better than revenge

10.4K 401 994
                                    

„Znajdź swój ogień i nie bój się palić mostów, które zasługują na upadek" - R.H. Sin

Michael's pov.

- Michael wiesz, że nie lubię się prosić. - odzywa się do mnie.

Przed chwilą wyszedłem na balkon zapalić. Nadal boli mnie praktycznie cała twarz po wczorajszym wieczorze. Naprawdę nie mam zamiaru znowu dać się pobić, dlatego nawet jej nie odpowiadam.

Wczoraj było bardzo intensywnie. Kiedy Olivia bez pytania wbiła mi się do pokoju, nie wiedziałem jeszcze, jakie jej zachowanie przyniesie konsekwencje. Myślałem, że będzie jak zwykle. Przyjedzie, pogada te swoje farmazony i po prostu sobie pójdzie, kiedy zauważy, że w ogóle mnie one nie ruszają. Tak jednak nie było. Przez ten cały jej teatrzyk muszę teraz cierpieć. Jakby tego wszystkiego było mało, jest jeszcze Rose.

Wyciągnęła mnie z tego całego syfu bez najmniejszego wahania. Muszę przyznać, że byłem zaskoczony jej zachowaniem. Nadal nie potrafię do końca rozgryźć, jaki miała w tym wszystkim motyw. Próbowałem jej później przemówić do rozsądku, ale jak zwykle nie chciała mnie słuchać. Zamiast tego jeszcze się na mnie wydarła. W tamtym momencie już kompletnie zbiła mnie z tropu. Powinna była po prostu wyjść i mnie zostawić. Mimo wszystko tego nie zrobiła. Tylko po co jej to do cholery było?

Cameron dobrze zrobił. Na jego miejscu też bym dał sobie w mordę. Może nie kierowały nim odpowiednie pobudki, ale zasłużyłem na każdy wymierzony przez niego cios. Powinien to zrobić już lata temu.

Dlatego się nie broniłem. Chciałem, żeby kontynuował. Uznałem, że to może być jedyny sposób, żebym pozbył się tego pieprzonego poczucia winy, które dalej mnie prześladuje.

Powiedziałem o tym wczoraj Rose. Nie o wszystkim, ale dałem jej wyraźnie do zrozumienia, że Torres dobrze zrobił. Jej reakcja na moje słowa też nie była normalna. Najbardziej jednak zdziwiło mnie to, co powiedziała później. Była niedorzeczna.

Zawsze uważałem, że jest bardziej rozsądna, ale najwyraźniej też ma jakieś słabe strony. Brzmiała wczoraj tak, jakby za wszelką cenę chciała mi pomóc albo mnie jakoś „naprawić". Problem w tym, że to niemożliwe, tylko Rose jeszcze o tym nie wie.

Mimo wszystko jakimś cudem, czego bym nie zrobił, ciężko mi ją do siebie zrazić. Mam wrażenie, że nawet im bardziej chore rzeczy mówię, czy robię, tym bardziej się do mnie zbliża. W tym momencie zastanawiam się, czy to faktycznie ze mną jest coś nie tak, czy może z nią.

Przerabiałem już wiele razy relacje, w których jakaś dziewczyna próbowała mnie „naprawiać". Żadna z nich nie skończyła się dobrze. Nie ważne czy to były zwykle koleżanki, czy łączyło nas coś więcej. Stąd też wzięły się słowa Olivii, która stwierdziła, że: „nikt oprócz niej ze mną nie wytrzyma". Czy kłamała?
Może jest w tym jakieś ziarno prawdy. Przeszedłem przez tyle syfu, że nie sądzę, żeby ktokolwiek dał radę po tym ze mną wytrzymać.

- Michael, czy możesz po prostu się zgodzić i przestać szarpać mi nerwy? - pyta.

Spoglądam na nią ukradkiem. Jest już widocznie zniecierpliwiona oczekiwaniem, ale ja nadal nie jestem przekonany. Ten jej cały „genialny plan" ma wiele luk i wad. Zwłaszcza że dzisiaj przyjeżdżają moi znajomi, łącznie z Ashley. Nie trzeba wiele, żeby coś się posypało.

- To się nie uda. - stwierdzam, wypuszczając dym z ust.

Widzę, jak uważnie mi się przygląda, marszcząc przy okazji brwi. Zaciąga się swoim papierosem i kręci głową.

- Wiedziałam, że tak będzie. Równie dobrze mogłam ci o niczym nie mówić.

Delikatny wiatr rozwiewa jej długie włosy w momencie, kiedy zapewne głowi się, jak z tego wyjść bez mojej pomocy. Problem w tym, że choćby nie wiem, jak długo myślała i tak nic z tego nie wyniknie. Dobrze wie, że mnie potrzebuje. Może i jest nierozsądna i nieostrożna, ale na pewno nie jest głupia.

play with fireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz