Rozdział 6

8.6K 860 207
                                    

— Naprawdę nie chcę, żeby nasza randka się kończyła — powiedziała, gdy razem z Russellem jechali widną. Chłopak zobowiązał się do odprowadzenia jej pod same drzwi. Zbliżała się dwudziesta pierwsza i River była przekonana, że Logan już stał pod drzwiami i odliczał każdą minutę. — Dziękuję, że mnie zabrałeś.

River miała rację myśląc, że ta randka będzie wyróżniała się pośród wszystkich, które mieli. Każda była świetna, ale ta była wyjątkowa. Nie chodziło o to, że poszli do kina, a Russell przez cały czas trzymał dłoń na jej udzie. Nie chodziło o to, że całą randkę żartowali i się całowali. Nie chodziło nawet o to, że Logan tak łatwo zgodził się na jej wyjście. I choć te wszystkie rzeczy były świetne, to nie one sprawiły, że ta randka była tak wyjątkowa.

O jej wyjątkowości świadczyły myśli jakie kłębiły się w głowie River. Była gotowa, żeby uprawiać seks z Russellem. I nie zamierzała robić tego dziś czy jutro. Ale chciała, żeby to się wydarzyło. Bo pragnęła Russella i on pokazywał, że odwzajemnia to uczucie.

Na samą myśl o tym w jej podbrzuszu zbierało się ciepło i pojawiał się przyjemny skurcz.

— Też dobrze się bawiłem — powiedział i uniósł jej dłoń do swoich ust, a potem złożył pocałunek na jej wierzchu. — Musimy robić to częściej. Zwłaszcza, że teraz jestem blisko.

River miała wiele obaw. Bała się, że przeprowadzka Russella tylko pogorszy ich relację, bo to duża zmiana. I owszem, zmieniło wiele. Ale wszystkie te zmiany był dobre. Nie mogła chcieć więcej. Wszystkich najbliższych miała blisko siebie. W każdej chwili mogła pojechać do Russella i zobaczyć go po mniej niż pół godziny. Dostęp do niego nigdy nie był tak prosty.

Poczuła kolejny pocałunek na wierzchu swojej dłoni. Uśmiechnęła się delikatnie i ułożyła dłoń na jego policzku. Był zimny i szorstki. To dziwne, bo całkowicie nie pasowało do tego jaki Russell dla niej był. Czasami zastanawiała się czy chłopak był taki przez cały czas. A może był tylko taki, gdy byli razem? Widziała jego nieprzyjemne oblicze, ale wciąż nie było to nic złego. Wiedziała, że nie wie o nim wszystkiego. Ale przecież mieli całą wieczność, żeby się poznać dogłębnie, prawda?

Dogłębnie.

Nagle w jej głowie pojawił się obraz, który sprawił, że zapiekły ją policzki. Uniosła wzrok na chłopaka i zadarła lekko głowę, żeby ich spojrzenia się spotkały. Ich różnica wzrostu czasami była uciążliwa, zwłaszcza, gdy chłopak musiał pochylać się do pocałunku. Ale uwielbiała ją, gdy się przytulali, bo czuła się, że idealnie pasuje do ramion Russella.

— Mówiłam poważnie — powiedziała po chwili. — Całkowicie serio.

— Tak, ja też nie chcę, żeby nasza randka się kończyła.

— Wiesz, że nie o to mi chodzi — powiedziała i poczuła, jak chłopak przesuwa dłonie na jej biodra i lekko je ściska. Po kilku chwilach jego prawa dłoń wylądowała na jej karku. Zaczął delikatnie gładzić go kciukiem.

Dziewczyna rozpływała się pod jego dotykiem. Za każdym razem. Nie potrafiła nauczyć się tego dotyku, choć próbowała. Chciała zapamiętać jakie to uczucie, ale za każdym razem spotykało ją coś innego. Jakiś malutki elemencik, który odróżniał jeden dotyk od drugiego. Jedne raz od drugiego razu.

— Nie chcę cię zmuszać.

— Nie zmuszasz — zapewniła go. — Naprawdę tego chcę. Z tobą.

— Nie myśl nawet o nikim innym.

W takich momentach pojawiało się to drugie oblicze Russella. Trochę mniej przyjemne, ale z jakiegoś powodu czuła jak motylki w jej brzuchu zaczynają robić kolejne okrążenia.

Czterech Ojców River Conway | TOM III ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz