Rozdział 26 2.2

2K 73 20
                                    

- Idzie nasza zakochana para! - Krzyknął Krystian z daleka.

- Jacy wy jesteście słodcy. - Szczęsny nie krył zachwytu.

- Wam chyba dawno nikt nie wpierdolił. - Odezwał się Nicola gdy tylko podeszliśmy do grupki mężczyzn ubranych w czarne dresy i kurtki o tym samym kolorze.

- Spokojnie, Nico. Złość piękności szkodzi, a Ty miałbyś co tracić. - Wojtek pogłaskał Zalewskiego po głowie psując mu tym samym fryzurę.

- No kurwa. - Burknął szatyn odtrącając rękę Szczęsnego.

- Ja myślę, że Lenie podobałbyś się nawet łysy. - Puścił nam oczko śmiejąc się.

- Ciekawe czy będziesz taki wesoły jak nam wpierdolą gola w pierwszym meczu. - Odezwał się po chwili Nicola.

- Nie mów tak brzydko.

- Dobra panowie, zajmijcie się sobą przed wylotem. Nie potrzebujemy tu kłótni. - Nagle podszedł do nas trener.

- Trenerze, to tylko takie żarty. - Uśmiechnął się Wojtek i objął ramieniem szatyna.

- Tak czy siak, zajmijcie miejsca i poczekajcie spokojnie na samolot. - Nakazał i oddalił się, aby zająć jedno z wolnych krzesełek niedaleko nas.

- Tylko pamiętajcie, żeby przypadkiem nie wylecieć z Kataru we trójkę. - Wojtek puścił nam oczko i poszedł w swoją stronę zostawiając nas samych.

- Co za zjeb. - Nicola pokręcił głową, choć na jego twarzy malował się delikatny uśmiech.

Wiedziałam, że taki po prostu mają humor. Nie wyzywają się na poważnie i nikt nie obraża się za takie słowa. Dzięki tej wiedzy nie musiałam dodatkowo denerwować się i tak już stresującą dla mnie sytuacją.

- Chodźmy usiąść, do lotu mamy jeszcze sporo czasu. - Chwyciłam chłopaka za rękę i pociągnęłam do siebie.

- Nie ma już wolnych krzesełek. - Nicola rozejrzał się wokół i lekko zmarszczył brwi.

- Możemy poczekać tutaj. - Oznajmiłam i usiadłam na ziemi przy wielkiej szybie.

- Reprezentant Polski nie może siedzieć na ziemi. - Zalewski przyglądał mi się z poważną miną.

- Siadaj i nie pieprz. - Zaśmiałam się z jego absurdalnych słów.

- Pieprzyć to mogę...

- Nie kończ, bo dostaniesz wpierdol. - Zagroziłam mu, na co chłopak się roześmiał.

- Z czego się chichrasz, włoski zjebie?! - Krzyknął do niego Krystian siedzący parę metrów dalej.

- Z Twojej krzywej mordy! - Odkrzyknął mu, a ludzie siedzący wokół przyglądali im się z niesmakiem.

- Stul pysk i siadaj bo jak wkurwisz trenera to nigdzie nie polecimy. - Pociągnęłam chłopaka za rękę, aby w końcu usiadł obok mnie.

- Chyba nie ma tak źle? - Spytałam przyglądając się Nicoli.

- Jest zajebiście. - Burknął, na co uderzyłam go w ramię.

- Uśmiechnij się, zgredzie.

Na twarzy Nicoli pojawił się sztuczny uśmiech, na widok którego przewróciłam oczami.

- Nie jest źle, ale nie mogłem Ci tego powiedzieć od razu. - Przyznał mi się po paru minutach ciszy. - Ego mi nie pozwalało.

- Ego chyba też nie pozwala Ci używać mózgu. - Rzuciłam sięgając po telefon.

- Może tak być, skoro postanowiłem się z Tobą zadawać.

- Gorzej. - Spojrzałam na niego z poważną miną. - Postanowiłeś się z nią całować. - Wskazałam palcem na siebie.

- Fuj. - Skrzywił się.

Zaśmiałam się lekko i nachyliłam w stronę Nicoli, aby dać całusa w policzek. Na moje nieszczęście, lub szczęście, chłopak odwrócił się w ostatniej chwili i nasze usta złączyły się w pocałunku.

- Fuj. - Powtórzył już nieco ciszej szatyn.

Pogłębił pocałunek nie zważając na to, gdzie aktualnie się znajdujemy i ilu ludzi mogło się nam przyglądać.

- O Boże, dzieci się całują. O Boże! - Usłyszałam głos bramkarza.

- Stul pysk, Szczęsny. - Zaśmiał się Nicola odrywając się ode mnie.

- Z szacunkiem do starszych , panie Zalewski. - Wojtek pogroził mu palcem, dokładnie tak, jak rodzic dziecku.

- Masz rację, niewiadomo ile jeszcze pożyjesz. - Zastanowił się Nicola.

- Panowie, uspokójcie się bo zaraz oboje zostaniecie w Warszawie. - Odezwał się trener surowym tonem.

- Ale to on zaczął. - Szczęsny wskazał na Zalewskiego.

- Stare to, a głupie. - Trener pokręcił głową z niedowierzaniem i wrócił do przeglądania telefonu.

Wojtek spojrzał na Nicolę, a ten wybuchnął śmiechem, jakby usłyszał najśmieszniejszy żart na świecie.

~~~~~~

Kiedy wsiadaliśmy do samolotu ogarnął mnie jeszcze większy stres niż gdy znajdowałam się na ziemi. Miał to być mój pierwszy w życiu lot i mimo zapewnień Nicoli, że to nic takiego, nie umiałam mu uwierzyć i się uspokoić.

Zalewski wziął nasze bagaże podręczne i schował do specjalnego miejsca nad siedzeniami, a ja zajęłam miejsce przy oknie i skupiłam wzrok na krajobrazie.

- Hej... - Nicola delikatnie chwycił moją dłoń, na co lekko podskoczyłam.

- Nie bój się. - Zaśmiał się.

- Nie boję. - Burknęłam. - Ja tylko...

- Stresujesz się. - Dokończył za mnie. - Wiem, ale jestem tu i gwarantuję Ci, że nic Ci nie grozi. - Zapewniał mnie.

- Mhm. - Mruknęłam nie będąc w nastroju do rozmów.

Nicola złączył nasze dłonie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu.

Samolot zaczął startować, na co automatycznie zamknęłam oczy. Chłopak drugą ręką gładził moje udo uspokajając mnie, a ja próbowałam skupić się na jego obecności, na jego perfumach i dotyku.

- No to lecimy, to tylko pięć godzin. - Pomyślałam zaciskając dłoń, którą trzymał Nicola.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu