vingt-sept

136 7 3
                                    

lipinini my beloved, klasycznie uniwersum "amicum proba, probatum ama"

— Loro scrivono nello zucchero.

Beznamiętny głos pełen sztuczności, ale za to z nienaganną włoską dykcją wydobył się z głośnika telefonu z popękanym ekranem. Trzymający urządzenie w dłoniach Karol wydał z siebie dziwny, nieokreślony dźwięk zadowolenia, a jego kciuki pośmigały chwilę po klawiaturze; czy takie proste zdanie naprawdę miało przerosnąć jego zdolności lingwistyczne? Rozlegający się chwilę później odgłos i dół ekranu podświetlony na czerwono, zamiast na zielono oznajmił mu jednak, że dał się podejść i zwieść w sposób niemal brutalny. Jakby tej tortury było mało, wyszło na to, że nie zostały mu już żadne serduszka, a i diamentów nie miał na tyle, żeby móc się jakkolwiek uratować. Zaprzepaszczając więc szansę na kolejną porcję XP, wyszedł z obecnej lekcji i westchnął cierpiętniczo.

— Twój język jest nie do życia.

Niccolò Paganini, który dzisiaj łaskawie pozwolił partnerowi na zakłócanie swojej przestrzeni osobistej przez dłuższy czas (był prawie pewien, że Lipiński połamie sobie przy takiej pozycji większość kości, ale cóż, jego wybór) uniósł brew z wyższością. Wychodziło na to, że wspólne założenie kont na Duolingo działało korzystnie na ego Włocha.

— Co, serduszka Ci się skończyły?

— Tsa. Cztery godziny czekania na kolejne.

— Poszmać się za nie po prostu, szybciej Ci pójdzie.

— Nie! — prychnął urażony Polak, jakimś cudem zakładając nogi na zagłówek designerskiej sofy, na której obaj rezydowali. — Zapomnij, może i Tobie się to opłaca, ale ja się nie piszę na taki układ. W ogóle to jakiś nienormalny jesteś z tym Duolingo. Ile Ty już masz XP?

Drugi skrzypek jakimś cudem wydobył swoją komórkę z kieszeni czarnych spodni na kant, odblokował ją, wszedł w odpowiednią aplikację i uniósł kącik ust.

— Dwa i pół tysiąca, czternaście koron, dwa dni streaku, bo dwa dni temu to założyłem.

— Przerażasz mnie.

— Dzięki. Gdybyś trochę dorabiał sobie serduszek, to też byś miał takie wyniki.

— Nie w tym życiu, pff. Mam swoją godność.

— Co, księciunia trzeba zdobyć? — gdyby Niccolò nie był sobą tylko, dajmy na to, Karolem, zapewne wyrwałby mu się teraz lekki chichot, a tak to pozwolił sobie ledwie na wygięcie warg w uśmieszku.

— Dokładnie, principe. Ale powiedz, co Ci daje to całe XP? Jakby, polski to trudny język, nie wiem, czy parę takich lekcji mogłoby...

— Może, może. Grunt to talent.

Błękitne tęczówki Karola zatoczyły aż nazbyt ostentacyjne koło po białkach jego oczu, co miało wyeksponować jego powątpiewanie w słuszność tego twierdzenia. Znowu zmienił ułożenie nóg, tym razem opierając je na jednym z podłokietników, po czym wykonał serię nie—do—końca koordynowanych ruchów, po której na kolanach Paganiniego znalazła się nie tylko głowa jego partnera, ale i cały tors, nie do końca lekki, ale Włoch mógł to przecierpieć. Ostatnio jakiś podejrzanie wyrozumiały się zrobił, tak przynajmniej zdawało się Polakowi.

— Taaa. Talent. No, to jakim cudem ja nadal mam słaby akcent, mimo że zakładaliśmy konta jednocześnie i ćwiczymy też w podobny sposób?

Ty jesteś chłopcem, ja jestem mężczyzną — ta polszczyzna była tak bliska wzorowej, że Lipiński odczuł nagłą chęć przeżegnania się lub wezwania egzorcysty. — No i nie boję się szmacenia za serduszka.

𝐄𝐗𝐄𝐑𝐂𝐈𝐓𝐀𝐓𝐈𝐎𝐍𝐄. 𝐡𝐞𝐚𝐝𝐜𝐚𝐧𝐨𝐧𝐲 𝐨 𝐫𝐨𝐦𝐚𝐧𝐭𝐲𝐤𝐚𝐜𝐡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz