Chapter ten

467 36 22
                                    

Wooyoung zatrzymał się przed niskim, białym samochodem z lekkim zapięciem, dostrzegając z ulgą, iż kierowca dopiero wysiada ze swojej po liftingowej mazdy w sedanie o blisko kosmicznych kształtach. Swobodny oddech umknął z jego ust, nieco zmęczony po krótkim biegu... lub czymś z lekka innym oraz w uldze, iż nie spóźnił się na obsługę klienta.

 Może nie straci swej posady? Może gdyby teraz wrócił... Gdyby spróbował się wyjaśnić jakoś przed obliczem szefa? Wyrzucał śmieci? Cokolwiek? Do obcego samochodu? Nie, to nie miało sensu... może, że został poproszony o pomoc? Tak, został poproszony o pomoc z twardym kutasem...

To i tak pójdzie na marne, gdyż jego przerażenie przed odkryciem prawdy i utraty swej pracy doprowadzi go do zdradliwych drżeń i tików. Był stracony i jedyne, o co mógł się modlić, to iż jego szef nie sprawdzi dzisiejszych kamer, kontrolując jego zwykle stałej obecności.
Mężczyzna, który wysiadł z całkiem nowego pojazdu, był w dość średnim wieku o sylwetce lekko opasłej i włosach nabierających drobno szarzejących odcieni. Oczy miał przyjemne, jasne w chłodnym błękicie i zwężone zapewne zważywszy na jaskrawe światło.

-Witam na stacji, w czym mogę pomóc? – Wooyoung starał się kontrolować swój wciąż lekko ochrypły głos, dyskretnie kaszląc kiedy skończył swe zdanie.

-95 do końca – Mruknął nieznajomy, całkiem zniechęcony, choć czujnie obserwując chłopca, który ukłonił się z poważaniem i chwycił odpowiedni pistolet, otwierając wlew kosztownego samochodu.

Fioletowo włosy desperacko starał się ignorować intensywne spojrzenie zatopione głęboko w jego ciele, wykonując swoje rutynowe zadanie i desperacko powtarzając sobie, iż mężczyzna zapewne chce się upewnić, iż rzeczywiście jest pracownikiem, a nie kimś, kto naruszy z uszkodzeniem jego drogi pojazd przez swoją nieznajomość.

Zamiast tego młodszy zastanawiał się, czy jest dziś dzień kunsztownych pojazdów, czy coś w tym typie wydarzeń zważywszy, iż jak zwykle niewiele kierowców odwiedza progi tej stacji, dziś nadarzył się już drugi w aucie wartym więcej, niż całe życie Wooyounga.

-Gdzie można zapłacić za taki typ usługi? – Chłopiec stanął jak wryty na nagłe słowa nie znajomego, fzupełnie zdezorientowany wpatrując się w starszego mężczyznę – Chyba że robisz to za darmo? – Spytał, unosząc brew ku górze, kiedy serce chłopca przyspieszyło bolesnego bicia.

-Przepraszam, ale chyba nie rozumiem – Skłamał słabym jękiem – Potrzebuje Pan zatankować gazu?

-Nie rób ze mnie idioty – Warknął mężczyzna, występując na przód, kiedy dzieciak wzdrygnął się na wrogi ton – Zmierzwione włosy, mokre spodnie i ślady na twojej szyi, to mówi wiele, a twój chłopak na pewno nie jeździ takim autem – Machnął niedbale w kierunku pojazdu za plecami Wooyounga, a chłopiec doskonale wiedział, iż chodzi mu o samochód Sana – Skoro ty pracujesz na tym zadupiu zabitym dechami, więc gadaj ile, albo wezmę cię bez ceny – Zagroził, sprawiając, iż chłopiec cofnął się kilka kroków, puszczając pistolet, który wypadł nieprzemyślane z wlewu, drobną rysując czarny lakier krótką, niewielką kreską zadrapania - Ty śmieciu! – Wrzasnął ostro, zbliżając się zbyt szybko, aby niższy mógł zareagować, boleśnie chwytając jego ramiona w bestialski uścisk, aż słaby pisk umknął z zaciśniętych ust chłopca – Zapłacisz mi za to! – Siłą pchnął mniejsze ciało na tył swojego płaskiego bagażnika, sprawiając, iż dzieciak zakrztusił się pod uderzeniem bólu.

-To nie moja wina, że zachowujesz się, jak psychopata! – Warknął Wooyoung, nie potrafiąc znieść już obelg – Groziłeś mi i są tu kamery więc... – Nie skończył zdania, kiedy silniejsza dłoń uderzyła jego skroń, doprowadzając do upadku na twardą blachę bagażnika.

-Nie pyskuj smarkaczu. To, że zostałeś właśnie wyruchany przez jakiegoś starucha, nie znaczy, że możesz uważać się za lepszego – Warknął, pochylając się na zgiętym ciele chłopca, aż jego pierś nie przycisnęła drobniejszego ciała do metalu, a jego usta wylądował na odsłoniętym karku. Fioletowo włosy stracił oddech, krztusząc się pod ciężarem na swoich pękających plecach.

-Odsuń się od niego – Wooyoung wzdrygnął się jeszcze bardziej, słysząc niski, wyraźnie rozwścieczony głos Sana zaledwie o kilka cali od niego i mógł jedynie podejrzewać, iż ten stoi tuż obok agresywnego mężczyzny.

W rzeczy samej. Czarnowłosy chwycił kołnierz drugiego, choć grzecznie oczekiwał, aż wykona jego świadomie wypowiedziany rozkaz.

-Spiep... – Agresor nie zdążył zakończyć swej wypowiedzi, kiedy jego ciało zostało odepchnięte, upadając boleśnie o róg betonowego krawężnika.

-Woo? – San delikatnie chwycił obolałą talię chłopca, pomagając mu się wyprostować, nim stanął, aby troskliwie odgrodzić go od mężczyzny.

Jego palce czule powiodły po zmierzwionej grzywce chłopca, wyrównując ją delikatnie, ani na chwilę nie porzucając próby nawiązania kontaktu wzrokowego ze spanikowanymi oczami.

-Wooyoungie? Wszystko w porządku? – Spytał łagodnie, a jego głos nie posiadał nawet pasma tonu dawnej wściekłości.

Niższy dopiero po sekundzie zdołał otrząsnąć się z otępienia szoku, kiwając posłusznie skronią. San jednak nie wydawał się pewnym, unosząc jego dawno zraniony palec, wciąż palący paskudną, wściekłą czerwienią, nim ułożył go sobie na ramieniu, aby chronić przed kolejnym bólem, w chwili kiedy skrupulatnie przyglądał się reszcie drobnego ciałka.

Wooyoung w zamian skupił się na fakcie, jak bezpiecznie czuł się osłonięty przez szerokie, nagie ramiona mężczyzny przed nim, niemal podświadomie rozluźniając się w ciepłym objęciu.

-Zabije cię...

-Z tobą policzę się później – Warknął czarnowłosy mężczyzna, wyraźnie wściekły, choć ani na sekundę nie oderwał czułego, pełnego troski spojrzenia od zaciśniętych oczu chłopca.

-A co ty mi możesz...

-Pracujesz w mojej firmie draniu – Dopiero teraz San pokusił się o odwrócenie do mężczyzny, który zamarł w połowie swojego niezdarnego wstawania, wyraźnie obolały po brutalnym upadku – A nie... przepraszam, pracowałeś – Czarnowłosy poprawił się umyślnie, dążąc drugiego demonicznym wzrokiem.

-Choi S-san? – Mężczyzna wydawał się przerażony nagłą świadomością.

-Jeździsz służbowym samochodem bez mojej ugody? Cudownie – Czarnowłosy prychnął, unosząc jedną brew i nabierając apatycznego spojrzenia — Zostaniesz pociągnięty do odpowiedzialności, a teraz idź do kasy i grzecznie poczekasz, aż ktoś raczy przyjąć od ciebie zapłatę i oddasz mu z napiwkiem – Głos Sana przeszedł lekką kpiną, kiedy dostrzegł, jak jego pracownik zbiera się ze swego miejsca, aby wykonać polecenie.

-Choi San, co? – Wyszeptał Wooyoung w jego pierś tonem pozbawionym możliwości oceny emocji – A ja się zastanawiałem, kto może mieć tak dziwne imię w Korei zaraz po jednym z największych udziałowców...

Touch Me //WooSanWhere stories live. Discover now