8. My chociaż jesteśmy razem

96 7 2
                                    

Może nie było po mnie widać, ale naprawdę doceniałam swoje życie.

Przede wszystkim wspierających bliskich, którzy cechowali się ogromem cierpliwości do mojej osoby. Co by się nie działo, jakbym się nie zachowywała, czegokolwiek bym nie powiedziała - oni zawsze byli przy mnie, zawsze po mojej stronie. Przynajmniej tak mi się wydawało. Do teraz.

-Nie rozumiem o co ci chodzi- blondynka stanęła przede mną z założonymi rękoma i wyraźnie bojowym nastawieniem.

Nie była zachwycona moim wczorajszym wybrykiem, a raczej tym, że nie poinformowałam jej o oddaleniu się z miejsca ogniska. Podobno uparcie mnie szukała i wyrywała sobie włosy z głowy.

Moim zdaniem, mogła zadzwonić. Nie zdejmuje z siebie całej winy, ponieważ zdawałam sobie sprawę z mojej nieprzewidywalności i tego, że w dużym stresie mogła nie pomyśleć o skorzystaniu z telefonu, ale taka opcja była. Mój brak pomyślunku, to druga strona medalu.

Obie mogłyśmy postąpić inaczej, ale czasu nie cofnę i licytowanie się, kto bardziej zawinił, było dla mnie niepotrzebne.

Teraz jednak już się dogadałyśmy i nie rozumiałam, czego dotyczyła część druga jej monologu.

-W sprawie?- zablokowałam telefon, który trzymałam w dłoni i odłożyłam go na bok.

-W sprawie z Willem. Jest tutaj, tak jak chciałaś, co teraz ci się nie podoba?- zaczęła wymachiwać rękami, jak opętana.

Przekrzywiłam głowę, patrząc na nią w lekkim szoku. Wielu rzeczy mogłam się spodziewać, a nawet wymyślić sobie te najbardziej niespodziewane i irracjonalne, ale nigdy nie pomyślałam, że mogłoby dojść do takiego pytania z jej strony.

-Doskonale wiesz jak rozłąka boli, ale wy się chociaż kontaktowaliście- powiedziałam powoli, nawiązując do jej relacji z Jaredem- Ja nie chce znowu być bez niego i od nowa uczyć się tej pustki- powiedziałam szczerze, chociaż zrobiłam to całkowicie wbrew sobie.

-Tylko my chociaż jesteśmy razem, więc moja rozpacz ma sens- rzuciła, wywracając przy tym swoimi brązowymi oczami, doczepiając się jedynie części mojej wypowiedzi.

-To, że nie mieliśmy przypiętej łatki związku oznacza, że nie mogłam za nim tęsknić?- zapytałam, a złość rozlała się po moim ciele, chociaż próbowałam być jak najbardziej spokojna. Wstałam z kanapy stając na przeciw dziewczyny.

-Mogłaś tęsknić, ale nie zachowywać się jakby ci serce i mózg wyrwali- rzuciła w moją stronę, robiąc krok na przód.

- Liv, przykro mi że tak uważasz, albo może bardziej mi przykro, że nie powiedziałaś tego wcześniej- zaczęłam, ale przerwała moją wypowiedź.

-A więc to moja wina?- rzuciła oskarżycielsko, na co zmarszczyłam brwi. Jej mina była zacięta i miałam wrażenie, jakby zamierzała się ze mną pokłócić za wszelką cenę.

-Co? Nic takiego nie powiedziałam, chodziło mi o to że..

-Ja już doskonale wiem o co ci chodziło- przerwała mi po raz kolejny. Nie dając szansy na wyjaśnienie sytuacji. Rzuciła mi pogardliwe spojrzenie i wyszła z mieszkania, ale jej złość ze mną pozostała.

Stałam jak słup, patrząc na zamknięte drzwi.

Co tu się do cholery stało?

Poczułam na swoich ramionach dwie silne dłonie, które zaczęły kciukami kojąco zataczać kręgi na moich łopatkach. Westchnęłam głęboko i odchyliłam się do tyłu, podpierając głowę o klatkę piersiową mojego przyjaciela.

-Nienawidzi mnie?- szepnęłam, sama siebie ledwo słysząc.

-Raczej nie o to chodzi- powiedział delikatnie, obracając mnie przodem do siebie.

Back To MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz