Siedem

329 40 9
                                    

Michaela

Siedzę jeszcze chwilę w samochodzie, wpatrując się w drzwi, za którymi zniknął Jeremy. Nie wiem po co to robię, skoro nie wyjdzie i nie podejdzie, żeby znowu mnie pocałować. Kręcę głową i wysiadam z auta, biorąc zakupy i torebkę. W domu stawiam wszystko w przedpokoju. Wyciągam z niej nowo zakupiony kombinezon i idę z nim do łazienki, żeby się przebrać. Zostawiam bokserkę i majtki, wkładam nogi w nogawki i pociągam go do ramion. Zapinam suwak powyżej piersi i wychodzę. Ubieram kalosze i przyglądam się w lustrze, które wisi nieopodal drzwi. Kombinezon trochę za duży, ale może być. Nie ograniczy moich ruchów, oczywiście jeśli cokolwiek postanowię zrobić.

Wkładam rękawiczki do kieszeni i wychodzę z domu, kierując się w stronę pastwisk. Od razu zauważam pewnego mężczyznę, przy stajni dla koni. Norma coś wspomniała o panu Jonasie. Podchodzę do niego, kiedy wnosi do pomieszczenia sianko, które najpierw wziął z przyczepy traktora.

– Dzień dobry. ­­– Witam się nieśmiało, stając obok wielkich kół ciągnika.

Mężczyzna odwraca się w moją stronę, trzymając w rękach wielką kostkę siana. Myślałam, że to będzie parobek, jak każdy inny, jednak nie. Ale ten facet... Co prawda jest straszy ode mnie, ale wygląda... o Matko! Nigdy bym nie powiedziała, że mężczyzna w takim wieku może mnie oczarować, a tu proszę. Mięśnie wyrobione, prawie tak samo jak u Jeremy'ego, co widzę przez rozpiętą koszulę. Zawsze miałam słabość do męskich klat. Oblizuję wargi.

– Witam, witam. Kogo my tu mamy, tym razem? – odpowiada, kładąc zsuszoną trawę na ziemi. Wyciera dłonie w spodnie i podchodzi do mnie z wyciągniętą dłonią.

– Michaela. – Uśmiecham się i również wyciągam do niego rękę.

– Piękne imię dla pięknej kobiety. Jestem MJ. – Ściska moją drobną dłoń.

– Dziękuję. – Szybko ją zabieram i od razu mam ochotę wytrzeć ją o swój kombinezon, jednak ostatkiem sił się powstrzymuję. Mimo tego, że jest przystojny, nie wiadomo w co przed chwilą wkładać ręce. – Mogę w czymś pomóc?

– Hmmm – wraca spojrzeniem do stajni, a następnie podnosi z powrotem siano. – Norma coś wspomniała, żebyś dzisiaj wyczyściła resztę pomieszczeń, żebym mógł tam włożyć świeże siano, jak widać, nie zdążyłem przed dostarczeniem. – Puszcza mi oko.

– To znaczy?

Mężczyzna rusza do środka, a ja idę za nim.

– Stare siano trzeba wyrzucić na taczki i przewieź za stajnie.

Kiwam głową, chociaż nie może tego dostrzec. Robię to chyba dla siebie, aby utwierdzić się w przekonaniu, że chodzi mu o wywóz gnoju. Kiedy przekraczam próg, odór gówien dociera do moich nozdrzy. Od razu krzywię twarz w grymasie. MJ dostrzegając moją minę, śmieje się.

– Zapach nie należy do przyjemnych, jednak szybko się przyzwyczaisz.

Wątpię. Mogłam kupić sobie zatyczki do nosa.

– Tutaj masz grabie i widły. – Pokazuje na drewnianą ścianę, na której jest duży wybór narzędzi, a potem przenosi rękę na małe pomieszania, które wybudowane były wzdłuż stajni. Jest ich sporo. Drapię się po czole.

– Przecież to mi zajmie cały dzień – jęczę sfrustrowana.

– Nie masz wprawy. Zazwyczaj nie schodzi na to długo, bo godzina, może dwie z lekkim poślizgiem. Poza tym zostało co tylko kilka, a nie wszystkie.

– A ten poślizg to przerwa? – Unoszę brwi i błyszczę szeroko zębami, jednak szybko zamykam usta. Ta woń wpadła mi do ust!

– Nie, moja droga. Żeby wykonać swoją pracę, nadaną przez Normę, robisz przerwy na jedzenie i picie. Nie można zaniedbywać zwierząt. Dzisiaj nie dasz jeść, pić, czy nie wymienisz im podłoża, to jutro mogą się pochorować.

Not Too Late ( Przed Poprawą )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz