Otwieram oczy, rezygnując z prób ponownego zaśnięcia. Zerkam na zegarek, jest za dziesięć piąta. Fantastycznie. Nie dość, że poszłam spać koło pierwszej, to wstaję o nierealnej godzinie. Podnoszę się z łóżka i maszeruję w stronę łazienki.Po powrocie do pokoju podchodzę do drzwi balkonowych. Za oknem, jest jeszcze ciemno, ale już niedługo zacznie wschodzić słońce. Odwracam się od okna i przeczesuje wzrokiem pokój. Wczorajszego wieczora, podczas rozmowy z dziewczynami udało mi się rozpakować większość kartonów. Mam jeszcze sporo czasu przed wyjściem do szkoły i mogłabym rozpakować rzeczy do końca, ale zamiast tego, nachodzi mnie ochota na coś innego.
Wpadam do garderoby, w której powiesiłam już większość swoich ubrań. Chwytam legginsy sportowe, stanik do biegania, buty i dużą bluzę. Gdy jestem w pełni ubrana, wychodzę z pokoju, po drodze chwytając telefon i słuchawki.
Wybiegam za bramę i kieruję się wzdłuż drogi. Zanim tutaj przyjechaliśmy, czytałam dużo o Minnesocie. Skala przestępczości, nie jest tutaj wysoka i na pewno mniejsza niż na Florydzie, a w samym Minneapolis nie ma ich dużo.
Ulica jest dobrze oświetlona, a osiedle monitorowane, więc nie przejmując się za bardzo, biegnę przed siebie, słuchając w słuchawkach "Paint the town red"
Nie znam jeszcze dobrze okolicy, więc nie oddalam się za daleko. Skręcam w lewo i wbiegam na ulicę, która prowadzi do parku, w którym ostatnio byłam. Zauważam, że nie jestem jedyną, która postanowiła pójść pobiegać. Biegnę dalej, ale cały czas czuję za sobą obecność tej osoby. Zarzucam na głowę kaptur i przyspieszam. Wbiegam do parku, co od razu uznaje za zły pomysł. Jest tutaj mniej lamp niż na ulicy. Nie jest ciemno, bo już powoli wschodzi słońce, ale dalej nie jest wystarczająco jasno. Czuję silne ukłucie niepokoju. Wyciągam słuchawki z uszu i chowam je w kieszeni bluzy. Ścieżka rozchodzi się w trzy strony, biegnie w prawo. Słyszę, że osoba biegnąca za mną robi, to samo. Biegnę jeszcze szybciej, lekko odwracając głowę, by zobaczyć, jaka dzieli nas odległość, aż nagle lecę do przodu. Zderzenie z ziemią jest na tyle mocne, że czuję ból w całym ciele, a najbardziej odczuwalne jest w lewej nodze. Do oczu nadeszły mi łzy. Chcę podnieść głowę, by zobaczyć czy osoba, która za mną biegła, jest blisko, ale nie muszę, bo ona już przy mnie stoi.
- Jesteś cała? - Znam ten głos. Unoszę wzrok i widzę twarz, którą wczoraj spotkałam u sekretarki, a później na lekcji historii. - A to, ty. - Wyciąga do mnie rękę. Łapię ją, czując pieczenie.
Gdy już stoję, zerkam na swoje nogi. Legginsy podarte na kolanach, a z rany leje się krew. To samo z dłońmi, we krwi która miesza się z błotem. Patrzę na Kyle'a z wściekłością.
- To twoja wina! - Chłopak mruga zaskoczony moim wybuchem.
- A co ja ci niby zrobiłem? Upadłaś bez mojej pomocy.
- Bo się wystraszyłam! Biegłeś za mną.
- Bo poszedłem pobiegać - On też zaczyna mówić podniesionym głosem - I wcale nie biegłem za tobą.
- Jasne - Zaczynam rozglądać się za telefonem, który wypadł mi z ręki podczas upadku.
- Naprawdę - Odpowiada. - Biegam tędy od paru dni. Ta ścieżka wychodzi na ulice na ktorej mieszkam.
Gdy sięgam po telefon, który upadł koło krzaków, widzę jak moje ręce się trzęsą. Chowam go do kieszeni bluzy.
- Nieważne - Mówię, gdy mijam chłopaka. Idę, choć przynosi mi to dużo bólu. Naprawdę mocno upadłam.
- Powinnaś na chwile usiąść. Kulejesz.
- A ty kto? Fizjoterapeuta? - Mówię, idąc dalej, nie odwracając się za siebie.
CZYTASZ
We Found Love
Teen Fiction17-letnia Grace w słonecznej Florydzie, zostawiła swoich przyjaciół, chłopaka i życie, jakie prowadziła do czasu, gdy rodzice oznajmili, że przenoszą się do szarej i zimnej Minnesoty. Teraz Grace, będzie musiała odnaleźć się w nowej codzienności i...