Rozdział 31

2.3K 179 6
                                    


Punktualnie o wpół do ósmej zeszłam do holu ubrana w długą, bordową sukienkę z długimi rękawami, do której Jocelyn dobrała złoty naszyjnik, kolczyki i czarne szpilki. O dziwo nie miałam problemu z chodzeniem na obcasach. Makijażystka zaś obrysowała mi oczy czarną kredką i pomalowała usta krwiście czerwoną szminką. Najbardziej jednak zaskoczyła mnie fryzjerka, która zaproponowała mi stylizację pixie z grzywką na jednym boku. Gdy sprawdziłam w wyszukiwarce Google, co miała na myśli, aż zakręciło mi się w głowie.

„RATUNKU!!! FRYZJERKA CHCE MNIE OBCIĄĆ NA KRÓTKO!!!" – napisałam przerażona do Katie. Nie po to tyle lat zapuszczałam włosy, by teraz się ich pozbywać. Na szczęście skończyło się tylko na prostowaniu i podcięciu końcówek.

– Wyglądasz przepięknie – powiedział wpatrzony we mnie stryj. Ubrany był w czarne spodnie od garnituru i niebieską koszulę. Po raz pierwszy chyba widziałam go z nieprzystrzyżonym zarostem i poczochranymi włosami.

– Gdybym wiedziała, że to luźna impreza, uprzedziłabym JHugh, by mnie tak nie stroiła – powiedziałam, wpatrując się w niego ze zdziwieniem. Spodziewałam się raczej smokingu i muchy.

– Ubrałem się tak, byś mogła świecić w pełni swoim blaskiem – wyjawił Richwood. – To ty będziesz dziś gwiazdą. Właściwie to jesteś nią od pierwszego dnia, gdy się tu zjawiłaś. – Zaczekał, aż do niego podejdę, po czym chwycił moją dłoń i pochylił się do przodu, by ją ucałować. – Zapraszam do limuzyny – powiedział po tym, jak się wyprostował.

Niespełna godzinę później zatrzymaliśmy się przed przeszkloną, wysoką na dwa piętra willą ze znajdującą się w centralnym punkcie wieżyczką. Budynek nie różnił się zbytnio pod względem rozmachu od domów mieszkańców Hidden Hills. Po opuszczeniu pojazdu spostrzegliśmy zmierzającego w naszą stronę lokaja.

– Dobry wieczór, panie Richwood. W imieniu gospodarzy dziękuję za zaszczycenie nas swoją obecnością.

– Witaj, Clive. – Stryj podał mu rękę. – Czy mi się zdaje, czy sporo schudłeś od czasu naszego ostatniego spotkania?

Ciemnoskóry brunet w średnim wieku odpowiedział zachowawczym uśmiechem, a następnie zaprowadził nas do wejścia. Chwilę później znaleźliśmy się w rozświetlonym, minimalistycznie urządzonym wnętrzu, którego jedynymi ozdobami były nieliczne szklane dodatki. W pomieszczeniu przebywało kilkunastu elegancko ubranych gości, których rozmowy zagłuszały wybrzmiewającą z głośników muzykę klasyczną. Parę osób na widok Richwooda przerwało rozmowy i ruszyło w naszą stronę.

– Bernardzie! Kopę lat! – zawołał niski, łysawy mężczyzna z podkręconym wąsem i małymi, prostokątnymi okularami.

– Eee... Witam. – Po minie stryja domyśliłam się, że nie miał pojęcia, kim był jego rozmówca. Z opresji uratowało go dwóch starców, członków Silver Seven. Byłam pewna, że widziałam ich w tłumie na sali balowej podczas niedawnego zjazdu.

Mniej więcej trzy minuty później do Richwooda podeszła ubrana w krótką, żółtą sukienkę blondynka po pięćdziesiątce. Niejedna trzydziestolatka pozazdrościłaby jej tak zgrabnej figury.

– Chciałabym ci tylko przypomnieć, przystojniaku, że w zeszłym roku zaprosiłeś mnie do swojego hotelu na Malediwach. Nieładnie tak nie dotrzymywać słowa. – Wyraźnie podpita kobieta pogroziła mu żartobliwie palcem.

– Nie zapomniałem, Liz, natomiast prace remontowe uległy opóźnieniu i hotel wciąż czeka na otwarcie. – Po tych słowach podszedł do niej i objął ją w biodrach. – Gdy tylko ruszymy, jako pierwsza zamieszkasz w królewskim apartamencie.

The Candidates. Panna Richwood (Tom 1) [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz