Miejsce, które wskazywały nadajniki okazało się być oddalone zaledwie o dziesięć minut od Scotland Yard. Niewiele myśląc, wszyscy ruszyli tam biegiem, potykając się o własne nogi.
— Widziałam go, wiem jak wygląda — powiedziała Theresa, kiedy dotarli do marmurowych schodów. — Ma włosy jaśniejsze od Rackforda. Nosi czerń.
— Na pewno nie jest sam — zauważył Crispin.
— Rozdzielamy się, czy...? — zagadnął Eran.
— Nie ma czasu, robimy to w niegrzeczny sposób — William chciał wyważyć drzwi, jednak Celine złapała go za łokieć i zatrzymała.
— Pójdę pierwsza.
— Zwariowałaś?! — wydarł się Crispin.
— Wiem, co robię — rzuciła przez ramię i pociągnęła za dwie złote klamki. Tak jak przewidziała, w jej klatce piersiowej wylądował osikowy kołek, rzucony przez tego samego wampira, którego próbowała uwieść w klubie.
— A to ciekawe — skomentował oszołomiony.
Szarpnęła nim raz i podała stojącemu obok Eranowi, który z idealną precyzją wycelował nim prosto między oczy Skażonego. Nie zdążył go wyciągać, bo chłopak doskoczył do niego i dołożył sztylet z żelaza.
— Będą z ciebie ludzie — Will poklepał go pospiesznie po ramieniu. — Dwa korytarze. My idziemy w lewo — wskazał na siebie i Theresę. — A wy w prawo.
— Przydałby się Anthony z Yyvon — westchnęła Celine, ale posłusznie ruszyła za swoimi kolegami. Przecież mogła im służyć tylko i wyłącznie za tarczę. Nie potrafiła wszak walczyć.
— W tym się nie da biegać — sarknął Eran i zrzucił z siebie frak. Crispin przyzwyczajony do walki w takim stroju, zaśmiał się tylko krótko. Truchtali długo, aż natrafili na dwoje Skażonych.
Poruszali się tak szybko, że Celine nie nadążała. Cieszyła się, że jej towarzysze nie mieli z tym takiego problemu.
Crispin wbił laskę w pierś jednego z nich i cisnął nim na podłogę, prosto pod nogi Celine. Spanikowana wbiła mu obcas w głowę, a on zawarczał długo i stracił życie.
— Tessa miała rację z tymi żelaznymi szpilkami — wyjaśniła, widząc zdezorientowane spojrzenie wampira.
Eran w tym samym czasie oderwał głowę drugiemu. Zawsze chciał to zrobić, ale nigdy nie miał okazji.
— Coś ich mało... — stworzyli Crispin.
— Może wie, że idziemy i się wynosi — Eran się uśmiechnął.
Pobiegli dalej.
* * *
Tessa i William dotarli do jakiejś dużej sali balowej, w której wszystko zakryte było płachtami. Żyrandole były tak duże i bogate w różne kryształy, że gdyby jeden spadł, poraniłby mnóstwo ludzi. Oni jednak byli tam sami.
— Nie rozumiem, gdzie on jest? — Will złapał się za włosy i zaczął rozglądać. Starał się uspokoić myśli i oddech, usłyszeć cokolwiek, ale odpowiadała mu tylko absolutna cisza.
— Spójrz — Theresa wskazała na zasłonę, która powieszona była w łuku. Popędzili tam oboje, a kiedy przez nią przeszli, natrafili na czterech Skażonych starej generacji. Tych zdziczałych.
— Masz jakiś osik? — zapytał.
— Nie.
— Cóż, musimy pozbawić ich głów — wzruszył ramionami i wyjął zza pasa sztylety, którymi następnie przeciął ścięgna przy kostkach dwóch z nich. Runęli na ziemię z krzykiem, który rozdzierał bębenki w uszach.
YOU ARE READING
Skażona Krew
VampireKiedy Londyn zaczyna zalewać fala dziwnych ataków, ludzie uciekają z miasta, komisarz Scotland Yard zdaje sobie sprawę z faktu, że ma do czynienia z siłami nadnaturalnymi. Theresa, William, Crispin i Anthony zgadzając się na pomoc, zaczynają tworzy...