21.

799 71 20
                                    

Usłyszałam trzask drzwi, który o mało co nie sprawił, że przejechałam czarną kredką po całej twarzy.

Parę dzieci chciało ode mnie autograf, oczywiście musiałem się zatrzymać. — Cash po zdjęciu butów wszedł do pokoju hotelowego i zajrzał do łazienki od której drzwi zostawiłam otwarte na oścież. — Nawet ja nie robię takiego bałaganu.

Daj mi spokój. — Warknęłam zdenerwowana na to, że nic mi tego dnia nie wychodziło.

Mężczyzna podszedł do mnie i stanął aż za blisko, bo zimno z jego kurtki przeszło na mnie. Odklejając mnie na chwilę od denerwowania się na mój makijaż złożył delikatny pocałunek na moich ustach, a ja nawet na chwilę się uśmiechnęłam.

Ale mam ciepłą kawę. — Schował za siebie ręce w których trzymał dwa papierowe kubki z plastikowymi nakładkami.

Jeśli jest ze starbucksa to dostaniesz w nos.

— Jak to tak kopać umierającego? — Wspomniał o swoich wciąż bardzo widocznych ranach na twarzy. Nie znikną tak szybko, nie ma mowy.

Każdego kto przynosi kawę ze starbucksa można kopać. — Założyłam ręce na piersi. Nienawidziłam kawy z większości sieciowych kawiarni, dlatego zawsze szukałam uroczych małych kawiarenek w których kawa była o niebo lepsza.

Jest z nero. — Uśmiechnął się szeroko.

Przejdzie. — Wyciągnęłam rękę aby wziąć swoją kawę, ale Cash schował ją jeszcze dalej, dając mi niespodziewanie jeszcze jednego buziaka w usta po czym podał mi kubek.

Twoi rodzice się załamią kiedy zobaczą mnie w takim stanie. — Stwierdził mężczyzna podchodząc do lustra i przejeżdżając palcem po zadrapaniach spowodowanych rozbitym szkłem.

Zakryję ci to.

Serio?

No jasne, nigdy ci tego nie mówiłam, ale mam świetne umiejętności w makijażu. Siadaj na łóżku.

— Bo co, nie dosięgniesz inaczej?

Zrobię ci wodoodporne neonowe kreski na oczach jak coś jeszcze dodasz. — Posłałam mu mordercze spojrzenie pomimo tego, że miał rację. Aby mu dorównać musiałabym mieć na sobie dziesięciocentymetrowe szpilki.

Cash posłusznie usiadł na łóżku zdejmując z siebie puchową kurtkę. Czekając aż zgarnę z kosmetyczki wszystko czego potrzebowałam popijał swoją kawę. Podeszłam do niego kładąc mój kubek, dwa korektory i różową gąbeczkę na szafce nocnej.

Okej, teraz jesteś za nisko. — Położyłam dłonie na biodrach.

Mężczyzna poklepał dłońmi swoje kolana, a ja podniosłam jedną brew.

— Jak chcesz. — Parsknęłam i wdrapałam się na jego kolana sięgając po kosmetyki leżące na szafce nocnej.

— Zielony korektor? I co ty chcesz z tym zrobić? — Zmarszczył brwi widząc jak wyciskam sobie na palec trochę zielonego korektora.

— Zobaczysz. — Odpowiedziałam w całkowitym skupieniu wklepując mu wszystko w zaczerwienienia najdelikatniej jak tylko mogłam aby nic go nie bolało.

Może nie udało mi się zakryć wszystkiego tak aby nic nie było widać, ale rany nie rzucały się przynajmniej w oczy tak samo jak wcześniej. I tak byłam w stu procentach pewna, że moja matka zainteresuje się jego śladami i nie zapomni o nie zapytać.

***

— Nie wiem czy to był taki dobry pomysł. — Mruknęłam opierając łokieć na drzwiach samochodowych.

Give it time // Matty Cash ff  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz