Michaela
Siedzę jeszcze chwilę w samochodzie, wpatrując się w drzwi, za którymi zniknął Jeremy. Nie wiem po co to robię, skoro nie wyjdzie i nie podejdzie, żeby znowu mnie pocałować. Kręcę głową i wysiadam z auta, biorąc zakupy i torebkę. W domu stawiam wszystko w przedpokoju. Wyciągam z niej nowo zakupiony kombinezon i idę z nim do łazienki, żeby się przebrać. Zostawiam bokserkę i majtki, wkładam nogi w nogawki i pociągam go do ramion. Zapinam suwak powyżej piersi i wychodzę. Ubieram kalosze i przyglądam się w lustrze, które wisi nieopodal drzwi. Kombinezon trochę za duży, ale może być. Nie ograniczy moich ruchów, oczywiście jeśli cokolwiek postanowię zrobić.
Wkładam rękawiczki do kieszeni i wychodzę z domu, kierując się w stronę pastwisk. Od razu zauważam pewnego mężczyznę, przy stajni dla koni. Norma coś wspomniała o panu Jonasie. Podchodzę do niego, kiedy wnosi do pomieszczenia sianko, które najpierw wziął z przyczepy traktora.
– Dzień dobry. – Witam się nieśmiało, stając obok wielkich kół ciągnika.
Mężczyzna odwraca się w moją stronę, trzymając w rękach wielką kostkę siana. Myślałam, że to będzie parobek, jak każdy inny, jednak nie. Ale ten facet... Co prawda jest straszy ode mnie, ale wygląda... o Matko! Nigdy bym nie powiedziała, że mężczyzna w takim wieku może mnie oczarować, a tu proszę. Mięśnie wyrobione, prawie tak samo jak u Jeremy'ego, co widzę przez rozpiętą koszulę. Zawsze miałam słabość do męskich klat. Oblizuję wargi.
– Witam, witam. Kogo my tu mamy, tym razem? – odpowiada, kładąc zsuszoną trawę na ziemi. Wyciera dłonie w spodnie i podchodzi do mnie z wyciągniętą dłonią.
– Michaela. – Uśmiecham się i również wyciągam do niego rękę.
– Piękne imię dla pięknej kobiety. Jestem MJ. – Ściska moją drobną dłoń.
– Dziękuję. – Szybko ją zabieram i od razu mam ochotę wytrzeć ją o swój kombinezon, jednak ostatkiem sił się powstrzymuję. Mimo tego, że jest przystojny, nie wiadomo w co przed chwilą wkładać ręce. – Mogę w czymś pomóc?
– Hmmm – wraca spojrzeniem do stajni, a następnie podnosi z powrotem siano. – Norma coś wspomniała, żebyś dzisiaj wyczyściła resztę pomieszczeń, żebym mógł tam włożyć świeże siano, jak widać, nie zdążyłem przed dostarczeniem. – Puszcza mi oko.
– To znaczy?
Mężczyzna rusza do środka, a ja idę za nim.
– Stare siano trzeba wyrzucić na taczki i przewieź za stajnie.
Kiwam głową, chociaż nie może tego dostrzec. Robię to chyba dla siebie, aby utwierdzić się w przekonaniu, że chodzi mu o wywóz gnoju. Kiedy przekraczam próg, odór gówien dociera do moich nozdrzy. Od razu krzywię twarz w grymasie. MJ dostrzegając moją minę, śmieje się.
– Zapach nie należy do przyjemnych, jednak szybko się przyzwyczaisz.
Wątpię. Mogłam kupić sobie zatyczki do nosa.
– Tutaj masz grabie i widły. – Pokazuje na drewnianą ścianę, na której jest duży wybór narzędzi, a potem przenosi rękę na małe pomieszania, które wybudowane były wzdłuż stajni. Jest ich sporo. Drapię się po czole.
– Przecież to mi zajmie cały dzień – jęczę sfrustrowana.
– Nie masz wprawy. Zazwyczaj nie schodzi na to długo, bo godzina, może dwie z lekkim poślizgiem. Poza tym zostało co tylko kilka, a nie wszystkie.
– A ten poślizg to przerwa? – Unoszę brwi i błyszczę szeroko zębami, jednak szybko zamykam usta. Ta woń wpadła mi do ust!
– Nie, moja droga. Żeby wykonać swoją pracę, nadaną przez Normę, robisz przerwy na jedzenie i picie. Nie można zaniedbywać zwierząt. Dzisiaj nie dasz jeść, pić, czy nie wymienisz im podłoża, to jutro mogą się pochorować.
CZYTASZ
Not Too Late ( Przed Poprawą )
RomancePoznali się na studiach i szybko zakochali. Ich drogi rozeszły się jednak nagle, gdy dziewczyna zdecydowała się go porzucić dla innego, nie dając żadnych wyjaśnień. Dwa lata po studiach ona, utalentowana pani doktor prowadząca własną klinikę urody e...