ROZDZIAŁ II

13 2 2
                                    

    Było aktualnie prawie południe, a konkretniej godzina jedenasta pięćdziesiąt osiem. Na niebie dalej dominowało światło słoneczne, z którego pewnie przeogromna część mieszkańców miasta byłaby zadowolona. Po ciemnym asfalcie drogi przejeżdżał radiowóz policyjny, w którym przebywały dwie osoby. Kierowcą była skupiona na drodze Judy. Było to oczywiście tradycją w jej przypadku, co pokazały jej umiejętności w parkometrach, gdzie rozdawała mandaty długostojącym pojazdom. Z kolei, na miejscu pasażera siedział Nick, który miał na swoim nosie okulary przeciwsłoneczne. Z wielką powagą oglądał otaczający ich miejski krajobraz pokryty blaskiem słońca. Lis i króliczka minęli przeróżne ulice i budynki — od bibliotek publicznych po typowe knajpki z fast foodem.

     — Znalazłeś coś ciekawego? — spytała króliczka.

      — Czekaj. — szperał w papierach. — Mam coś. — wyciągnął raport policyjny, który zdobyła Judy od Szponera, a potem go przejrzał.

      — I jak? Znalazłeś coś?

      — Do morderstwa doszło trzeciego października, a dokładniej o godzinie dwudziestej trzeciej dwadzieścia sześć na podstawie kamer. — zaczął wyciągać wnioski pochodzące z dokumentu, który czytał. — O osobach zaangażowanych w ten incydent jest okrągłe zero, ale za to jest coś o świadkach zdarzenia. Chcesz?

      — Gadaj

      — Świadkami była para niedźwiedzi, która znalazła zwłoki i powiadomiła służby cztery minuty później. Niestety nie widzieli nikogo w pobliżu, ale za to rozpoznali po wyglądzie ofiarę całego tego zamieszania i wychodzi na to, że z zeznań świadków nasz koala miał na imię James Long.

     — Niby dużo, ale niestety nie wiemy prawie nic o sprawcy.

     — Na razie tak, ale może się dowiemy czegoś od laboranta sekcyjnego. A wiesz ogólnie gdzie jedziemy? — spytał lis.

     — Z tego, co się dowiedziałam od Szponera, to kostnica znajduje się w Tundrówce na Sleet Street siedem. — odpowiedziała

       — A okej.

      Nick i Judy przejeżdżali przez Starą Saharę, która z pewnością jest najcieplejszym miejscem dla mieszkańców Zootropolis. Tam zawsze można było przyjść na plażę i opalać się popijając przy tym drinka z parasolką, zupełnie jakby to były wieczne wakacje. Większość budynków i chodników miały odcienie koloru piaskowego, co podkreślało charakter tego dystryktu.

    W kieszeni uniformu posterunkowej zaczął wibrować smartfon, co w jej codziennym życiu oznaczało tylko jedno, a mianowicie to, że prawdopodobnie dzwonili jej rodzice. Króliczka natychmiast zareagowała, obracając głowę w prawo o dziewięćdziesiąt stopni, w stronę lisiego posterunkowego.

    — Mógłbyś mi potrzymać telefon, jak będę rozmawiała? — spytała króliczka.

    — Jasne, Karotka. — odpowiedział, a następnie wyjął telefon z kieszeni swojej partnetki, odebrał połączenie i trzymał smartfon w powietrzu, przy uchu Judy.

     Judy się oczywiście nie pomyliła, do jej telefonu dobijali się Stu i Bonnie Hopps, którzy byli jej rodzicami. Króliczce od razu przypomniało się wspomnienie, gdzie dzwonili do Judy podczas pierwszego dnia jako stróż prawa.

     — Hej, córeczko, jak się trzymasz? — Bonnie odezwała się rozpoczynając rozmowę, jednak w jej głosie było słychać nutę radości.

     — Tak, mamo, wszystko jest w jak najlepszym porządku. — odpowiedziała.

     — To świetnie, kiedy kończysz pracę?

     — Tak jak zwykle. — odpowiedziała po raz drugi. — Mamo, co ty taka zadowolona? — spytała zaciekawiona.

Zootopia: Where Everyone Can Die [REMAKE]Where stories live. Discover now