby to miasto jest całkiem przyjemne, masz tu przyjaciela

-Póki co jeszcze nie mogę zapuścić korzeni Carmen, muszę być w ruchu. Tak jest bezpieczniej, pewnie źle robię, że w ogóle cię ciągnę ze sobą.

-Ej, nawet tak nie mów. Zanim cię poznałam moje życie było dnem, a ty mnie z tego wyciągnąłeś. Choćby nie wiem jak było niebezpiecznie, chcę dalej być przy tobie.- nie odpowiedział, po prostu się nachylił i namiętnie pocałował.

Wieczorem zaparkowaliśmy pod niedużym, ale też nie jakoś małym domkiem jednorodzinnym, znajdującym się na obrzeżach miasta. Z budynku wyszedł uradowany naszym widokiem przyjaciel Sebastiana.

-Sebastian jak zwykle punktualny i piękna dziewczyna, której udało się rozkochać mojego przyjaciela.- przywitał się obejmując najpierw niebieskookiego, a potem mnie. 

Bez całej tej otoczki klubu, garnituru i uzbrojonych ochroniarzy Mackie wyglądał tak zwyczajnie, jak każdy inny człowiek, a nie jak facet, który ma coś wspólnego z poważnymi przestępstwami. Anthony zaprowadził nas do dużego salonu, gdzie była jego żona, jak i dwójka małych chłopców.

-Wujek!!!- zapiszczały wesoło biegnąc do niebieskookiego, który rozłożył szeroko ramiona, aby dzieciaki mogły w nie wpaść i  się przytulić.

Trudno było się nie uśmiechnąć na ten uroczy obraz. Sebastian wyglądał na szczęśliwego, chciałam, aby taki był jak najczęściej, żeby nie musiał się martwić, żeby po prostu cieszył się chwilą. Wieczór spędziliśmy na graniu w planszówki z dzieciakami i Florence, zajadając się jedzeniem, które małżeństwo wcześniej przygotowało.

-Więc jesteście razem?- zapytała blondynka, podczas gdy siedziałyśmy na kanapie popijając piwo, a Seb i Tony zmywali naczynia, ponieważ przegrali ostatnią rozgrywkę chińczyka.

-Uhm właściwie to się nie określiliśmy, jesteśmy całkiem blisko. Ale nie chcę sama odpowiadać na to pytanie, bo to nie tylko moja decyzja.

-Okay. Ale dobrze, że cię ma, nieważne na czym stoicie. On to wszystko bardzo przeżył, może nie widać tego po nim na zewnątrz, ale w środku po prostu sobie z tym nie radzi, bez kogoś kochającego u boku wydaje mi się, że rozpadłby się z tym wszystkim. Więc bardzo cię proszę o ile mogę, bądź przy nim. Jest dla mnie jak rodzina, uratował mojego głupka, dzieciaki go uwielbiają, zależy mi na tym, aby był szczęśliwy, a przy tobie jest Jen.

-Ja będę zawsze przy nim, o ile tylko będzie chciał. Przez te kilka tygodni stał się najważniejszą osobą w moim życiu, nie wyobrażam sobie co bym teraz robiła, gdybyśmy się nie spotkali.

-No kretynie, nie umiesz umyć łyżki bez zalania wszystkiego wokół?!- usłyszałyśmy krzyk Sebastiana.

-I co się drzesz?! Sam byś tego nie zrobił lepiej dupku, dlatego zwaliłeś to na mnie!- wrzasnął Tony, na co się zaśmiałyśmy.

-Ah ci faceci nigdy nie dorosną- skomentowała blondynka.

-Chyba masz rację. A wspomniałaś coś o tym, że Sebastian uratował Tony'ego- zainteresowałam się.

-Uhm tak, to było niedawno. Na pewno już wiesz czym się zajmują, więc myślę, że mogę ci powiedzieć. Oboje bez żadnego wsparcia pojechali dostarczyć towar, nie znam dokładnych szczegółów, ale coś poszło nie tak, bo odbiorcy zaczęli coś kombinować, doszło do strzelaniny. Sebastian uratował Tony'ego przed postrzałem zabijając jednego z tych typów i będę mu za to wdzięczna do końca życia. Nie wiem jakbym wytłumaczyła chłopcom, że ich tatuś nie wróci. W każdym razie Sebastiana przerosła ta strzelanina i postanowił odejść. On jest zbyt wrażliwy żeby siedzieć w tym gównie. On jest za dobry, uważa się za potwora nawet przez tego jego spierdolonego ojczyma- westchnęła kończąc historię.

-Florence ja nie wiem, co z tym twoim chłopem jest nie tak, ale jeżeli posiedziałby tam jeszcze dziesięć minut, to wasza kuchnia byłaby do remontu.- Sebastian wszedł do salonu i od razu opadł na kanapę obok mnie.

-Wiem, dlatego ma całkowity zakaz gotowania- zachichotała kobieta.

-Oh zmówiliście się wszyscy przeciwko mnie gnojki- jęknął czarnoskóry.

-Tak oczywiście skarbie, od miesięcy planowałam jak tylko naskoczyć na ciebie z Sebastianem- kobieta pocałowała swojego męża w policzek.

-O nie załatwiłaś sobie spanie na kanapie, kochana.

-To ma być kara dla mnie czy dla ciebie?- uniosła brew rozbawiona, doprowadzając do męskiego focha w wykonaniu Tony'ego.






Dziękuję za przeczytanie 💙
Miłego dnia słoneczka 😊




















Just ride ||Sebastian StanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz