Rozdział 32

128 17 2
                                    

Luke nie wspomniał nikomu o jego spotkaniu z Syriuszem. Raczej siedział cicho, co dość zaskoczyło Remus'a, który mimowolnie zaczął przyglądać się chłopakowi pod kątem zdrady tej tajemnicy, jednak....zielonooki wydawał się bardzo neutralny w tym stosunku, nawet nie za bardzo interesował go tamten incydent.

Chłopiec całe święta przesiedział w ciszy, praktycznie odzywając się kilka razy do dyrektora co zaskakiwało Remus'a i jednocześnie bardzo niepokoiło. Zbliżał się sylwester, a chłopak zdawał się przygnębiony ale i zaparty w sobie by nie nawiązywać relacji. Wcześniej Luke wydawał mu się butny....dumny i zadufany teraz raczej zdał sobie sprawę, że dzieciak się czegoś boi...lub raczej boi się nawiązać relacji mimo iż coś go przymusza. Nie wiedział czemu...ale potrafił z niego czytać jak z książki....szczególnie gdy ten nie zauważył go i nie starał się udawać arystokraty.

Sylwester był dość zimnym dniem dla Luke'a, o dziwo nie potrafił znaleźć sobie miejsca....tak dziwnie było siedzieć w prawie pustym Hogwarcie, pustym pokoju i zastanawiać się co powinien zrobić. Obawiał się że Voldemort za niedługo każe mu zdać raport...lub da inne polecenie, czuł to pod skórą...wiedział, że jego Pan myśli o czymś co pokaże jak mało robi....z jakim oporem mu to idzie.

Westchnął pod nosem. Miał plan....ale tak bardzo nie chciał go wykonywać....mimo że już tyle razy mówił sobie że coś zrobi...to nadal czuł do siebie odrazę. Denerwowało go to. 

Westchnął ciężko gdy nagle drzwi do dormitorium otworzyły się z hukiem i uderzyły o ścianę. Luke spojrzał na wbiegających do pokoju Ron'a oraz......Thomas'a? Rzeczywiście czasami zdarzało się by inny dom wchodził do ich wierzy i vice versa, ale to była rzadkość, a panika wypisana na twarzy tej dwójki, aż prosiła się o pytanie....

-Coś się stało?-mruknął Luke, a Weasley spojrzał na niego pogardliwie, po czym prychnął. Thomas natomiast podszedł do niego z poważną miną.

-Powiedz mi....wiesz coś o Huncwotach?-zapytał się bez ogródek, a brew Luke'a drgnęła.

-Kim?-zadał pytanie.- Jeśli chcesz definicję to idź do biblioteki, nie jestem Hermioną-mruknął pod nosem.

-Nie o to nam chodzi-warknął rudzielec.- Grupa dzieciaków, która w czasach naszych rodziców uczyła się w tej szkole.

-Nie wiem o nich nic-mruknął Luke zdezorientowany.- Czemu miałbym o tym wiedzieć?

Thomas podrapał się po karku i spojrzał na Weasley'a, który zaprzeczył głową, lekko denerwując chłopaka.

-Dobrze....skoro nie zdałem waszego testu na przydatność, to może sobie pójdziecie?-mruknął.

-Nie-odpowiedzieli równocześnie.

Evans westchnął ciężko i wbił w nich wzrok.

-Czemu więc pytacie?-zapytał nie czując zbyt wielkiego zaciekawienia, raczej skupił się na przyjemnym ukłuciu w sercu, gdy w końcu poczuł się....przynależny?

Spadkobierca Czarnego Pana |Harry Potter|Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon