#26

1.8K 59 27
                                    

MELANIA:
Gdy wróciłam do domu po tym jak odwiozłam Victora, czułam się bardzo źle. Nie zmrużyłam nawet w nocy oka. Dręczyły mnie słowa wypowiedziane przez Pana Cabrerę. Może powinnam zostawić Victora w spokoju? Może powinnam odpuścić? Przy jego boku czułam jakby łączyła nas jakaś magiczna więź, chociaż nie wierzyłam w takie rzeczy, to w to byłabym w stanie uwierzyć. Tak samo jak w uczucia Victora, którymi podobno mnie darzył. Gdy go poznałam widziałam w nim wrak człowieka. Dostrzegałam w nim mężczyznę niewiedzącym czym, a raczej kim jest kobieta. Był wyprany z jakichkolwiek uczuć. Obecnie w jego przepięknych, zielonych tęczówkach dostrzegałam życie i szczęście, choć niewielkie to jednak nim było. Oczy zdradzają człowieka i nigdy nie kłamią, patrząc w kogoś oczy można wyczytać tak wiele rzeczy..

Mój dzisiejszy dzień nie polegał na czymś nadzwyczajnym, rano zajęłam się naszym ogródkiem, popołudnie spędziłam u kosmetyczki i fryzjera, potem pojechałam do warsztatu, a teraz siedziałam w domu oglądając netflixa. Po raz chyba dziesiąty oglądałam Lucyfera i ani trochę mi się nie znudził. Nigdy to się nie stanie.

W domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi, które moja mama otworzyła. Nie zerknęłam nawet w stronę drzwi, byłam za bardzo wciągnięta w serial.

- Córcia, ktoś do ciebie — odezwała się mama,  więc wstałam i podeszłam do drzwi, nie ukrywałam zdziwienia, gdy zobaczyłam kto stał po drugiej stronie. Pierdolony Victor Cabrera oczywiście. — Zostawię was samych — poinformowała i wróciła do wcześniejszej czynności.

- Nie ukrywam, ale twoja obecność tutaj mnie zaskoczyła. Co sie sprowadza? — Sytuacja z dnia poprzedniego dalej mnie męczyła.

- Mógłbym wejść do środka? — Potaknęłam i wpyściłam go do środka prowadząc do mojego pokoju. — Dzięki.

- Także, czym zasłużyłam sobie na twoją obecność? — Ponownie spytałam, wlepiając wzrok w ścianę na przeciwko. Nie mogłam na niego spojrzeć, będąc świadomą, że to co powiedział jego ojciec mogło być zupełną prawdą.

- Musisz być taka?

- Taka czyli jaka? — Zaśmiałam się.

- Grasz niedostępna, udajesz, że ciebie nie interesuje, ale ja znam prawdę, Bella. Co się stało?

- Nic, sprężaj się bo nie mam czasu — ponagliłam go.

- Dziękuję za wczoraj, ale również przepraszam. To nie tak miało wyglądać, nie chcę żebyś cały czas ratowała mi dupę. Tak bardzo tego nie chcę.

- Spoko, nie przyjmuje przeprosin?

- A to dlaczego?

- Po pierwsze, to nie jest szczere. Po drugie, możesz przepraszać mnie non stop, ale ja nie będę przyjmować twoich przeprosin. Wiesz dlaczego? Bo przepraszasz za coś co robisz non stop i nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Za cholerę nie uczysz się na błędach, a ja jestem głupia i cały czas ci to wybaczam. Ale nie tym razem, przemyśl najpierw, a potem mnie przeproś.

Widziałam jego pusty wzrok, kolor tęczówek znacznie ściemniał, a na twarzy widniało zmieszanie. Victor myślał, że wszystko potoczy się tak jak zawsze, przeprosi i wszystko będzie dobrze. Mój krok go pokonał, stanął w sytuacji, w której sam nie wiedział co ma zrobić. Zaczął temat, dlatego nie miał już ucieczki, nie chciał wyjść na tchórza.

- Wiesz już co źle zrobiłeś?

- Nie wiem, chyba.

- To nie wiesz czy chyba wiesz?

- Nie wiem, Bella. Postawiłaś mnie w niezręcznej sytuacji.

- Lekcja pierwsza, nigdy nie przyzwyczajaj się do postępowania drugiej osoby bo może szybko ulec zmianie.

Get RespectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz