Rozdział 1

725 20 1
                                    

Connor

Zza lustra weneckiego przyglądałem się przywiązanej do krzesła dziewczynie. Siedziała na środku pustego pokoju przesłuchań, co było zazwyczaj pierwszym krokiem do wyciągania wiedzy z naszych przeciwników. W pełni skupienia analizowałem każdy jej ruch i słowa. Jej łzy cieknące po policzkach mieszały się z krwią na twarzy, jednak mój pracownik, rudowłosy Jacob nie przestawał zadawać tych samych pytań, a po braku uzyskania tego co chcieliśmy kolejny raz jego pięści lądowały na ciele Madison.

To był jedynie wstęp, zwykłe uderzenia padające na twarz i okolice brzucha. Dopiero po pewnym czasie przechodziliśmy do bardziej radykalnych metod torturowania, gdzie nawet najbardziej wytrwali zostali złamani. Jedyne co mnie martwiło, to to iż dziewczyna wciąż się nie złamała. Była młoda, wyglądała na niewinną, dlatego powoli zaczynałem mieć obawy co do wiarygodności słów mojego informatora. Czasami zdarzały się takie sytuacje, że osoby z poza naszego przestępczego świata znalazły się w złym miejscu, o złym czasie. 

Oczywiście podjąłem natychmiast odpowiednie kroki, aby zyskać dodatkową pewność. Jeżeli Madison faktycznie była siostrą Justina Parkera, to zapewne ten zechce ją ochronić i uwolnić. Mając taką kartę przetargową u siebie mogłem zażądać od przywódcy wrogiego nam Klanu czego tylko zapragnę.

Spokojnym ruchem odsunąłem krzesło, znajdujące się nieopodal mnie i usiadłem wygodnie przy niewielkim czarnym stoliku, który był jednym z dwóch mebli w niewielkim pokoju. Śledząc wydarzenia przed sobą, nalałem sobie wody do szklanki i z przyjemnością poczułem jak chłodny płyn spływa przez moje gardło. Gdy naczynie  było niemal puste, przez drzwi wszedł brązowowłosy Michael, który był również moim zastępcą. Niósł ze sobą średniej wielkości, kwadratowy karton i miał niemrawy wyraz twarzy. Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak, a gdy pudło wylądowało na stole i przyjaciel wskazał mi ręką, abym otworzył pakunek, to uczucie się wzmogło. 

Na wierzchu znajdowała się niewielka kartka, poplamiona kilkoma, zaschniętymi kroplami krwi. Wziąłem ją do ręki i bez zdziwienia odczytałem jej treść.

Nie mam siostry, a jedynie wtyczkę i zdrajcę w swoim klanie. Tylko jedna osoba z poza najbliższego kręgu otrzymała tą fałszywą informację, a dzięki waszej przesłanej wiadomości wiemy, kto nie zasłużył na nasze zaufanie.

Nie interesuje mnie co zrobicie z dziewczyną, jak dla mnie może zginąć tak jak wasz informator.

Po odczytaniu słów domyśliłem się co znajdę w kartonie. Szybkim ruchem zdjąłem pokrywę i zobaczyłem zakrwawioną głowę naszego współpracownika, który od kilku lat wkradał się w łaski przeciwników, gdzie zdobył wysoką pozycję i mógł przekazywać nam najważniejsze dane.

- Cholera. - Powiedziałem na głos. - Michael, zabierz to i się tego pozbądź. Okazuje się, że specjalnie sprawdzali swoich ludzi i sprzedawali im fałszywe informacje, chcąc zobaczyć kto jest zdrajcą. William zbytnio się pospieszył z przekazaniem wiedzy i zapłacił za to życiem.

- A co z dziewczyną?

To samo pytanie pojawiło mi się w głowie. Była świadkiem i nie można było pozwolić, aby się stąd wydostała. Najłatwiejszym rozwiązaniem byłoby ją zabić, nie chciałem jednak w ten sposób zakończyć jej życia. Nie zasłużyła na to, a my swoim działaniem zniszczyliśmy jej szansę na spokojną przyszłość. Była jedynie niewinną ofiarą potyczek naszych klanów.

- Coś wymyślę. - Odpowiedziałem Michaelowi, a następnie podszedłem do interkomu i go włączyłem, aby mój głos był słyszany w przeciwległym pokoju. - Jacob, przestań ją krzywdzić, jest niewinna.

Po wydanym rozkazie wyjąłem telefon z kieszeni spodni i zawiadomiłem jednego z naszych lekarzy, aby czym prędzej pojawił się w skrzydle, gdzie znajdują się sypialnie gościnne. Następnie udałem się do półprzytomnej Madison i nie zważając na to, czy pobrudzi mnie krwią, odwiązałem ją od krzesła i wziąłem na ręce, aby przenieść ją do sypialni, gdzie mogłaby wypocząć i wyleczyć rany. Wybrałem pokój, w tym samym korytarzu co mój, aby w razie czego mieć oko na dziewczynę. Całość w środku była neutralnie urządzona. Jasnoszare ściany, białe meble i jasnobrązowe panele, na których leżał duży biały dywan.

Położyłem Madison na łóżku, przez co w niektórych miejscach grafitowa pościel zabarwiła się na bordowo. Ponownie wyjąłem telefon i tym razem już dokładniej przekazałem lekarzowi, gdzie znajduje się jego przyszły pacjent. Oczekując aż do nas dotrze powiadomiłem młodszą pokojówkę, aby zajęła się dziewczyną. Dotarła do pokoju przed medykiem i zaczęła obmywać dziewczynę z krwi. Jak zahipnotyzowany śledziłem pracę jej rąk i zaczynałem dostrzegać wyłaniające się siniaki i krwiaki na ciele Madison.

- Proszę Pana, muszą zdjąć jej ubrania, czy byłby Pan tak uprzejmy i wyszedł?

Zdziwiłem się, że pomocnica odważyła się odezwać, jednak miałem na tyle przyzwoitości, aby dać dziewczynom chwilę prywatności. Gdy wychodziłem z pokoju, przed sobą ujrzałem lekarza, który szedł już z dwoma sporymi torbami sprzętu. Dobrze wiedział czego może się spodziewać, a ja ufałem, że jak zwykle wykona pracę, którą mu zleciłem.

Po całym dniu udałem się do swojej sypialni, gdzie najpierw nalałem sobie mocniejszego drinka, a następnie wziąłem prysznic i ułożyłem się na łóżku, w mojej miękkiej granatowej pościeli. Zasypiałem z głową pełną myśli, odnośnie nowego gościa w moim domu, któremu jak sobie uświadomiłem, chciałem mimo wszystko zapewnić godne życie wśród nas, przestępców.



ZnalezionaWhere stories live. Discover now