13.

3.2K 128 37
                                    

- Siadaj - rozkazałam, a czarnowłosy o dziwo bez żadnego słowa sprzeciwu wykonał mój rozkaz. Złapałam za małą apteczkę i zaczęłam wyjmować z niej bandaże. Namoczyłam delikatnie ścierkę w ciepłej wodzie. Powoli zaczęłam przemywać krwawiące rany. Nie czułam się za bardzo komfortowo, ponieważ Blake siedział na kanapie, a ja niemal leżałam na nim i próbowałam domyć jego rany.

Zdaję sobie sprawę, że mycie w salonie nie jest zbyt sterylne i wygodne, ale tutaj mi kazał Blake.

- Usiądź mi na kolanach - zaproponował, przegryzłam policzek od środka. Ostatnie co mi się marzy do siadać mi na kolanach. Poza tym powiedział to takim tonem, jakby codziennie masa dziewczyn siadała mu na kolanach i nie robi to już na nim wrażenia.

W ciszy przełożyłam nogi przez jego ciało i usiadłam mu na kolanach. Zabrałam się z powrotem do pracy i zaczęłam przemywać rany. Kiedy zaczęłam je odkażać, Blake delikatnie się skrzywił.

- Co będzie dalej? - zapytałam i zaprzestałam na chwilę swoich czynności.

- Nie wiem - mruknął cicho. - Nie wiem czy będę w stanie wozić ją dalej swoim autem.

- Przecież to nie twoja wina - zaznaczyłam, a ten pokręcił głową.

- Nawet jeśli to może jakbym bardziej uważał to by się nic nie stało - stwierdził, a ja westchnęłam.

Z jednej strony wiem, że to nie jest wina Blake'a, ale z drugiej sama nie wiem jakbym się czuła jakby coś takiego stało. On kocha Florence nad życie i nie wyobraża sobie życia bez niej. Dzisiaj był blisko stracenia jej. Poza tym zdaje sobie sprawę, że przez to, że w młodym wieku stracili rodziców ich więź na pewno jest zupełnie inna niż normalnego rodzeństwa. Blake w pewnym sensie jest opiekunem Florence, mimo że w papierach wpisany jest Chad i Isabelle.

Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, nie znam tego uczucia więzi z rodzeństwem bo go nie mam. Mam jedynie moich rodziców i babcię, a to jest coś innego.

Postanowiłam zrobić odważny krok i delikatnie objęłam Blake'a. Chłopak przez chwilę siedział całkowicie spięty, ale w końcu się rozluźnił. Nie oddał mojego uścisku, ale mi to nie przeszkadzało. Mam nadzieję, że chociaż przez chwilę poczuł, że go wspieram.

Siedzieliśmy tak kilka minut, aż nie poczułam jak Blake cicho syknął.

- Dobra musimy to dalej przemywać - powiedziałam i odsunęłam się od niego. Zabrałam się za resztę jego ran.

Po około dziesięciu minutach opatrzyłam mu wszystkie możliwe rany. Blake nie odezwał się do mnie ani słowem, siedział przez cały czas z przymkniętymi oczami.

- Idź się przebierz i weź kilka swoich i Florence rzeczy - powiedziałam, wstając z jego kolan. Chłopak wstał i udał się w nieznanym mi kierunki. Jednak po chwili się zatrzymał.

- Zaprowadzę cię do pokoju Florence i dam ci torbę, spakuj jej kilka rzeczy. Będzie szybciej - odwrócił się, a ja pokiwałam głową i wstałam z kanapy.

Dom jego wujka był utrzymany w jasnych kolorach. Wszędzie było przestronnie i jasno. Gdzie nie gdzie stały jakieś kwiatki, wisiały zdjęcia i lampki. Po chwili podeszliśmy do różowych drzwi. Blake otworzył drzwi, a ja przystanęłam z wrażenia. Cały pokój był oczywiście pomalowany na różowo, ale meble dla kontrastu były białe.

Przez połowę pokoju ciągło się łóżko. Dosłownie. W pokoju Florence było stworzone coś na wzór dwupiętrowego łóżka, ale zamiast łóżka na dole znajdowało się tam biurko i jakaś mała kanapa. Wszystko to było ozdobione lampkami i sztucznymi kwiatami.
Weszłam głębiej. Na przeciwko łóżka czyli od strony drzwi wisiał duży telewizor. Obok niego była duża szafa, również ozdobiona tak jak łóżko. Cały pokój naprawdę prezentował się przepięknie i myślę, że każda dziewczynka o takim marzy.

A long way to the finish lineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz