𝐒𝐂𝐄𝐍𝐀 𝐗𝐗𝐕𝐈𝐈

25 4 0
                                    

Gospodarz, Staszek

STASZEK
Cy pon słyszą, co sie dzioło:
teraz sie tak wicher wzdon,
jak odjechał stary pon.

GOSPODARZ
Toś ty przywodził starego,
tego pana w delii, w pąsach?

STASZEK
Kiela tego, tela tego,
złote iskry miał na wąsach,
a ta delijo pąsowa,
to jak ogień, jak płomieniec,
Końa koń diabeł, czart, odmieniec.

GOSPODARZ
Koń siwy, czaprakiem kryty,
czaprak tkany, rozmaity.

STASZEK
U siodła pistolców dwoje.

GOSPODARZ
I lira przez siodło zwisła.

STASZEK
Wszystko jakbyście widzieli…

GOSPODARZ
Gdziesi, kiedyś coś widziałem…

STASZEK
Przy samiuśkim koniu stałem;
szkapa jak ogonem świsła —
skąd ta u niej tako siła —
to pysk Kubie osmaliła.

GOSPODARZ
Kuba strzymał?

STASZEK
A, psiawiara,
nijak strzymać się nie dała,
ino het ogonem prała,
żeśmy oba sie chycili
uzdek — aż i dosiadł Stary.

GOSPODARZ
Siadł, pojechał —

STASZEK
A cy cary,
koń — jak ony nań sie zwalił,
jakby wągle w nim rozpalił:
ogniem piernół, ogniem łysnął,
jak się naroz bez płot cisnął,
mnie i Kubie pysk osmalił. 

GOSPODARZ
A wszelki duch Pana Boga:
na zegarze po północku.

STASZEK
Została zguba u proga…

GOSPODARZ
Zguba!?

STASZEK
podaje Gospodarzowi złotą podkowę

Na!

GOSPODARZ
Złota podkowa —

STASZEK
Błyskotała sie na błocku.

GOSPODARZ
Wymowniejsze niźli słowa:
znak widoczny, oczywisty,
że zawitał gość ognisty
na stepowym siwym koniu,
z lirą dzwoniącą u siodła:
orły, kosy, szable, godła!

Wesele | 𝐒. 𝐖𝐲𝐬𝐩𝐢𝐚𝐧́𝐬𝐤𝐢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz