23.

738 63 15
                                    

Muszę zadzwonić do rodziców. Do Grealisha też. I do Bednarka. Kurwa, ja pierdole. — Cash krążył nerwowo po pokoju ściskając w dłoni swój telefon. Sam nie miał pojęcia co z nim zrobić w pierwszej kolejności.

Okej, spokojnie. Zadzwoń do rodziców, ja znajdę szybszy lot. — Wzięłam mojego laptopa na kolana i od razu wyszukałam jakąkolwiek stronę z najlepszymi opcjami lotów bez zbędnych i męczących przesiadek. Nasz lot miał być wieczorem, cały dzień planowaliśmy spędzić na mieście, ale w tej sytuacji nie mieliśmy ani trochę humoru na to.

Ten dzień chyba nie mógł być już gorszy, naprawdę.

Zarezerwowałam coś. — Odezwałam się gdy Cash odłożył telefon po obdzwonieniu już wszystkich.

Kiedy

Jutro o dziesiątej, to był najwcześniejszy lot.

Mężczyzna skinął głową i przejechał dłonią po całej swojej twarzy. Wory pod jego oczami ukazywały to jak bardzo zmęczony był.

To już byli wszyscy? — Spytałam. W tym momencie mój telefon zaczął brzęczeć w kieszeni mojej bluzy. — Widocznie nie. — Mruknęłam. — Za sekundę wracam. — Zmarszczyłam brwi widząc na ekranie zdjęcie Grealisha, które ustawiłam jako ikonkę jego kontaktu.

Hale?

— Grealish, co się dzieje? — Spytałam wychodząc na korytarz po delikatnym zamknięciu za sobą drzwi. Nie chciałam rozmawiać z nim przy Cashu. — Nie rozmawiałeś przypadkiem z Matty'm chwilę temu?

— Nie zostawiaj go teraz samego, proszę cię.

— Ja.... — Zaczęłam. — Ja nie miałam zamiaru go zostawiać. Skąd ci to... — Bełkotałam czując przypływ adrenaliny. Czy to było nawiązanie do propozycji, którą dostałam od Marka? Skąd Grealish mógł o tym wiedzieć?

Wiem, chodzi mi o to, że on nie przyjmuje dobrze takich rzeczy.

— Wydaje mi się, że radzi sobie w miarę dobrze jak na razie. — Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Choć faktycznie chodził nabuzowany od kolacji, ani razu jeszcze się nie rozkleił co mogło w zasadzie oznaczać wiele rzeczy. Nie miałam pojęcia jaka była jego relacja z jego babcią, nie zdążyliśmy o tym porozmawiać.

Wcale sobie nie radzi. W razie czego dzwoń do mnie, okej?

— Grealish przerażasz mnie. — Moje serce powoli podchodziło mi do gardła.

Wybacz, sam się zestresowałem tym wszystkim. Nie chcę po prostu żeby coś mu się stało. Głupio mi to mówić, ale gdyby była wielka tragedia, zadzwoń do Florence.

Gdyby nie fakt, że stałam na hotelowym dywanie na korytarzu, zwymiotowałabym od razu na miejscu, ale patrząc na okoliczności, ledwo się powstrzymałam.

Nie sądzę, że to będzie potrzebne.

— Ja też mam taką nadzieję, naprawdę. Trzymajcie się, widzimy się w Birmingham.

— Do zobaczenia. — Mruknęłam i rozłączyłam się. Wcisnęłam telefon do tylnej kieszeni jeansów i oparłam się o ścianę. Nie przyjmuje dobrze takich rzeczy? Żałobę każdy przechodzi inaczej, ale Grealish brzmiał tak jakby Cash miał nagle zamienić się we wściekłego wilkołaka.

***

Stojąc przed wielkim lustrem na naszym korytarzu poprawiłam moją czarną sukienkę, po czym narzuciłam na nią za dużą czarną marynarkę. Na sam koniec pomalowałam usta ciemną bordową pomadką. Coś było nie tak, moja twarz była wyblakła i całkiem wyprana z emocji. Może mój umysł był po prostu zbyt przytłoczony przeskakiwaniem z jednej trudniej sytuacji w drugą.

Give it time // Matty Cash ff  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz