13

136 6 0
                                    

Gdy wracaliśmy do domu, myślałam o Loreno. Obydwoje popełniliśmy błąd, ale tylko on za to zapłacił.
   - Chce jechać na cmentarz.
   - Po co?
   - Wiesz. - Zacisnął niezadowolony szczękę, ale spełnił moją prośbę.
   Nie byłam jeszcze u niego... Nie byłam w stanie, ale musiałam to w końcu zrobić. Flavio został ze swoim ochroniarzem w samochodzie, a wraz z Ugo poszliśmy. Kupiłam w budce kwiaty i znicz.
  Ręce mi drżały. Ugo wskazał mi grób mojego przyjaciela. Poczułam łzy pod powiekami. Grób zrobiony był z białego marmuru. Widniało na nim zdjęcie uśmiechniętego Lorenzo. Miałam już nigdy więcej nie widzieć tego śmiechu. Mieliśmy już razem nie przesiadywać na plaży. Mój Lorenzo.
  Pocałowałam zdjęcie. Położyłam bukiet czerwonych róż, a znicz umieściłam na środku grobu.
   Obiecywałeś mi, że zawsze będziesz przy mnie... Mam nadzieję, że tak jest - Mówiłam w myślach.

  Siedziałam wieczorem w bibliotece nadrabiając książkę. Wkurwiony Flavio miał na dole spotkanie. Prosił by mu nie przeszkadzać, ale gdy krzyki zakłóciły mój spokój zeszłam po cichu na dół, dostrzegając go z jakąś starszą kobietą. Mówili zbyt szybko i niezrozumiale bym mogła coś zrozumieć. Mój włoski nie był jeszcze niestety aż tak dobry.
  Kobieta odwróciła się nagle i mnie dostrzegła. Flavio powędrował za nią wzrokiem i zaklął.
   -To twoja żona ? - zapytała go.
   - Matko... - Matko?! Wiedziałam, że Flavio gdy miał dwadzieścia lat zabił ojca, gdy ten postradał rozum i chciał zacząć wojnę na skalę światową. Myślałam, że jego matka wtedy też zginęła.
   - Zejdź tu. - Nie wiedziałam co mam zrobić. Widziałam, że Flavio był wkuriwony, ale nie chciałam też stać jak ostatnia debilka na schodach.
  Zeszłam więc i się przywitałam.
   - Dzień dobry Neolia. - Wyciągnęłam do niej dłoń, ale ta jej nie przyjęła.
   - Ona jest w ciąży.
   - Matko...
   - Nawet tego nie miałeś zamiaru mi mówić?! - Flavio patrzył zdenerowowany na matkę. Nie odpowiedział jej, ta wściekła wyszła z domu, trzaskając za sobą drzwiami.
   - Ja przepraszam... Nie wiedziałam...
   - Po prostu idź... - Nie chcąc go zdenerwować poszłam do sypialni gdzie spędziłam resztę dnia.

   Przebudziłam się o drugiej w nocy, w pustym łóżku. Zachciało mi się pić, ale zapomniałam ze sobą zabrać wodę, więc niechętnie zwlekłam się z łóżka, założyłam na siebie szlafrok.
  Na korytarzu stał Ugo, kwinął głową i zaczął za mną iść. Gdy byłam na drugim piętrze usłyszałam jęki. Stanęłam wryta i nasłuchiwałam.
   - Ugo czy mój mąż sprowadził sobie do domu kochankę? - Spojrzał w bok. A to drań, pierdolony. - Daj mi broń! Dawaj mi kurwa pierdoloną broń Ugo! - Zawahał się przez chwilę, ale w końcu podał mi spluwę.
  Ruszyłam za dźwiękami wydobywającymi się z pokoju. Nawet nie zauważyli kiedy weszła. Posuwał ją od tyłu. Odbezpieczyłam broń i strzeliłam w sufit.
   - Co jest kurwa? - Pisnęła szmata. Flavio wyskoczył z łóżka gotowy do walki.
   - Neolia?
   - Tak kurwa, Neolia! Tolerowałam, że ruchasz inne, ale nie w naszym domu!
   - Może by nie ruchał innych, jakbyś go zaspokajała.
   - Zamknij się Hera. - Rudowłosa szmata uśmiechała się do mnie z wyższością.
   - Zabiłeś Lorenzo, a nawet się z nim nie całowałam! A ty sobie możesz ruchać inne?!
   - Neolia... - Próbował się do mnie zbliżyć, ale wycelowałam w niego.
   - A ty dziwko co się tak szczerzysz?
   - Bo jesteś żałosna. - Nie wytrzymałam i strzeliłam jej w nogę. Krzyknęła z bólu. Teraz to ja się uśmiechałam.
   Ugo podszedł do mnie od tyłu i zabrał broń. Nawet nie protestowałam.
   - Ty szmato!
   - Ugo zabierz ją do lekarza. - Ugo podszedł do Hery i wziął je na ręce.
   - Nie wiedziałem, że umiesz posługiwać się bronią.
   - Powinna umrzeć, jak Lorenzo. Powinieneś ty za to zapłacić! - Upadłam na kolana i zaczęłam płakać.
   - Przepraszam - Flavio ukucnął koło mnie. - Nie chciałem cię tak zranić. Chciałem by ton zapłacił cenę za to, że się do ciebie zbliżył.
   - Tobie nawet na mnie nie zależy! Jedynie na dziecku! - Zasłoniłam twarz dłońmi, by nie widział mych łez.
   - Kto ci tak powiedział. Myślisz że jakby tak było, to było to by mnie to obchodziło?
   - Co? - zapytałam nie rozumiejąc.
   - Gdy cię wtedy zobaczyłem na balu, serce mi zabiło mocniej. Nigdy tak nie miałem, a później wyszło, że jesteś w ciąży... Nigdy nie myślałem, że będę miał dziecko. - Słuchałam go, uspokajając się powoli.
   - To czemu się tak zachowujesz? Czemu mnie ranisz? - Otarłam oczy z łez i na niego spojrzałam.
   - Bo odpychanie cię mniej boli niż myśl o tym, że cię pokocham i stracę. - Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. Otarł pojedynczą łzę z mojego polika.
   - Ale odpychając cię, tracę cię. Wiem, że zabijając Lorenzo zniszczyłem wszystko,  ale obiecuję się bardziej postarać.
   - Spróbuj wsadzić kustasa w inną, a go stracisz. - zagroziłam.
   - Dobrze. Chodźmy spać. - Ucałował mnie w czoło i ucałował.

Zakazane Pragnienie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz