C H A P T E R. XXIV

169 14 44
                                    

M A Z I K E E N

W moim środku pojawił się strach, którego nie potrafiłam zrozumieć, a jak powszechnie wiadomo najgorszy jest lęk, przed czymś, czego nie można nazwać. Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu boimy się nieznanego. Jednak czasami ten strach może nas sparaliżować i uniemożliwić robienie postępów w życiu.

Mimo wszystko strach jest jedną z najbardziej podstawowych i pożytecznych emocji, jakich możemy doświadczyć. Na przestrzeni dziejów pozwalał nam stawić czoła niebezpiecznym sytuacjom i uciec od nich, ułatwiając przetrwanie. Dzięki niemu ludzie zdobywają cenne informacje w obliczu groźnej sytuacji. Zapamiętujemy, jakie było główne niebezpieczeństwo i jak sobie z nim poradziliśmy. I korzystamy z wiedzy na podobnych sytuacjach. Jednak istnieją również obawy, które opierają się w szczególności na braku tych informacji. Ma to miejsce wtedy, gdy czujemy strach przed nieznanym.

— Wybaczcie mi to małe zamieszanie, ale każdy normalny człowiek od czasu, do czasu ma ochotę kogoś zabić — zaczęła, a w jej głosie czuć było dość sporą nutę sarkazmu oraz cynizmu tak, jakby bawiła ją ta sytuacja.

I właściwie to przerażało mnie najbardziej.

Następnie kobieta uniosła rękę i złapała za swoje krótkie, blond włosy niemalże od razu za nie ciągnąć. Otworzyłam szerzej oczy, gdy po chwili ukazały mi się pierwsze pasma, krwistych włosów.

To wszystko od początku było kłamstwem.

— Kim ty jesteś? — powiedziawszy to, w końcu wypuściłam, gromadzące się w płucach powietrze. Czasami po prostu musiałam być odważna. Musiałam być silna. Czasami nie mogłam ulegać czarnym myślom. Musiałam pokonać te pieprzone diabły, które wpychały się do mojej głowy, z zamiarem wzburzenia panicznego strachu. Musiałam po prostu przeć naprzód, krok za krokiem, z nadzieją, że nawet jeśli się cofnę, to tylko trochę, tak, że kiedy znowu ruszę przed siebie, szybko nadrobię zaległości. — Kim ty, kurwa, jesteś?! — powtórzyłam znacznie oschlej.

Widziałam jak dłoń, w której znajdowała się broń, nagle lekko zadrżała, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Uśmiechnęła się szeroko, jakby była całkowicie zadowolona z siebie i z sytuacji, w której się znaleźliśmy.

Jam jest tą małą cząstką siły, co pragnąc dobra, zawsze zło zdziała — odparła dumne, cytując zmieniony przez siebie fragment Fausta i zbliżyła się do mnie o krok.

Strach, który oblał mnie, gdy tylko kobieta znalazła się niecały metr przede mną, sprawił, że nie wiedziałam co mam zrobić. To było dla mnie kurewsko dziwne, ponieważ jednocześnie, przez adrenalinę płynącą w mojej krwi czułam też śmiałość. Z jednej strony mózg podpowiadał mi, abym uciekała jak najdalej, a z drugiej uniosła hardo głowę, nie dając się zniszczyć. Byłam całkowicie rozdarta, pozostając pomiędzy tym wszystkim.

Instynktownie spojrzałam w stronę Wilsona, który również znajdując się w niemałym szoku, celował bronią w stronę Vivian.

Natomiast całą tę iście piękną scenerię oglądał, zakuty w kajdanki Burmistrz Meyer. Sądziłam, że również magicznie wyczaruje broń, jednak jak na moje zaskoczenie, on spokojnie się odsuną i usiadł z powrotem na fotelu, jakby zostawił tę całą robotę Chavez.

— Liczyłam, że gdy poznasz prawdę, w końcu będę mogła cię zabić, ale dlaczego akurat ja miałabym to zrobić? — zapytała nieoczekiwanie, wydając się na naprawdę zainteresowana tym tematem. — Nawet jeśli bym cię skrzywdziła, to przecież nie zniszczyłoby cię to tak bardzo, jak tego chcę, prawda? To musiałby być ktoś, komu ufasz. Ktoś, kogo podwójne zaboli twój krzyk albo ktoś, kogo potrójnie zaboli twoja cisza.

The Covenant of Silence [+18]Where stories live. Discover now