Dochodzące zza okna dźwięki, obudziły Lilly. Dziewczyna ostrożnie otworzyła oczy i przetarła powieki. Do jej uszu dobiegł śpiew ptaków. Zerknęła w okno. Trzy bogatki, które tak uwielbiała, siedziały na parapecie okna i wpatrywały się w nią czarnymi, błyszczącymi oczkami. Jeden z ptaków zastukał kilka razy dzióbkiem o szybę. Na jej twarzy niemal natychmiast pojawił się szeroki uśmiech.
— A co wy tutaj robicie, szkraby? — nadal jeszcze zaspana, szeroko ziewnęła i przeciągnęła się w łóżku.
Obudziła się dzisiaj wyjątkowo zrelaksowana i szczęśliwa. Dopiero po chwili, gdy zorientowała się, że znajdowała się w sypialni Cartera, wzdrygnęła się. Poczuła, jak ze wstydu zaczęła palić ją cała skóra. Wspomnienia wczorajszej nocy zaczęły powracać do niej ze zdwojoną siłą, w wyniku czego jej serce zaczęło mocniej bić. Niepewnie odwróciła się na drugi bok, ale od razu spostrzegła, że mężczyzny nie było obok niej. Była zupełnie sama.
Chwilowa ulga zamieniła się w niepewność. Z jednej strony cieszyła się, że nie musiała teraz, zaraz po przebudzeniu spoglądać mężczyźnie w oczy. Sytuacja między nimi była tak skomplikowana, że nie wiedziałaby, jak ma się zachować. Z drugiej jednak strony obawiała się, że skoro nie było go już w pokoju, to mogło oznaczać, że żałował tego, co się wczoraj wydarzyło. Natłok emocji, który z każdą sekundą w niej narastał, był ogromnie przytłaczający.
Podniosła się do pozycji siedzącej i oparła o wezgłowie łóżka. Przyłożyła dłoń do klatki piersiowej i wzięła głęboki oddech. Musiała się uspokoić. Nerwy nie były teraz dla niej dobrym sprzymierzeńcem. Spojrzała w kierunku ściennego zegara, który wskazywał już godzinę dziesiątą. Przymknęła powieki, przypominając sobie minioną noc. Jeszcze choć przez chwilę chciała rozkoszować się tymi pięknymi wspomnieniami. Tego nikt nie mógł jej zabrać. Jego dotyk, pocałunki, pieszczoty... wszystko to przypominało jej, jak wyjątkowo się czuła. To naprawdę była najlepsza noc w jej życiu. Nikt, nigdy tak prawdziwie jej nie pożądał i nie dał jej tyle przyjemności. Przyłożyła drżące dłonie do piekących policzków.
Jak to możliwe, że pomimo tego, co ich dzieliło, oboje dali się ponieść pożądaniu i spędzili ze sobą tak upojną i gorącą noc?
Zamrugała kilka razy, czując, jak w kącikach jej oczu zgromadziły się łzy wzruszenia. Na wspomnienie tego, jak dobrze czuła się w jego silnych ramionach, mimowolnie się do siebie uśmiechnęła. Była naprawdę szczęśliwa. Bała się jednak, że Carter nie będzie podzielać jej entuzjazmu. Nie było go w pokoju, wyszedł...
Co, jeśli żałował tego, co się stało? W końcu, jeszcze niedawno była jego zleceniem. Powinien być profesjonalistą, a dał się ponieść emocjom.
Nie rozumiała jeszcze swoich uczuć, ale dla niej, ta noc nie była podyktowana jedynie zwykłą potrzebą bliskości. Ten niebezpieczny mężczyzna stał się jej naprawdę bliski. Cieszyła się, że dzięki wczorajszemu przyjęciu mogli się do siebie zbliżyć.
Co się z nią działo? Jeszcze chwilę temu, omal nie zginęła z jego ręki, a teraz... naprawdę zaczynało jej na nim zależeć. Chciałaby, by teraz był przy niej, pocałował ją, przytulił i znów wyszeptał, tak jak wczorajszej nocy, że marzył o tej chwili od dawna...
Nie potrafiła już dłużej siebie okłamywać. Czyżby mogła się w nim... zakochać?
Poczuła, jak samotna łza spłynęła jej po policzku. Nigdy nie sądziła, że będzie jeszcze w stanie otworzyć przed kimś serce. Przez ponad dziesięć lat żyła w związku z mężczyzną, który ją zniszczył. To jemu pierwszemu oddała swoje serce, a on w zamian za to, podeptał je i wyrzucił na śmietnik, jak zużytą zabawkę, na której mógł wyładowywać swoje frustracje. A teraz, po tym wszystkim, co przeszła, poczuła coś do mężczyzny, który jeszcze niedawno wywoływał w niej paraliżujący lęk.
CZYTASZ
Zlecenie. Serce Zabójcy. | +18 [KOREKTA] ✓
RomanceOna. Kobieta o twarzy anioła i sercu pełnym bólu i tłumionej przez lata bezsilności. Jeszcze 10 lat temu była wielką romantyczką, która wierzyła w prawdziwą i szczerą miłość aż po grób. Teraz w jej oczach widać jedynie smutek i żal... do samej siebi...