12 Rozdział krwią spisany

349 33 5
                                    


Laos stał przy oknie w swoim gabinecie obserwując szalejącą ulewę. Grube krople deszczu uderzały w strzeliste okna powodując szum w całym pomieszczeniu. Mężczyzna podziwiał jak błyskawica przecięła niebo po czym uderzyła w stary Klon rosnący w pobliskim lesie. Pomimo, że wampir był odwrócony tyłem do drzwi, doskonale zdawał sobie sprawę, że nie był sam w pomieszczeniu. Ekehard siedział w fotelu przed jego biurkiem i powoli opróżniał kieliszek z krwi, którą poczęstował się bez zgody gospodarza.

- Powiesz mi w końcu co cię do mnie sprowadza? - zapytał twardo odwracając się w stronę starszego.

- Hmmm... Widzisz drogi przyjacielu... - ostatnie słowo białobrody przeciągnął sarkastycznie. - Nasze relacje się nieco skomplikowały...

- Mów czego chcesz Ekehard. Nie mam cierpliwości by grać w twoje gry. - burknął Laos mierząc drugiego zimnym wzrokiem.

- Grzeczniej przyjacielu. Jestem w końcu twoim przełożonym. - przypomniał starszy z mściwym uśmiechem.

- Taaa... Pamiętam... Jesteś... - westchnął wampir. Nie było tajemnicą, że był podobny do swojego brata. Miał złote oczy i brązowe włosy. To co ich jednak różniło to to, że włosy młodszego były krótsze, a jego rysy twarzy były bardziej arystokratyczne.

- Dokładnie... I moja dzisiejsza wizyta również jest służbowa... - mężczyzna bawił się pustym już kieliszkiem, po którego ściankach wciąż spływały czerwone smugi.

- Służbowa? A co takiego Ekehard, sam wielki przewodniczący chciałby od takiego zwykłego członka Rady jak ja? - Laos zmrużył oczy podejrzliwie.

- Och nic wielkiego... Tylko obecnie rada pracuje nad tematem, który może być dla ciebie zbyt... Ach jakby to powiedzieć... - zamyślił się na chwilę okręcając kieliszek nonszalancko tak, że resztki krwi spadły na zdobiony dywan.- Zbyt... Osobisty...

- Osobisty? Wątpisz w mój obiektywny osąd Ekehardzie? - obruszył się wampir.

- Och ależ skąd... Jakże bym śmiał... A jednak... Dla własnego dobra proponuję byś ustąpił i nie zasiadał w Radzie podczas rozwiązywania najbliższej sprawy... - po przedstawieniu tej ukrytej groźby białobrody uśmiechną się drapieżnie, wstał i wyprostował się dumnie. Laos nie skomentował już poczynań starszego i tylko gdy ten wychodził z gabinetu odprowadził go nieprzychylnym wzrokiem. Gdy znów został sam opadł na fotel i oparł głowę na dłoni. Nie sądził, że Ekehard posunie się do tego by go odsunąć od sprawy Harry'ego. W taki sposób nie będzie w stanie pomóc bratankowi, a tym bardziej być jego obrońcą podczas rozprawy. Bo to, że w końcu znajdą sposób by go złapać było dla Laosa oczywiste. Pytanie tylko ile jeszcze mieli czasu...

Oakley Dastry pomimo swojej wierności wobec Ekeharda nie mógł nic poradzić na to, że rozpierała go złość. Ostatni jego pojedynek z Potter'em został przerwany i niedokończony, a chłopak wciąż panoszył się uważając, że jest lepszy. Brudny półkrwisty. Niby zrodzony z wampira, a ma w sobie skazę ojca. Skazę człowieka. I chodź obecnie zakazane było dzielenie rodzonych wampirów ze względu na pochodzenie to wciąż irytowało go to, że taki ktoś, przecież gorszy od reszty, może się uważać za lepszego. Pierwszy raz spotkał chłopaka 2 lata temu na jednym z bali w towarzystwie królowej. Nie zwrócił na to uwagi myśląc, że po prostu Jej  Wysokość zabrała ze sobą służbę. Zrozumiał, że się mylił gdy zaledwie 15-latek prychnął na jego wygląd. Skomentował pogardliwie jego blizny po czym podał mu pusty kieliszek z poleceniem odniesienia do kuchni. To przelało dla niego czarę goryczy. Blizny zdobył walcząc za swój gatunek, a jego miejsce w wampirzej społeczności było ciężko wypracowane, ale oczywiście jakiś mieszaniec, który po prostu miał szczęście się wychowywać w zamku potraktował go tak protekcjonalnie. Nim się obejrzał tamtej nocy zaatakował nastolatka. Miał potem długą rozprawę dyscyplinarną i gdyby wtedy Ekehard nie wstawił się z nim i nie zaproponował pracy to obecnie Oakley byłby nikim. To była właśnie ta sprawiedliwość. Bo ten bachor zawsze musiał wygrywać. I właśnie z tego powodu Dastry postanowił zaatakować go ponownie. By coś udowodnić sobie i światu. Co prawda wiedział, że jego przełożony chciał Potter'a żywego, ale swoje manipulacje równie dobrze mógł kontynuować bez tego elementu. Poza tym martwy Harry Potter byłby prezentem dla tego świata. I właśnie z tą myślą odszukał obecne mieszkanie zielonookiego, zabił mu sąsiadkę i z sercem pałającym nienawiścią czekał na nastolatka.

ISTOTA KRWI Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz