18 🂡 początek mafijnej wojny

221 24 3
                                    

           Od kilku ostatnich tygodni spływały pierwsze wyniki i przewidywania prawyborów z różnych stanów, jednak procenty były na tyle mało znaczące, że żadna z partii nijak przejmowała się praktycznie zerowymi statystykami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

           Od kilku ostatnich tygodni spływały pierwsze wyniki i przewidywania prawyborów z różnych stanów, jednak procenty były na tyle mało znaczące, że żadna z partii nijak przejmowała się praktycznie zerowymi statystykami. Charlie również nie był osobą śledzącą na bieżąco, czy przoduje w nikłych danych, które dzisiejszego wieczoru zmienić się mogły o sto osiemdziesiąt stopni. Kalendarz wskazywał dzień końca pierwszej tury wyborów, gdzie do urn wyborczych ubiegała największa liczba głosów z większości stanów. To ten dzień wyznaczyć miał oficjalnych przeciwników, którzy stoczą finalny wyścig po wygrzany fotel w Białym Domu. Ten aspekt sprawiał, że od najwcześniejszej godziny porannej telewizor w domu Wilsona toczył stały tor wyścigowy między różnymi stacjami telewizyjnymi, wygrywając na okrągło spekulacje pierwszych, nielicznych danych i przeczuwań na temat ostatecznych zwycięzców. Charlie siedział przed ekranem telewizora wraz z Milesem, w tle wytaczała kroki Vivienne, rozmawiając z kimś przez telefon, natomiast gdzieś z drugiego końca wyrywały się śmiechy i pogodniejsze rozmowy Ruby, i jej mamy. Charlie nerwowo wpatrywał się w potężny ekran, próbując na oślep zapiąć mankiety koszuli, niemalże wydrążając dziurę w materiale. Nieważne, na którą ze stacji by przemknął, wszędzie widział swoją i Vincenta twarz. Praktycznie nie wspominano o kandydatach pozostałych partii, zapominając, że ktokolwiek poza nimi rozgrywał jeszcze bój. Przełknął cierpko zatrzymaną w gardle gulę, nie odrywając wzroku od telewizora nawet w chwili, gdy do salonu wpadła Ruby, a tuż za nią jej mama.

Amelie była wysoką, farbowaną blondynką o kurzych łapkach pod oczami. Była chudej postury, szczycąc się pięknym, szerokim i pogodnym uśmiechem, i urokliwym błyskiem w wycierpianych oczach. Starsza Flores wyłoniła się zza pleców ucieszonej córki, gdy wspólnie tanecznym krokiem zatoczyły się przed dwójkę mężczyzn z sukienkami na wieszakach.

— Jak myślicie, która lepsza? — zapytała Ruby z ekscytacją wylewaną w głosie, machając w dłoni dwoma wieszakami.

Miles i Charlie nawet nie zerknęli na ubrania. Obaj zsynchronizowanym ruchem wychylili się na boki, próbując dojrzeć zza postury dwóch kobiet telewizora.

— Myślę, że ta beżowa — rzucił ze znudzeniem Charlie, a Miles pokręcił z ukorzeniem nosem.

— Ja bym wziął tę różową — burknął rudzielec.

Ruby i Amelie spojrzały na wiszące na wieszaku sukienki — jednej w odcieniu śnieżnej bieli, a drugiej podchodzącej pod brudną, ciemnawą zieleń. Młodsza Flores skrzywiła się, opuszczając z żalem ramiona, kiedy starsza tuż obok niej zaśmiała się dźwięcznie, ujmując jej ramię. Pośpiesznie odsunęła córkę sprzed ekranu telewizora, obserwując, jak dwójka mężczyzn na nowo ginie w podawanych przez dziennikarki informacjach.

— Odpuść im, są zestresowani. Chodź, przymierzymy obie i gdy Vivienne skończy rozmawiać, spytamy ją o opinię — odparła Amelie, prowadząc rozczarowaną córkę do sypialni na drugim końcu domu.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz