Rozdział 23

3.3K 234 30
                                    


Od dziesięciu minut kręciłam się po korytarzu i czekałam, aż Theo skończy rozmawiać z Richwoodem w jego gabinecie. Wreszcie drzwi otworzyły się, a na zewnątrz wyszedł stryj. Ubrany był w czarne spodnie i ciemnozieloną koszulę zapiętą po ostatni guzik.

- Jasmine, mogę cię prosić? - Miał poważną minę, która zwiastowała kłopoty. Niepewnie przekroczyłam próg jego przestrzennego, choć skąpo umeblowanego gabinetu z kremowymi ścianami i wyłożoną panelami podłogą. Poza drewnianym biurkiem, na którym stał jedynie zamknięty laptop, znajdował się w nim jedynie opustoszały regał. - Theo, czy mógłbyś poczekać na korytarzu? - powiedział do stojącego przy ścianie chłopaka stryj.

- Oczywiście.

Gdy zostaliśmy sami, Richwood poprosił, bym usiadła na czarnym krześle ustawionym po drugiej stronie biurka.

- Dzięki, ale postoję.

- Pozwól zatem, że ja usiądę. Wciąż czuję się pełny po obiedzie i najchętniej przespałbym resztę dnia. Niestety mam dziś wyjątkowo dużo pracy. Ale do rzeczy. - Położył ręce na blacie. - Theodore powiedział mi o swoich zamiarach. Przyznam, że trochę mnie zaskoczył. Nie przypuszczałem, że postanowi cię zabrać do Los Angeles. A już na pewno, że stanie się to tak szybko. Wygląda na to, że wzbudziłaś jego zaufanie.

- Czy możesz mi w końcu powiedzieć, o co chodzi? - powiedziałam lekko poirytowana tajemniczością Richwooda. - Gdzie właściwie chce mnie zabrać Theo? I dlaczego potrzebował do tego twojego pozwolenia?

Richwood pochylił się do przodu i spojrzał mi prosto w oczy.

- Proszę, pamiętaj, że jestem po twojej stronie. Jesteś moim największym skarbem i zawsze będę cię chronił.

- Przed czym chronił? Mam już dość tych wszystkich tajemnic! - podniosłam nieco głos.

- Nie mogę ci powiedzieć. Theodore musi to zrobić. Takie były warunki naszej umowy. Pojedź z nim do L.A., a wszystkiego się dowiesz. Tylko obiecaj mi, że nie zapomnisz, iż jestem twoim przyjacielem.

- Nie podoba mi się ta konspiracja - rzuciłam, a wtedy stryj wstał i spiorunował mnie wzrokiem.

- Obiecaj, Jasmine.

- Dobrze, obiecuję. - Przewróciłam oczami i zdenerwowana w pośpiechu opuściłam gabinet.

- Gotowa? - spytał chwilę później opierający się o ścianę Theo.

- Jeszcze pytasz? Obaj zachowujecie się jak natrętni sprzedawcy próbujący wcisnąć mi książkę z zaskakującym zakończeniem. Niby chcecie mi zdradzić co nieco na temat fabuły, ale jednak wiecie, że to zrujnuje efekt końcowy.

- Może masz rację... Uważam jednak, że musisz na własne oczy zobaczyć mój świat, by w pełni mnie zrozumieć.

- Zatem na co czekamy? Jedźmy do Los Angeles.

*

Godzinę później Kurt zatrzymał czarnego cadillaca na parkingu nieopodal dziesięciopiętrowego szpitala, przed którym stało kilka ambulansów.

- Jesteśmy na miejscu - oznajmił drżącym głosem Theo, po czym wysiadł pierwszy z pojazdu. Tymczasem siedzący obok Kurta ochroniarz zerkał na mnie przez ramię i czekał na moją reakcję.

- Chodźmy - powiedziałam do niego, zanim otworzyłam drzwi.

Wkrótce weszliśmy we trójkę do windy i wjechaliśmy na szóste piętro. Kątem oka zerkałam na Theo, który zaciskał pięści i przygryzał dolną wargę. - Dobrze się czujesz?

The Candidates. Panna Richwood (Tom 1) [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz