Mniej więcej w tym samym czasie, gdy w domu Potterów trwała kłótnia, Mary Hughes, dyrektorka szpitala psychiatrycznego w okolicach Brighton, oddalała się na swoim dość sfatygowanym motocyklu od wrzosowiska. Była wściekła. Została upokorzona, jeden z jej pacjentów i pracownik uciekli z jej szpitala. Ignorując znak ograniczenia prędkości, kobieta przyspieszyła. Kolejnym powodem do jej wściekłości był fakt, że owszem, odnalazła młodego Blacka, ale nie miała pozwolenia na wejście do domu w którym się znajdował, a jej zaufany pracownik, Caspar Smith ją wyrolował. Chłopaka musiała dostarczyć jakiemuś mężczyźnie, który obiecał jej dużo zapłacić za tego dzieciaka. Hughes nie znała go dobrze, ale pracowała z nim na tyle długo by wiedzieć, że jest to diabeł wcielony. Nie podał swojego imienia i nazwiska, chodził w masce, owinięty zawsze czarną peleryną. Był bezwzględny, a nieposłuszeństwo karał wyjątkowo surowo. Kobieta syknęła, gdy przez przypadek otarła się lewym przedramieniem kierownicę motocyklu. Na jej ręku, pod bandażem, widniał dość spory, wypalony rozżarzonym do czerwoności żelazem znak przedstawiający kółko z trójkątem wewnątrz*. Otrzymała go niedawno, właśnie od owego mężczyzny jako znak posłuszeństwa.
Jechała długo ciemną szosą, a po godzinie zatrzymała się przed dość dużym domem pogrążonym w ciszy i mroku, jedynie nikłe światełko wydobywało się z okna na najwyższym piętrze. Kobieta minęła starą, zardzewiałą bramę z napisem Dwór Riddle'ów. Riddle'owie byli właścicielami tego dworu do dzisiejszego ranka. Hughes, tajemniczy mężczyzna i dwójka pomocników wyniosą się z niego jutro, kiedy śmierć Riddle'ów wyniuchają okoliczni mieszkańcy. Kobieta weszła do domu. Z sercem w gardle (wiedziała, że jej mistrz srogo ją ukarze za nieposłuszeństwo) zaczęła iść po schodach, aż dotarła na najwyższe piętro. Drżącą ręką otworzyła drzwi z ciemnego drewna i weszła do pomieszczenia. Na małym stole świeciła się tylko jedna świeca, rzucająca żółtawe, blade światło na pokój. Naprzeciwko drzwi, na drugim końcu pomieszczenia, w fotelu siedział mężczyzna okryty czarną peleryną. Był tyłem do kobiety, więc Hughes nie widziała jego twarzy zakrytej srebrną maską.

- Przyprowadziłaś chłopaka? - odezwał się zimny, szorstki głos.

- N-nie, panie... - wyszeptała przerażona kobieta.

- Jeszcze raz? Nie usłyszałem.

- Nie, nie mam go ze sobą... - odparła Hughes głośniej. Palce mężczyzny, odziane w czarną, skórzaną rękawiczkę, zacisnęły się na podłokietniku fotela.

- A dlaczego? - spytał - Wyraźnie kazałem ci go przyprowadzić ze sobą. - kobieta spuściła głowę - Zaufałem ci. Przyjąłem cię do siebie. Płaciłem ci. Uczyniłem z ciebie dyrektorkę tego szpitala, zostałaś dzięki mnie ważną osobistością. Czego żądałem w zamian? Posłuszeństwa. Ale i to przekracza twoje możliwości. Cóż, tacy są ludzie... Ufasz im, dajesz im wszystko co masz, a oni wbijają ci nóż w plecy, nie odwdzięczając się za to, co dla nich robisz...

- P-panie... - zaczęła kobieta drżącym głosem - ...panie, daj mi jeszcze jedną szansę... obiecuję, że tym razem się uda... Tylko panie, pro...

- Hughes, ile ja już ci dałem szans? - przerwał jej mężczyzna - Znasz takie powiedzenie do trzech razy sztuka? To był właśnie ten trzeci i ostatni raz.

- P-panie, proszę... - kobieta upadła na kolana i zaczęła się czołgać w stronę fotela.

- Na twoim miejscu bym tego nie robił, Hughes. - odezwał się nagle głos za nią. Zanim kobieta zdążyła się zorientować o co chodzi, poczuła jak ktoś wykręca jej boleśnie ręce do tyłu. Usłyszała szczęk kajdanek i uścisk na nadgarstkach. Próbowała się wyrwać, ale uścisk stał się silniejszy - Lepiej nie próbuj się wyrwać, Hughes. - rzekł mężczyzna, wymijając ją - Są to kajdanki samozaciskowe, to jest im bardziej się szamoczesz, tym mocniej one się zaciskają. - kobieta spojrzała na niego, nie rozumiejąc o co chodzi.

✔️Nie zasługuję na twoją miłość | JEGULUS | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now