#10 Potwór tak naprawdę nie jest potworem.

4.2K 147 47
                                    

MELANIA:
Za tydzień Święta Bożego Narodzenia. Te same, a jednak zupełnie inne. Bez niego nic już nie jest takie samo. Kiedyś był to mój ulubiony czas w roku – jedyne święto, które kochałam z całego serca. Dziś? Stało się obojętne, jak wszystkie inne. Magia, którą kiedyś czułam, zgasła wraz z jego odejściem. Święta w naszym domu były zawsze nietypowe, pełne dziwacznych tradycji, które dla innych mogły wydawać się zupełnie szalone. Nie zapraszaliśmy rodziny — to my, dzień po Wigilii, wyruszaliśmy do nich. Wigilia była naszym dniem. Tylko my troje. Ktoś z boku mógłby uznać, że w takim gronie musi być cicho, smutno, nudno. Ale nie u nas. Byliśmy małą, ale niezwykle szaloną rodziną, z zasadami, które inni mogliby wziąć za absurdalne. Takie, które mogłyby nas zaprowadzić prosto na oddział psychiatryczny, lecz znając nas dobrze byśmy się tam bawili.
Teraz jednak nic już nie jest takie samo.

Jedna myśl o ojcu wystarczyła, by słone łzy, jak perły porannej rosy, spływały cicho po moich policzkach, niesione falą wspomnień.

W dodatku wyskoczył mi wrzód na dupie zwany również Victorem Cabrerą. Układ z nim był naprawdę uciążliwy, wcale się nie dogadywaliśmy. Ja wolałam ciszę i spokój, ale on chciał mnie wszędzie zabierać ze sobą, oczywiste było to, że się na to nie zgadzałam, lecz on zaciągał mnie wszędzie siłą bądź swoimi gierkami. Czas z nim pozwolił mi go bardziej poznać, nie był on złym człowiekiem, a zagubionym. Wczoraj powiedziałam mu, że nie będę usprawiedliwiać jego toksycznych czy szkodliwych zachowań, ale obiecałam, że pomogę mu się ich pozbyć. Z początku był niechętny, zapewne nawet nie wiedział o co chodzi z jego zachowaniem, lecz po namysłach się zgodził, wątpił w to, że mi się to uda, ale ja pokładałam w nim wielką nadzieję. Jeśli mamy wytrzymać ze sobą jeszcze niewiadomo ile czasu musimy się dogadać i przestać ranić. To było najskuteczniejsze rozwiązanie pośród pozostałych.

Dzień w szkole był taki sam jak zawsze, siedziałam dzisiaj na lekcjach z Grace, na przerwach miałyśmy przesiadywać z Victorem i całą jego spółką.

- Melania, spotkamy się przed salą — poinformowała, Grace, gdy ja jeszcze się pakowałam.

- Mam coś jeszcze do załatwienia, spotkamy się przy chłopakach — dziewczyny skinęły mi głowami, a ja udałam się w stronę toalety damskiej.

Wychodząc wpadłam na jakiegoś chłopaka, kojarzyłam go skądś, ale nie mogłam sobie przypomnieć jego imienia, ani informacji o nim.

- Tak bardzo cię przepraszam — powiedział chłopak i zaczął zbierać moje rzeczy z podłogi. — Nic ci nie jest?

- Nie przepraszaj, nic się nie stało. Rozpędziłam się po prostu — chłopak zaśmiał się na moje słowa.

- Ah, ten pośpiech. Ty jesteś ta nowa, prawda? — Zapytał oddając mi rzeczy, które podniósł.

- Dobrze kojarzysz — zdziwiłam się, że nie kojarzył mnie od Victora, w końcu byliśmy głównym tematem wśród uczniów.

- Oj wybacz, to było niekulturalne z mojej strony — skrzywiłam brwi nie wiedząc co chłopak ma na myśli. — Jestem Martin Wilson — wyciągnął rękę w moją stronę.

- Melania Aparicio — uścisnęłam jego rękę, a on uważnie mi się przyglądał. To było dziwne.. — W jakiej klasie jesteś?

- Ostatni rok, matematyczno-fizyczny.

- No nie gadaj! Ja najprawdopodobniej nie zdam z tych przedmiotów, a ty je rozszerzasz! Nie wierzę, musisz mieć duży mózg — zaśmiałam się, a on zrobił to samo.

- Nic trudnego, wystarczy znać wszystkie te zasady i wzory.

- Ja mając wzór dalej nie wiem co zrobić — gestykulowałam. — Jakby no naprawdę nie rozumiem tego! — Wyznałam.

Get Respect [ ZAWIESZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz