VICTOR:
Dzisiejszy dzień był w stu procentach przeznaczony moim rodzicom, to była już nasza taka tradycja, do której chcieliśmy wrócić. Zawsze siadaliśmy do stołu, jedliśmy wspólnie obiad, robiliśmy maraton filmowy i opowiadaliśmy o przeszłości. Za każdym razem odbywało się to tego samego dnia. Lubiłem słuchać opowieści moich rodziców o ich przygodach lub moim dzieciństwie.Siedzieliśmy właśnie przy stole i jedliśmy obiad, który wspólnie przygotowaliśmy. Czułem się zrelaksowany, dawno się tak dobrze nie bawiłem w towarzystwie mojej rodziny. Nie miałem ochoty na jedzenie, ale wiedziałem, że to nasz dzień i nie wypada odpuścić. Gdy mama poszła do łazienki po nałożeniu mi mojej porcji, zerknąłem na wagę kuchenną z zamiarem zważenia tego co miałem na talerzu, niestety nie udało mi się. Moja mama wróciła szybciej niż poszła. Znowu czułem te jebane wyrzuty sumienia, na ostatniej sesji rozmawiałem z moim psychiatrą o tym i poczułem się lepiej, ale to szybko minęło.
Zjadłem posiłek, podziękowałem i udałem się do łazienki. Gdy do niej dotarłem, odkręciłem kurek od wody na wszelki wypadek. Nachyliłem się nad toaletą i zwróciłem wszystko co przed chwilą zjadłem. Poczułem się odrazu lepiej. Umyłem ręce, opłukałem twarz i wróciłem do rodziców, którzy czekali już na mnie w salonie.
- Co dzisiaj oglądamy? -- Spytał mój tata.
- Gwiezdne wojny?
- Wspaniały pomysł -- powiedziała moja mama, a tata włączył pierwszą część.
Skończyliśmy oglądać po trzeciej części, mama przyniosła nam lody i jeden z albumów. Spojrzałem na jego okładkę, tego jeszcze nigdy nie widziałem na oczy.
- A jaki to album?
- Z roku twoich narodzin - westchnęła, a ojciec od razu zmienił swoją postawę, był spięty i zdenerwowany.
- Nie mogłaś przynieść innego tylko akurat ten? -- Spytał przez zęby.
- To jest jedyny, którego nie oglądaliśmy.
- I miało tak zostać. Nie chciałem sobie tego, przypominać, już dawno o tym zapomniałem -- wstał i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
- O co mu chodzi? -- Czekałem aż mama odpowie, ale jedynie zacisnęła wargi. -- Mamo?
- Nie mam pojęcia.
- Nie okłamuj mnie, wiem, że coś jest na rzeczy.
- Nie powinnam przynosić tego albumu po prostu.
- Bo tacie się coś ubzdurało? Czy dlatego, że coś znów zatajacie? Może jestem adoptowany?
Gdy to powiedziałem, moja mama odwróciła ode mnie wzrok i zaczęła bawić się albumem.
- Czy ty mogłabyś chociaż opowiedzieć? -- Podniosłem ton. -- Jestem adoptowany, tak?
- Nie, kurwa, nie jesteś adoptowany.
- To powiedz mi o co do cholery chodzi. Cały czas odwracasz wzrok.
- O twojego ojca.
- Co z nim? Wiem, że ma chwile słabości, ale da się go jeszcze uratować.
- Nie chodzi o niego.
- To niby o kogo? — Zaśmiałem się, chociaż w środku zaczynałem pękać.
- On nie jest twoim biologicznym ojcem.
- Nie rób sobie ze mnie żartów, z takich rzeczy się nie żartuje, mamo.
- Mówię prawdę, zresztą.. on o tym nie wie.
- Kim on niby jest?
- Nazywa się David, ale go nie znasz. Jest francuzem i w sumie to nie wiem co mam ci powiedzieć bo jest mi strasznie głupio. Zdradziłam kiedyś twojego ojca, byłam wtedy młoda i głupia. Z twoim ojcem mi się sypało, rodzice chcieli nas rozdzielić i wtedy przedstawili mi Davida. Był cudownym człowiekiem, wręcz idealnym mężczyzną z dobrego domu, rodzice wychowali go na dżentelmena. Chciałam rzucić twojego ojca dla niego, ale to by nie wyszło. Ja chciałam zostać tutaj, a on przyjechał tutaj tylko w interesach ze swoim ojcem. On odrazu stał się dla mnie kimś więcej niż znajomym, biła od niego taka pozytywna energia, czułam, że się nim uzależniałam. Chciałam być wszędzie z nim, chciałam spędzać z nim każdą sekundę, a potem czar prysł. Zniknął z dnia na dzień, nawet nie zostawił mi żadnej wiadomości. Potem okazało się, że byłam w ciąży, oczywiście myślałam, że z twoim tatą. Ale wpadłam, gdy mu to powiedziałam, a on mi powiedział, że przecież nie może mieć dzieci.
CZYTASZ
Get Respect
RomanceVictor Cabrera to chłopak z nieciekawą przeszłością. Alkohol, używki, narkotyki i uczestnictwo w nielegalnych wyścigach samochodowych są mu dobrze znane. Jego problemem od dawna są kobiety, do których nie ma ani grama szacunku. Pewnego dnia w jego...