Auntie Satine [1/5]

188 5 2
                                    

– Atin, zaczekaj! – krzyknęła Lizzy Woves, biegnąc zaraz za czteroletnią rudą dziewczynką, która śmiała się głośno, łapiąc do buzi spadające śnieżynki. Jej nóżki tonęły w puchowym, zimnym śniegu, jednak zdawała się nie zwracać na to uwagi. Brnęła wciąż do przodu, nie czekając ani chwili na starszą koleżankę, którą poznała zaledwie wczoraj. Niemal natychmiast złapały dobry kontakt i od tamtej pory prawie się nie rozstawały. Teraz wybrały się razem z innymi dziećmi do pobliskiego lasu, by trochę się pobawić przed nastaniem zmroku.

Starsza Mandalorianka zatrzymała się, z uśmiechem patrząc na młodszą koleżankę. Nie wiedziały o swoim istnieniu, choć brat dziewięcioletniej Lizzy był Obrońcą Atin.

– Atin, obiecałam, że będę cię pilnować – powiedziała głośno. – Poza tym – zaczęła, trzymając koleżankę w krótkiej niepewności. Czterolatka nagle zatrzymała się i odwróciła. – Możemy pobawić się w chowanego.

– Co to? – zapytała Atin, wracając po swoich śladach do Lizzy.

– Nie bawiłaś się nigdy w chowanego? – parsknął jeden z chłopców, śmiejąc się z rudowłosej. Inny – Arne Wren – trzepnął go w ramię.

– To prosta gra – odezwał się uprzejmie jedenastolatek. – Jedna osoba szuka, a reszta chowa się w jak najlepszej kryjówce. Spodoba ci się – uśmiechnął się, a Atin odwzajemniła gest i zgodziła się na tę nową grę. To wydawało się takie ciekawe.

Atin uwielbiała spędzać czas na Krownest. Czasami zostawała tutaj na kilka dni bez rodziców, którzy mieli wiele spraw do załatwienia. Wtedy zajmowała się nią ciocia Ursa. Bawiły się razem wieczorami, a Atin mogła zasypiać później niż zwykle. Nikt nie narzekał też, kiedy nie zjadała złego obiadu i gdy była za głośno. Przeważnie miała do dyspozycji wszystkie zabawki, które kiedyś należały do Sabine i Tristana, nawet jeśli nie było ich wiele, to Atin bardzo je lubiła.

Każdy pobyt na Krownest kojarzył się z niesamowitą przygodą, ze śniegiem i gorącą czekoladą. I do tego warto było wracać za każdym razem.

– Szukam! – wykrzyknęła Lizzy, po czym zaczęła rozglądać się wokół siebie, próbując dojrzeć czyjeś ślady lub części ciała bądź ubioru. Najłatwiej byłoby znaleźć Atin, jej rude włosy byłby widoczne na śnieżnobiałym śniegu. Pierwszy jednak został znaleziony Arne, następnie Atin, która ukryła się nieopodal.

– To świetna zabawa! – pisnęła rudowłosa czterolatka. – Czy zagramy jeszcze raz?

– Powinniśmy wracać – odezwała się Lizzy, pocierając ramiona dłońmi. Wiatr stał się chłodniejszy i wiał w większą siłą.

– Daj spokój, zagrajmy jeszcze raz – powiedział chłopiec, który wcześniej śmiał się z Atin. Miał na imię Nortre i był młodszym, irytującym wszystkich, bratem Arne. Inne dzieciaki, których była trójka poparły go, wyznaczając kolegę na tego, który ma szukać.

– Atin, naprawdę powinniśmy-

– Lizzy, jesteś straszną marudą. Jeśli ci zimno i nie podoba ci się ta gra to po prostu wróć do twierdzy. Przecież zajmiemy się tą księżniczką – odezwał się zniecierpliwiony Nortre. Arne posłał jej ciepły uśmiech.

– Będę mieć oko na Atin, Liz – przytaknął.

– W porządku, tylko-

Arne uśmiechnął się i to wystarczyło, by się rozpłynęła. Skinęła głową, po czym skierowała się w stronę twierdzy, drżąc z zimna. Powinna była zabrać ze sobą Atin, ale wiedziała, że dziewczynka będzie pod najlepszą opieką i, że niedługo wrócą. Nie powinna się o to bać.

I'll show you the stars || star warsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz