SZESNAŚCIE

475 71 4
                                    

Z całych sił staram się, żeby to był koniec, ale wiem, że nie potrafię.

Nie otwieram oczu, ale mam świadomość, iż już się obudziłam. Cholerną świadomość, która nie da mi już spokoju. Zmysły zaczynają się wyostrzać. Czuję szortstki materac pod dłońmi i słyszę przyciszone konwersacje. W końcu uchylam powieki. Moi rodzice siedzą na krzesłach przy skraju łóżka i rozmawiają cichymi głosami.

-...czego? Jak to się stało?-mówi ojciec.

Matka milczy.

-Co zrobiliśmy źle? W którym momencie?-kontynuuje.

-Ty nic-chrypię.-To wszystko jej wina.-Unoszę palec i wskazuję na rodzicielkę.

Momentalnie zalewa się łzami. Zrywa się z miejsca i już nie ma jej w pokoju.

Mężczyzna posyła mi pytające spojrzenie.

-O czym ty mówisz, Cherrie?-pyta wlepiając we mnie swoje oczy.

-Może lepiej, niech ci sama powie...-warczę, ale nagle brakuje mi tchu. Kolejny raz świadomość mnie opuszcza.

__________

Króciutki, bo nie mam pojęcia, jak mogłabym to rozbudować. Ostatnie rozdziały będą raczej krótkie.

Czy mi się wydaje, czy pierwszy raz ktoś się tnie w stopy?

Gdzie jesteście, moi kochani czytelnicy?

Artystka✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz