11 🂡 nie zawstydza mnie męska aparycja

605 59 107
                                    

             Emocje tlące się w ciele Wilsona od zakończenia wiecu pozwoliły dać sobie upust dopiero kilka dni po powrocie do Waszyngtonu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

             Emocje tlące się w ciele Wilsona od zakończenia wiecu pozwoliły dać sobie upust dopiero kilka dni po powrocie do Waszyngtonu. Mata nasiąknięta potem nieznacznie piszczała przy bliskim spotkaniu z przepoconą skórą mężczyzny, natomiast cała sala do boksu zanosiła za sobą przeraźliwe, duszne powietrze. Wokoło było ciemno, w powietrzu unosiły się jedynie pojedyncze westchnienia i zduszone co jakiś czas słowa, przenikające przez muzykę ulicy, wpływającą do sali sportowej przez uchylone nieznacznie okno, przy którym zażył się już ostatnim ogniem papieros. Carmine stał oparty o szarą, zadrapaną gdzieniegdzie ścianę. Butem brudził jeszcze bardziej jej powierzchnię. Czerwone kosmyki powiewały wraz z wiatrem, a sam mężczyzna bardziej skupiał swoją uwagę na widoku pustej, biedniejszej dzielnicy Waszyngtonu za oknem, niżeli na mężczyźnie, którego trening powinien obserwować. Podsunął papierosa pod wargi, zaciągając się pojedynczym wdechem dymu, kiedy kolejne uderzenie w worek treningowy rozniosło się po całej, niewielkiej sali.

— Pojebało się w tym kraju — sarknął niskim tonem trener, jednak niespecjalnie zwrócił on spojrzenie samego Charliego, który, zamiast od razu odpowiedzieć, wymierzył kolejny, znikliwy cios w stronę worka. Łańcuch, na którym wisiał, zabrzęczał doniośle na całą salę, natomiast sam mężczyzna niezgrabnym ruchem dłoni skrępowanej w rękawicy boksowej odtrącił kilka spoconych kosmyków sprzed swoich oczu.

— Dlaczego? — zagadnął zaciekawiony.

— Do czego to doszło, żeby w takim dostojnym świecie dwójka polityków aplikowała po otworzenie kanału na YouTube z prankami pod tytułem Oblałem swojego politycznego wroga świńską krwią, nie uwierzycie, co się stało! — zaśmiał się, sprawiając, że Charlie zdążył jeszcze jeden raz uderzyć mocniej w worek treningowy, po czym w mgnieniu sekundy zamarł.

Jelenie, wręcz przerażone, liniejące zdziwieniem spojrzenie Wilsona wykierowane zostało w stronę trenera. Jego oraz Carmine spojrzenie spotkało się we wspólnym węźle dopiero w chwili, gdy czerwonowłosy zgasił swojego papierosa o pobliską, stojącą na parapecie popielniczkę, opierając się wygodniej o ścianę za swoimi plecami.

Czarnowłosy zatoczył się nieznacznie, kiedy wcześniej wprawiony w ruch worek, teraz uderzył go w odwecie. Rozmasował uderzone miejsce, z wyrokiem śmierci zerkając w stronę swojego nieżywego przeciwnika.

— Skąd ty to wiesz?

— Wiesz, Charlie znamy się dość długo i wybitnie dobrze. A ja nie znam drugiej osoby, która byłaby w stanie wyczytać wszystkie akta o swoim wrogu, prześledzić jego życie i każdy wywiad tak skrupulatnie, aby dowiedzieć się, że chłop boi się krwi. Tylko ty jesteś do tego zdolny — prychnął gorzko śmiechem, rozlewając swój niski tonacją śmiech po całej sali treningowej. Charlie jeszcze dłuższą chwilę wpatrywał się niedowierzająco w stronę swojego przyjaciela. — Ale nie martw się. Sam się domyśliłem. Media nic takowego nie gadają, a nawet jeżeliby gadali, to zaraz zostaliby zjedzeni przez prawników— prychnął swobodnie Carmine.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz