Shipowanie

3 0 0
                                    


Salem czuł się dziwnie stojąc przed lustrem w łazience Emilii, w swoim szkolnym mundurku. Czuł się dziwnie wychodząc na przystanek, choć proponowała, że go podwiezie. Czuł się dziwnie wchodząc do szkoły, gdzie jego osoba już dawno przestała robić na kimkolwiek jakiekolwiek wrażenie z racji, że był 'dzieciakiem Szeptacza', choć oczywiście zdarzały się jeszcze jakieś nieprzyjemne spojrzenia.

Teraz czuł je jednak na sobie. Nie miał wątpliwości, że miały coś wspólnego z nagłówkiem Aktualności Dresdeńskich głoszących głośno i wyraźnie, że Gabriel d'Albert de Luynes został postawiony przed sądem na wniosek swoich dzieci. Emilia wygłosiła przed nim mowę, że nie powinni go w to wciągać i że osobiście porozmawia z redaktorem Aktualności. Salem doceniał jej frustrację, ale nie widział w tym większego sensu. Artykuł w końcu nie kłamał. Salem wypiął się na swoim ojcu. Równie dobrze mógł podpisać wniosek razem z Emilią i Abrahamem, to że tego nie zrobił nie miało za dużego znaczenia, bo i tak czuł, że się przyczynił.

Przez pierwsze dni spędzone z Emilią w jej nie za dużym mieszkanku czuł się nijako. Zbyt zmęczony, żeby się rozpaść i zbyt smutny, żeby zrobić cokolwiek innego niż po prostu istnieć. Nie chciało mu się myśleć. Chciał poddać się prądowi wydarzeń, tak jak dawniej, i móc ignorować to wszystko co sprawiało, że musiał wybierać którąś ze stron. Można by nazwać go tchórzem, ale Salem odnajdywał spokój w takim stanie. Nie można było go skrzywdzić, jeśli nic go nie obchodziło.

Zadziwiająco jednak zauważył, że nadal dużo spraw go obchodziło. Obchodziła go szkoła, ostatnia klasa liceum. Obchodziło go, żeby Emilia się o niego nie martwiła, dlatego nadal z zaparciem stawiał na swoim. Wmawiał sobie, że udaje, że w ten sposób manipuluje siostrą, chcąc dać jej iluzję, że nadal próbuje być od niej niezależny, ale po pewnym czasie zrozumiał, że oszukuje tylko samego siebie. Obchodziły go też Żółwie, nie licząc może Felixa i Sawy, o których dramatycznym występie dowiedział się na pierwszej wrześniowej sesji klubu. Sawy nie było, ale Agnieszka zapewniała wszystkich, że wrócą z podkulonym ogonem i przeprosinami.

– Nie mogę nawet powiedzieć, że jest to pocieszająca perspektywa – powiedział wtedy James i Salem nie był zaskoczony, że ani on sam ani nikt z Żółwi nie robił wielkiej sprawy z jego statusu Szeptacza.

To jakoś tak ze sobą współgrało w taki harmonijny sposób. Nie było nic złego w tym, że James był Szeptaczem. Nie było to nawet bardzo zaskakujące, jak Salem szybko zauważył. Był jedynie wkurzony, że dowiedział się ostatni, dlatego w trochę dziecinnym geście ignorował wszystkie wiadomości Jamesa.

Może gdyby tego nie robił to nie byłby tak zaniepokojony odczytując wiadomości od nieznanego numeru, gdy sprawdzał na raz to wszystko, co dostał przez ostatnie kilka dni i to tuż przed lekcją matematyki.

[nieznany numer]

07:00

Wiem, co wydarzyło się w 1983.

Znajdowała się tam kolejna wiadomość, wysłana następnego dnia.

[nieznany numer]

07:00

Mogę ci pomóc.

I jeszcze jedna z tego ranka.

[nieznany numer]

07:00

Gabriel zapłaci za swoje grzechy.

Salem poczuł dreszcz przechodzący mu po plecach, kompletnie zapominając, że był środek dnia i że był w szkole. Czuł się jednak tak wytrącony z rytmu, nie wiedząc kto do niego pisał, kto mógł mieć jego numer i czy powinien w ogóle coś odpisać, że doszedł do wniosku, że siedzenie na dwóch godzinach matematyki i angielskiego były ostatnimi rzeczami, których teraz potrzebował.

Dzieci CiszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz