Do domu przyjechaliśmy o szesnastej, następnego dnia. Rodzice kazali przygotować dla mnie jeden z pokojów gościnnych na dale, bym nie musiała wchodzić po schodach. Nie za bardzo podobał mi się ten pomysł, bo w pokoju miałam wszystkie moje rzeczy pod ręką, a tak będę musiała prosić, by coś mi przynieśli. Ale muszę też przyznać, że jest to dla mnie ułatwieniem. Jak tylko pomyślę o wchodzeniu po schodach, moje biodro zaczyna protestować.
Do końca tygodnia jestem uziemiona w domu. Chyba wszystkie nieszczęścia, tego świata sprzymierzyły się przeciw mnie.
W piątek wieczorem nie wiedziałam już co mam ze sobą zrobić. Wynudziłam się przez ten tydzień, jak mops. Lydia ma przyjechać do mnie jutro rano, bo akurat dziś ma treningi z pływania do późna.
Wstałam i podreptałam do kuchni po coś słodkiego. Oczywiście, jak na moje nieszczęście nie znalazłam w niej nic oprócz opakowania zbożowych ciastek, dwóch jogurtów waniliowych i owoców. Pojechałabym do sklepu, ale lekarz odradził mi siadanie za kółko i czasami dalej kręciło mi się w głowie. W domu nie ma nikogo, poza mna. Rodzice, co jakiś czas dzwonią sprawdzić, czy u mnie wszystko gra. Przeszło mi przez myśl – ale tylko na ułanek sekundy – by napisać im, że na teraz potrzebuje coś słodkiego. Zapewne przywieźliby mi chałwę.
Zgarnęłam jogurt, opakowanie ciastek i wróciłam do salonu, w którym urządziłam sobie niezłe gniazdko. Akurat, gdy chciałam nacisnąć „play" na pilocie, mój telefon rozbłysnął.
Wzięłam urządzenie do ręki.
Ethan: Umarłaś już z nudów, czy jeszcze się trzymasz?
Wsadzam łyżeczkę z jogurtem do buzi, po czym odpisuje.
Ja: Jeszcze daje radę, ale zaraz zabije mnie ochota na coś słodkiego. Oddałabym chyba życia za shake czekoladowy z knajpki Ruby.
Odpisał od razu.
Ethan: Za jednego shake'a?
Ja: Dobra, za wszystko co ma cukier i czekoladę w składzie.
W całym domu rozbrzmiewa dzwonek od bramy. Odkładam telefon na bok i idę sprawdzić, kto to.
Na niewielkim ekranie, który wisi na ścianie obok drzwiach wejściowych pojawia się twarz Alexy. Żołądek kurczy mi się na jej widok.
Dzwoni jeszcze raz. Nie wiem, po co tu przylazła, ale jest jedną z dwóch osób, których nie mam ochoty widzieć, już nigdy więcej.
Naciska przycisk słuchawki.
– Czego chcesz? – Moja tolerancja do niej upadła razem ze mną w poniedziałek, tylko, że w przeciwieństwie do mnie, umarła śmiercią tragiczną.
Alexa unosi głowę i wbija wzrok w kamerkę.
– Grace? – Nie odpowiadam – Chciałabym z tobą porozmawiać. Chciałabym przeprosić.
– Nie mamy o czym rozmawiać, a przeprosić możesz stając za bramą mojego domu, choć nie licz, na to, że wybaczę Ci to, co mi zrobiliście – Patrzę na jej twarz na monitorze z mordem w oczach.
Nic co powie, nie usprawiedliwi jej zachowania.
– Wiem, co zrobiłam i jest mi z tego powodu strasznie źle. Proszę. Proszę pozwól mi się wytłumaczyć.
– Ale wszystko jest jasne, jak słońce. Nie ma czego tłumaczyć.
– Proszę.
Przegrywam wargę zębami, walcząc sama ze sobą. W konfrontacjach nigdy nie byłam dobra i jestem dość miękką osobą. Naiwną też. Szukam dobra, gdzie go nie ma. Może właśnie dlatego, przyciskam palec do guzika i wpuszczam Alex na moją posesję.
CZYTASZ
We Found Love
Teen Fiction17-letnia Grace w słonecznej Florydzie, zostawiła swoich przyjaciół, chłopaka i życie, jakie prowadziła do czasu, gdy rodzice oznajmili, że przenoszą się do szarej i zimnej Minnesoty. Teraz Grace, będzie musiała odnaleźć się w nowej codzienności i...