Dwa

415 45 9
                                    

Michaela

„Co ona tu kurwa robi?"

Słowa brzęczą mi w głowie, gdy wpatruję się w jego zaciśniętą szczękę. Pełne wargi tworzą wąską kreskę, która nawet dodaje mu uroku złego chłopca. Włosy czarne, lekko przydługie w seksownym nieładzie z kępkami opadającymi na czoło, zielone zwężone oczy, wbijające sztylety w moją stronę. A jego ciało? Zagryzam dolną wargę. Już na studniach wyglądał bosko, a co dopiero teraz. Gdybym mogła, zaczęłabym gwizdać, a nie potrafię tego robić. Szerokie ramiona, umięśniona klatka i brzuch, wąska talia i te mięśnie V, które lekko wystają spod jego obcisłego białego podkoszulka, gdy właśnie zakłada ręce na klatkę piersiową, ukazując dodatkowo żyły na przedramionach. Matko Boska! Łącze kolana ze sobą, wtedy, gdy Jeremy zerka na nie ukradkiem.

Dlaczego?

Dlaczego zawsze nas kręcą tacy mężczyźni? Oblizuję spierzchnięte usta. Widzę, że jego oczy lądują na moich wargach, jednak tylko na kilka sekund. Unosi je, wbijając we mnie wściekłe spojrzenie. Chcę zrobić krok w jego stronę, lecz Norma mnie ubiega, kładzie rękę przede mną i wychodzi do przodu. Najchętniej bym stąd spierdoliła.

– Jeremy, język! – karci go siostra. – To nasz gość, nie powinieneś tak do niej mówić!

– Ty sobie ze mnie jaja robisz? – warczy przez zaciśniętą szczękę.

– Nie, to jest Michaela, sądząc po twojej reakcji, znacie się, ale i tak zostanie u nas na piętnaście dni – odpowiada mu siostra, na co chłopak prycha.

– Jeżeli nie masz nic przeciwko, to nie będę brał udziału w tym cyrku...

– Czekajcie – przerywam chłopakowi. – Jeżeli macie się kłócić o to, czy tu będę, czy nie. Ja chętnie się stąd eksportuję. – Uśmiecham się. – Wystarczy, że zadzwonisz do moich przyjaciół, bo ja nie mam tu zasięgu. Muszę zrobić awanturę mojemu operatorowi. Zapewniał, że wszędzie będę go miała.

– Nie – mówi stanowczo Norma, a Jeremy kręci głową. – Podpisałam z Sarą umowę, nigdzie nie wyjedziesz. Opuścisz moją farmę dopiero po piętnastu dniach. Taką mamy zasadę i jej nie złamię. A to, że się znacie, no cóż... – Wzrusza ramionami. – Czy się lubicie, czy nie, to musicie wytrzymać te dni. Ty – pokazuje na brata. – Zanieś bagaże naszego gościa na górę do pokoju, który przyrządziłam, a ty – pokazuje na mnie i przechodzi przez korytarz, gdzie łączy się salon z kuchnią. Staje obok małej komody i wysuwa jedną z szuflad. – Zostaw tu telefon.

Chłopak znika z moją walizką bez żadnego sprzeciwu. Widać kto rządzi w tej rodzinie. Ale co się dziwić. Norma charakterek odziedziczyła po matce. Mam nadzieję, że z nią uda mi się dogadać. Zgarniam swoją torebkę i przykładam ją do klatki piersiowej, widząc, jak kobieta wyciąga po nią rękę. Ona chyba żartuje, że mam oddać jej swój smartfon! Człowiek w tych czasach potrzebuje telefonu dwadzieścia cztery godziny na dobę.

– Co takiego? – pytam z irytacją.

– Telefon. No już Micha, nie mamy całego dnia. Muszę cię oprowadzić, pokazać, gdzie co jest i przede wszystkim przerobić z tobą listę robót dziennych.

Rozszerzam oczy.

– Nie masz tu zasięgu, co ci z niego?

– Nie wiem. – Wzruszam ramionami. – Może ktoś się jednak do mnie dodzwoni.

Zakłada ręce na piersi.

– W pracy, w domu, podczas odpoczynku, jak mniemam, ciągle go masz przy sobie.

– Oczywiście. Prowadzę klinikę. Muszę być pod telefonem.

– A teraz cię zastępuje Dastin.

– Tak.

Not Too Late ( Przed Poprawą )Donde viven las historias. Descúbrelo ahora