12 🂡 Amur Tiger

635 60 23
                                    


              Charlie myślał, że pójście z Vincentem na kolację nic dla niego nie znaczy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

              Charlie myślał, że pójście z Vincentem na kolację nic dla niego nie znaczy. Byli wrogami. Przeciwnikami politycznymi, którzy jedynie okazywali sobie nieznaczny szacunek. Nie rozumiał, dlaczego Ruby tak bardzo krzywiła się na każde spotkanie swojego chłopaka z przeciwnikiem politycznym, nie rozumiał, dlaczego Vivienne nie wyrażała aprobaty, rozumiał jedynie Milesa mówiącego o seksualnym nawiązaniu tego spotkania, jednak tego mógł się spodziewać. Przecież nie miał zamiaru dawać wchodzić sobie na głowę, znał umiar i wiedział, kiedy sprzeciwić się temu facetowi.

Z pewnym uśmiechem na ustach wkroczył prosto do restauracji, która wskazana mu została w wiadomości. Chińska, niewielka dzielnica w Nowym Jorku nie wydawała się miejscem na pierwszy rzut oka pasującym do wygórowanych standardów blondyna. Vincent śmierdział złotem, przepychem i luksusem. Tutaj śmierdziało starym olejem i tłuszczem ze smażonego kurczaka.

Co trzeci lokal na nowojorskim Chinatown wydawał się małą, zapyziałą knajpką z tradycyjną kuchnią chińską. Kilka bezpańskich psów skrywało się w ciemnych, wąskich uliczkach, a pobliscy mieszkańcy aż zdziwili się na widok bogatego, nowoczesnego samochodu zaparkowanego pod jedną z restauracji, a jeszcze bardziej na widok wysiadającego z niego polityka w towarzystwie dwóch ochroniarzy. To nie było stanowczo miejsce na miarę Vincenta. Charlie czuł podstęp, odkąd tylko przekroczył próg taniej restauracyjki z ogromnym szyldem Amur Tiger oraz urokliwie przerysowanym łbem Tygrysa Syberyjskiego. Natychmiastowo zaatakował go zapach tłustego kurczaka, tradycyjnych przypraw i potu masy ludzkiej, mimo że samych gości w lokalu nie było specjalnie dużo.

Mimo to sam wystrój niósł już za sobą wspomnienie tego mężczyzny. Ściany były w odcieniach czerwieni, przeplatała się ona ze szlachetnym złotem i srebrem. Na ścianach mieniły się repliki malowideł niosących za sobą tradycyjne krajobrazy chińskiej natury czy żółtawe już pergaminy, postrzępione na bokach, podpisane w starodawnych znakach tamtej kultury. Na jednym z takich dzieł Charlie dopatrzył się szczytów gór, na innych wyniosłych, bogatych ptaków podobnych do szczupaków, a na jeszcze innych starodawne malowidło pięknej kobiety. O włosach ciemnych jak smoła, a oczach głębokich niczym jezioro, na które podupadły płatki spuszczone z kwiatów wiśni. Charlie nieświadomie nawet zatrzymał się przy obrazie, pochłaniając go całym sobą. Śledził wzrokiem każdy skrawek pergaminu za szybą, każdą kreskę ciemnego tuszu, który rysował klimatyczny obraz pięknej, tradycyjnie ubranej kobiety. Jej twarz była smukła, niosła za sobą wyraz niewinnego, niezdolnego do żadnej krzywdy światowej króliczka, który płoszył się od głośniejszego dźwięku. Jej usta zarysowane czerwienią były pełne, namiętne i bogate w detale, podobnie jak cała piękna aparycja kobiety. Wydawało się, jakby narysował ją własnym tuszem zakochany po uszy zalotnik, kochanek, każdy, kto rzucał w jej stronę jakiekolwiek głębsze uczucia. Przez obraz przejawiały się uczucia, chęć pokazania ukochanej w najpiękniejszym wydźwięku, zachowując przy tym tradycyjny sposób malownictwa chińskiego. Charlie nigdy nie interesował się wybitnie kulturą Chin. Znał kilka najbardziej podstawowych zwrotów. Kultura Chin była jednak niesamowicie ciekawa, rozległa i niebywale klimatyczna, co ewidentnie ekscytowało jego życiowego wroga. Mógł się domyślić, że Vince był zżyty z tym krajem. Był Chińczykiem, mimo że o szerokiej amerykanizacji i angielskim nazwisku. Czuł jednak zapewne swoje pradawne korzenie rozpływające się w krwistym rodowodzie.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz