awakening

10.3K 353 777
                                    

Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, jak wyglądałoby wasze życie, gdyby ta jedna rzecz się w nim nie wydarzyła?

Wczorajszej nocy nie mogłam zasnąć. Bardzo długo myślałam o tym całym wieczorze, ale zdecydowanie najbardziej skupiłam się na jego zakończeniu.

Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego idę na wojnę sama ze sobą, dla kogoś takiego jak on? Nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Nie umiałam nawet znaleźć żadnego sensownego powodu, tłumaczącego nagłą zmianę w moich zachowaniu i myśleniu. Logiczne wytłumaczenie tej sytuacji niestety nie istniało.

Tym prostym sposobem leżąc już późną nocą w łóżku, doszłam do jednego konkretnego wniosku. Opuściłam gardę. Była to ostatnia rzecz, jaką chciałam zrobić, a jednak to właśnie się stało. Po raz kolejny popełniłam dokładnie ten sam błąd, co zawsze. Jednak teraz było już za późno, żeby cofnąć czas. Jeżeli sama nawarzyłam sobie tego piwa, to je wypiję.

Powiedziałam wczoraj Michaelowi prawdę o tym, jak się czuję. Działałam w emocjach, więc to zdecydowanie nie była przemyślana decyzja. Była pochopna i spowodowana jedynie bezsilnością, która towarzyszyła mi już od jakiegoś czasu.

Nie potrafię nawet określić momentu, w którym zaczęło mi na nim zależeć. Nie mogę jednak wypierać faktu, że to się stało. Najgorsze w tym wszystkim jest, że w jakiś sposób się przed nim otworzyłam i zostałam zupełnie zignorowana. Zachował się tak, jakby w ogóle nie słyszał moich słów. A może one go po prostu nie obchodziły? Tak czy siak, był za bardzo skupiony na sobie.

Od początku wiedziałam, w co się pakuję, przecież to nie tak, że jestem ślepa. White jest cholernym egoistą i nie jest to żadna nowość. Odkąd go poznałam, dokładnie tak się zachowywał, więc co się nagle zmieniło?

Nie wiem, co działo się ze mną przez ostatnie dni. Cokolwiek zaczęło się we mnie budzić, kiedy się do siebie zbliżaliśmy, nie było dobre. On sam mi to z resztą przecież powiedział, a ja i tak ślepo brnęłam w ten syf. Za wszelką cenę próbując go uratować.

W momencie, kiedy to sobie wczoraj uświadomiłam, zaczęła budzić się we mnie złość. W mojej głowie nagle pojawiło się niebywale wiele pytań.
Jak on mógł się tak zachować?
Jak ja mogłam być na tyle głupia, żeby próbować go jeszcze usprawiedliwiać?

Ogień wznieca się powoli. Wszystko zaczyna się od małego, prawie niewidocznego płomyka. Na samym początku wydaje się nieszkodliwy i niepozorny. Robi się groźny tylko wtedy, kiedy sprzyjają mu warunki. Kiedy spotyka na swojej drodze coś, co może spalić. Tylko wtedy jest w stanie z czasem zmienić się w pożar, który potrafi rujnować całe miasta.

Skoro Michael tak chce to rozegrać, nie mam zamiaru mu się dłużej sprzeciwiać.
Mam dość poczucia bezsilności. Muszę sobie wreszcie uświadomić, że nie wszystkim da się pomóc. Nie mam zamiaru ponownie robić z siebie idiotki. Wystarczająco się już przed nim odsłoniłam. Najwyższy czas schować ten cholerny sentyment do kieszeni.
Jeśli White chce wojny, to ją dostanie.

I nagle cały mój smutek i współczucie bardzo szybko zmieniły się w czystą furię.

***

- Jesteś pewien, że wyjechał? - pytam, bo chyba do końca w to nie dowierzam. - Tak po prostu nas tu zostawił?

- Najwidoczniej. - odpowiada mi Luce. - Chyba nie mógł już znieść tej presji. Zresztą zupełnie mu się nie dziwię.

Zatrzymuję się na moment w miejscu, żeby spojrzeć na mojego przyjaciela. Ma na sobie czarne spodnie dresowe i zieloną bluzę marki Jordan. Dzisiejszy dzień jest trochę chłodniejszy, więc ja również jestem w szarej bluzie i dżinsowych szerszych spodniach. Rozmawiamy, spacerując po ogromnym zielonym terenie, otaczającym hotel. W tym momencie stoimy niedaleko zagrody dla koni.

play with fireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz