31

1.6K 135 18
                                    

Wysiadłam z samochodu I ruszyłam wzdłuż drogi w kierunku miasta. Byłam na pustkowiu i nie chciałam spędzić kolejnej sekundy w towarzystwie Leiho. W kilku krokach zrównał się ze mną, a następnie stanął przede mną zagraczając mi drogę. Zamknęłam oczy i odczekałam chwilę nim się odezwałam.

- Leiho, odsuń się.

- Nie.

I można tak w kółko. Bez końca.

- Drżysz. - powiedział, a ja nawet tego nie zauważyłam. To prawda drżałam, a gorące łzy spływały mi po twarzy. Niemal podskoczyłam, gdy dotknął mojego rozgrzanego policzka. Moje drżenie się nasiliło, gdy poczułam na sobie chłodny wiatr. Leiho stanął między nim, a mną tworząc swego rodzaju mur ochronny.

- Naćpałeś się? - wykrztusiłam z siebie , gdy mnie objął. Natychmiast poczułam ciepło jego ciała i zapach mydła i wbrew sobie moje ciało się rozluźniło jakby poczuło, że jest z nim bezpieczne.

- Nie, ale ty się wychładzasz. Wracaj do samochodu.

- Nie, dopóki nie porozmawiamy. Szczerze. - tym bardziej że natrafiłam na chwilę jego słabości i nie chciałam opuszczać jego ramion. W tym momencie nie liczyło się to, że go nienawidziłam, po prostu chciałam się poczuć dobrze. Przez chwilę.

- Nie ma za wiele do rozmowy. ..

- Wierz mi jest.

Westchnął i położył ręce na moich biodrach.

- Jak długo czujesz się źle? - niespodziewałam się tego pytania.

- Nie czuję się źle tylko czasem słabo.

- Powinnaś się oszczędzać.

Jego prawa dłoń przesunęła się na szyję i policzek. Zaczął kreślić na niej delikatne kółeczka, sprawiając, że moja skóra stała się wrażliwsza na jego dotyk. Odwróciłam twarz i złapałam w usta jego kciuk. Nie wiedziałam do końca co robię, po prostu to wydawało mi się właściwie.

- Jennish. - jego głos stał się odleglejszy i bez podnoszenia wzroku wiedziałam, że jego oczy pociemniały. Dotknęłam czubkiem języka jego kciuk, a on wyrzucił z siebie potok przekleństw, a to dało mi odwagi. Lizałam go i ssałam czerpiąc radość z tego jak wychodził z siebie by zachować rozsądek. W pewnym momencie wypuścił mnie z ramion i popchnął na najbliższe drzewo. Szorstka kora drażniła mój kark, ale i tak nie potrafiłam odwrócić wzroku od drapieżcy zbliżającego się powoli do mnie. Jego oczy mimo, że każde innego koloru wyrażało to samo pragnienie. Zamknął mnie w klatce swoich ramion i zaatakował moje usta. W kilka sekund oznaczył mnie jako swoją. Ponownie. Wdarł się we mnie bezczelnie i pokazał prawdę, którą wiedziałam od dawna. Tylko on tak na mnie działał. Czułam jego dłonie na całym ciele jakby chciał przypomnieć sobie ich kształt i dotyk. Zarzuciłam mu ręce na kark i przyciągnęłam do siebie na co odpowiedział pomrukiem. Przycisnął się do mnie całym ciałem aż poczułam, jak ten pocałunek na niego wpływa. Pokręciłam biodrami na co ugryzł mnie w dolną wargę, do krwi, i przez chwilę ją ssał aż ustąpiło pulsowanie. Chciałam czegoś więcej, ale wiedziałam, że to nie jest odpowiedni moment.

- Tęskniłeś za mną? - wydyszałam z siebie, gdy całował mnie po szyi.

- Tak.



Przerwa, ostatnio za często są rozdziały!


Słodka udrękaWhere stories live. Discover now