Leo

3.6K 66 72
                                    

Dzisiaj  tak jak zwykle przyjechali wieczorem, akurat dziś wypadł chłopakom lekarz więc zastali mnie siedząca na korytarzu.

-Hailie czemu tu siedzisz? -nie spodziewałam się że zaraz usłyszę lodowaty głos mojego najstarszego brata.

-U chłopaków jest lekarz.

-Malutka nie bój się, będzie z nimi dobrze.

-Wiem Will.

-Mogą już państwo wejść. -zwrócił się do nas lekarz gdy wyszedł z sali.

Weszliśmy do sali a moi Bracia zaniemówili, najwyraźniej nikt ich nie poinformował że Shane się obudził.

-Cześć młody.

-Cześć Will.

-Jak się czujesz Shane? -zapytał Vince

-Dobrze

-Lekarz mówił że musi zostać tu jeszcze na 4 dni- wtrąciłam

-Zaraz są urodziny Dylana, pamiętacie? -Shane pamiętał o urodzinach brata chociaż sam był w szpitalu.

-Shane ty sie nie martw o moje urodziny, jesteś teraz w szpitalu i nie zawracaj sobie tym głowy.

-Pasuje nadrobić wszystkie  urodziny od Vincenta do Dylana. -poparł Tony

-Na razie jesteście w szpitalu- powiedział Will

-Chłopaki jakie wyjdziecie to wszystko nadrobimy- powiedziałam

Nastała noc więc była pora żeby iść spać. Dzisiaj jak wiedziałam że jest z nimi dobrze pojechałam na noc do domu z Dylanem, wiedziałam że z samego rana tam wrócę. Nie mogłam spać więc poszłam poszukać Dylana, wyszłam na korytarz ale gdy chciałam zaświecić światło dalej było ciemno. Wywaliło korki, podeszłam do sypialni z srebrną literą D. Zapukałam ale nikt nie odpowiadał. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam że Dylan już śpi, delikatnie weszłam do jego łóżka i przytuliłam go. Usnęłam.
Z rana jak większość chłopaków była w domu Vincent zadecydował że mogę wyjść na godzinę z Leo żebym sobie odpoczęła. O 12 Leo czekał na mnie pod rezydencją, przez sytuację z chłopakami bardzo zaniedbaliśmy nasz kontakt. Sonny cały czas za nami jeździł i chodził. Poszliśmy do galerii i kupił mi kwiaty.

-To dla ciebie kochanie.
-Dziękuję.

-Mam ci coś do powiedzenia.

-O co chodzi?

-Bardzo cię lubię i jesteś bardzo fajna dziewczyna ale muszę zerwać.

-Co? Dlaczego?

-Nie chce mieć dziewczyny która cały czas nie ma dla mnie czasu. Żegnaj Hailie.

-Leo?

Zostawił mnie w tej galerii i odjechał. Siadłam na ławce i zaczęłam płakać, bardzo mi na nim zależało ale jemu najwyraźniej nie. Sonny musiał to zauważyć i do mnie podszedł.

-Panno Monet wszystko w porządku?

-Sonny zabierzesz mnie do domu proszę?

-Jasne Panno Monet, chodźmy do samochodu.

Nikt w drodze powrotnej się nie odzywał, po powrocie do domu poszłam do swojego pokoju i zaczęłam płakać. Pokierowałam  się do szafki nocnej w której miałam żyletkę. Zrobiłam 10 dość głębokich ran, zawinęłam je w bandaż i ubrałam bluzę Shane'a. Jeszcze trochę płakałam ale musiałam zejść na dół na obiad więc się trochę ogarnęłam i zeszłam. Bandaże ewidentnie mi przesiąkły ale nie przejmowałam się tym, siadłam na miejscu obok Willa a na przeciwko mnie siedział Tony który musiał już wrócić do domu. Na mojej bluzie pojawiło mi się pare małych plam od krwi, Dylan to zauważył.

-Hailie ty się cięłaś?
-Nie.

-No przecież widzę. Chłopaki wy też?

-Przecież byśmy widzieli gdyby się cięła.-stwierdził Tony

-Też mi się tak wydaje- powiedział mój ulubiony brat.

-Tak? -powiedział i podwinął rękaw -to też widzieliście?-pokazał im swoje nadgarstki które były całe w bliznach -Hailie  rękawy do góry.

-Malutka?

Zrobiłam to, podniosłam rękawy a moje bandaże były całe czerwone. Chłopcy zaniemówili, wszyscy tępo patrzyli się na moje nadgarstki. Poczułam się niekomfortowo więc zakryłam z powrotem rany rękawami.

-Malutka? Dlaczego to zrobiłaś?
-Dziewczynko?

-Przepraszam. -wyszeptałam

-Nie musisz przepraszać, powiedz tylko dlaczego?- odpowiedział Tony

-Kiedyś widziałam jak Dylan to robi, myślałam że pomoże mi to po zerwaniu z Leo.

-Leo z tobą zerwał? -zapytał czule Will

-Tak, powiedział że nie chce takiej dziewczyny która nie ma dla niego czasu.

-Spokojnie Hailie. Będzie dobrze nie płacz.-powiedział Dylan.

-Nie przejmuj się nim młoda.

Obiad minął w smętnej atmosferze, Will co chwile na mnie patrzył ze współczuciem, tak samo jak każdy. Było mi przykro że sprawiłam im przykrość, nie chciałam jednak aby Shane się o mnie martwił bo bałam się że się mu pogorszy.



///////////// sory że dopiero teraz

Historia Rodzina Monet „Wypadki" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz