VICTOR:
Dzień zacząłem od pilnowania warsztatu, Mela musiała coś załatwić z moją mamą, więc nie widziałem problemu w przypilnowaniu tego miejsca przez kilka godzin. Dzisiaj w warsztacie miała być kontrola, przez co musiałem dopiąć wszystko na ostatni guzik. W pracownikach zatrudnionych przez dziewczynę, widziałem potencjał, starali się w wykonywanej przez siebie pracy, a warsztat, który został zaniedbany, robił się co raz lepszy i zdobywał co raz większą popularność. Byłem dumny z dziewczyny, w końcu od momentu, gdy go posprzątaliśmy grupką, ona w większości sama wszystko załatwiała. Czasami tylko dzwoniła do mnie bądź moich przyjaciół o pomoc. Musiałem przyznać, że była dobrą szefową. Po dowiedzeniu się o chorobie mojej matki, starałem się spędzać z nią jak najwięcej czasu, często również przesiadywałem w Walencji, minusem tego tylko był Nicholas, który utrudniał mi życie na każdym jebanym kroku. Za niecałą godzinę miały przyjechać do mnie bliźniaki, dlatego poogarniałem ostatnie rzeczy w warsztacie i zostawiłem wszystko w rękach dziewczyny, która miała się zjawić lada moment.W domu było czysto, a ojca nie zastałem. W ostatnim czasie więcej był trzeźwy niż pijany, ale teraz znów mu się nawróciło i było na odwrót. Czasami nie mam do tego człowieka już sił, co prawda widziałem, że wychodzi na prostą i próbowałem mu z mamą nawet pomóc, ale jak widzę, że znowu do tego wraca to tracę wszelkie nadzieje na jego poprawę. Ostatnio znów próbował się na mnie wyżyć, ale już nie byłem taki jak kiedyś. Już nie byłem słaby. Postawiłem mu się, co najwyraźniej mu się nie spodobało, gdyby dalej był młody, z pewnością by wygrał tę szarpaninę, ale jego siła z dnia na dzień osłabła, a ja mogłem spać spokojnie.
Usłyszałem pukanie do drzwi, dlatego natychmiast skierowałem się w ich stronę.
- Hej Vicky! — Krzyknął Thomas równo z drugim bliźniakiem, a po chwilii wylądowali już u mnie na rękach, przytulając się do mojego ciała.
- Dasz radę przypilnować ich dwie godziny? — Spytał nowy mąż mojej matki.
- Przypilnuję ich tyle, ile będzie trzeba.
- Dziękuję bardzo, potem po nich przyjadę.
- Nie musisz, sam ich przywiozę i tak zabieram dzisiaj Melanię do stadniny.
- Jesteś wielki!
Ciekawiło mnie jedno, gdzie podziewał się ten wstrętny Nicholas, który równie dobrze mógłby się nimi zająć, a Mark nie musiałby tyle razy jeździć z miasta do miasta. Ostatnim razem podczas mojego pobytu u mamy, musiałem go odbierać z imprezy bo zezgonował. Oczywiście nie chciałem się zgadzać, ale Mark z moją mamą i tak wystarczająco już się namęczyli z bliźniakami więc po niego pojechałem. Skończyło się zarzyganą tapicerką, którą dzień później chłopak polerował do momentu, aż wyglądała jak nowa.
- Jesteście głodni? — Zapytałem moich braci.
- Nie, dopiero co jedliśmy. — Odpowiedział Diego.
- A co chcecie robić?
- Pojechać do zoo! — Krzyknął Thomas.
- No nie wiem.. wiecie, że to dużo chodzenia, prawda?
- Taaaak! Ale my chcemy do zwierzątek..
- Jak ładnie policzycie mi do dwudziestu i powiecie wierszyk, który zadali wam w szkole to pojedziemy. Ale pamiętajcie, musi być bezbłędnie!
- Dobra!
- A puścisz nam na telefonie wierszyk? Żebyśmy się jeszcze nauczyli?
- Puszczę, ale za chwilkę.
- Jeśli mamy jechać do zoo, to chyba nie sami, co?
- A weźmiesz tego swojego fajnego kolege? Krawiera?
CZYTASZ
Get Respect
RomanceVictor Cabrera to chłopak z nieciekawą przeszłością. Alkohol, używki, narkotyki i uczestnictwo w nielegalnych wyścigach samochodowych są mu dobrze znane. Jego problemem od dawna są kobiety, do których nie ma ani grama szacunku. Pewnego dnia w jego...