Prolog

148 9 0
                                    

- Do prawdy nie spodziewałem się pani, panno Losèin - mruknął Albus Dumbledore zza swoich okularów połówek. Siedział w swoim fotelu, gładząc dłonią śnieżnobiałą brodę i przyglądał się dziewczynie rozłożonej wygodnie na krześle po drugiej stronie biurka. Wysokie szpilki dodawały jej nieco wzrostu. Czarna sukienka do kolan podkreślała jej kształty, ale także zasłaniała tatuaż, znajdujący się na jej lewym przedramieniu. Blada cera perfekcyjnie kontrastowała z materiałem sukni. Głęboki dekolt z pewnością wplątał w zakłopotanie i rozproszył niejednego mężczyznę. Blond włosy do ramion kręciły się w perfekcyjne fale i podkreślały rysy twarzy. Pełne, kształtne usta podkreślone czerwoną szminką zwabiały i kusiły mężczyzn, którzy nie mogli oprzeć się aurze otaczającej tajemniczą kobietę. Niebieskie i zimne niczym lód oczy z błyskiem zainteresowania patrzyły na profesora siedzącego naprzeciw jej. Zupełnie nie zmienił się od czasów kiedy widzieli się po raz ostatni na sali rozpraw w Ministerstwie Magii. Albus już wtedy wiedział, że uniewinnienie tej ociekającej seksapilem kobiety będzie dużym problemem w jego perfekcyjnie ułożonym planie.

- Lubię zaskakiwać, dyrektorze - odparła w końcu zalotnie kobieta.

- Interesujące...

- Cóż takiego? - zapytała z błyskiem rozbawienia w oczach.

- Panno Losèin z pewnością ma pani wiedzę, aby zostać nauczycielką starożytnych run- mruknął, zerkając na dokumenty leżące przed nim.
- Aczkolwiek nie jest pani osobą, którą chciałbym zatrudnić na tym stanowisku. Oboje wiemy z jakiego powodu.

- Panie Dyrektorze- wymruczała sarkastycznie.
- To przeszłość - dodała już po chwili całkiem obojętnie, a jej wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Dumbledore'a.

- Vindo... - mruknął, ściągając okulary. Przetarł delikatnie oczy po czym założył przedmiot z powrotem.
- Możesz uważać mnie za starego głupca, ale ja nim nie jestem.

- Nie uważam tak, Dyrektorze.

- Więc czego tu szukasz? - zapytał przyglądając się jej uważnie.

- Schronienia. Ukrycia. Miejsca gdzie... gdzie Czarny Pan nie będzie w stanie mnie dorwać - rzuciła, spoglądając na starca, który spojrzał na nią, unosząc brew w teatralnym zdziwieniu.

- Czyżbyś zaczęła się obawiać, Vindo? - zapytał dyrektor, a blondwlosa kobieta drgnęła nieco po czym wstała z krzesła i ku zdziwieniu Dumbledore'a podeszła do jednego z najbliższych okien. Wyjrzała na błonia i zamarła, wpatrując się w ujrzany widok. Tam również nic się nie zmieniło. Hogwart jakby zatrzymał się w czasie i tylko coroczna zmiana nauczyciela Obrony przed Czarną Magią wprowadzał jakieś zmiany. Po kilku minutach odwróciła się nagle, jej spojrzenie było zdeterminowane, ale i nieco zdenerwowane. Szybkim krokiem podeszła do biurka i podciągnęła lewy rękaw sukni, ukazując dyrektorowi tak doskonale znany jej tatuaż, będący symbolem jej największego, życiowego błędu.

- On powraca Dumbledore - rzuciła starając się opanować ton, przy czym porzuciła całą swoją uprzejmość.
- I w końcu wróci. A ja zbyt dużo powiedziałam, bym została miło przyjęta.

- Nie przejmuj się, Vindo. Nikt z tych, którzy odpowiedzą na wezwanie nie zostanie mile powitany.

- Nie bądź cyniczny, Dumbledore - syknęła zirytowana.

- Nic nie rozumiesz! - dodała nieco histerycznie, krążąc po gabinecie.

- Ja nie mogę tam wrócić. Nie mogę tak znowu żyć - szepnęła, oparłszy ręce o blat biurka.

- Czyżby wróciło ci sumienie? Czy dotarło w końcu do ciebie to co robiłaś przez te lata? - zapytał spokojnie dyrektor.

- Na słodkiego Salazara, Dumbledore! Nie o to chodzi - powiedziała, zajmując swoje poprzednie miejsce.

Armes de la mort || Severus Snape حيث تعيش القصص. اكتشف الآن