Victor:
Właśnie całą ekipą dojechaliśmy na miejsce, na małą wieś położoną obok Madrytu. W dzieciństwie, gdy tutaj przyjeżdżałem, nigdy się nie nudziłem. Nigdy nie używałem tutaj komórki ze względu na słaby zasięg, dom moich dziadków był położony wśród lasu, prowadzili swój własny, ogromny sad, posiadali również farmę, produkowali różne wyroby, które później sprzedawali w sklepie, położonym w mieście. Moi dziadkowie prowadzili własny interes, z którego wiele osób korzystało, mieszkańcy byli im wdzięczni, w końcu to oni sprzedawali naturalne, świeże oraz sprawdzone produkty. Zawsze im pomagałem w oporządzaniu zwierząt czy zbieraniu warzyw i owoców z ogrodu. Bawiłem się w pobliskim lesie, w którym wraz z dziadkiem zbudowałem własny domek na drzewie, to właśnie na tej małej wsi nauczyłem się samodzielności, pracy fizycznej, ale również tworzenia rzeczy, z mebli, czy artykułów, które w domu już nie nadawały się do użytku.Przyjemnie było tutaj znowu wrócić..
Wysiedliśmy z aut, wyciągnęliśmy bagaże i skierowaliśmy się do dużych, dębowych drzwi, które samodzielnie lata temu wykonał mój dziadek. Zapukaliśmy dwa razy, a dziewczyna o blond włosach sięgających jej niemal do pasa, otworzyła nam drzwi. Spojrzałem na nią i się zawahałem. Czy moi dziadkowie zmienili adres zamieszkania?
- Victor, tak? — Spytała unosząc dumnie głowę, a z drzwi wyłonił się owczarek niemiecki, którego tak dobrze znałem, a za nim jego mniejsza i o wiele młodsza wersja. Owczarek po zobaczeniu mnie, podbiegł do mnie pomimo swojego wieku, a po chwili na mnie skoczył. Pomimo starości i tak bydlak miał siłę.
- Pep! — Kucnąłem i przytuliłem się do psa, a on niemal natychmiast zaczął lizać mnie po twarzy.
A mówią, że te maleńkie, cudowne istoty to tylko darmozjady, a jednak.. Po tylu latach mój najlepszy przyjaciel mnie poznał, gdy tylko stanął w drzwiach.
- Czyli Victor — zaśmiała się — jestem Veronica, zapewne o mnie nie słyszałeś, ale twoi dziadkowie mnie uratowali. Wchodźcie, śmiało. Czujcie się jak w domu! — Wybałuszczyłem oczy.
Moi dziadkowie przygarnęli jakąś przybłędę? Myślałem, że jest sprzątaczką, albo pomocą zatrudnioną do oporządzania gospodarstwa. Srogo się w takim razie myliłem.
- Babcia i dziadek są?
- Pojechali do miasta, za kilka godzin powinni wrócić. Interesy wzywają — zaśmiała się. — Nie mieliśmy dla was wystarczająco pokoi, dlatego musieliśmy was jakoś rozdzielić. Pokoje są dwuosobowe więc, myślę, że nie powinno być z tym wielkiego problemu, chociaż.. jedna dziewczyna. Nie wiem czy przyjaciółka, czy dziewczyna — spiorunowała mnie spojrzeniem — ale jeśli nie chcesz być, z którymś z nich w pokoju, to u mnie jest miejsce — uśmiechnęła się. — Pokoje są w domku, do którego zazwyczaj przyjeżdżają do nas turyści, odnajdziecie się, spokojnie. Victor ty dostałeś swój pokój, ten sam, w którym zawsze nocowałeś, gdy tutaj przebywałeś. Także, pokój Victora znajduję się w naszym domu, a wasze osobno. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza.
- Luuzik — odezwał się Logan, który w Veronicę był zapatrzony jak w obrazek. — Nie mamy wysokich upodobań, przyjechaliśmy tutaj tylko w odwiedziny i poznać klimat dzieciństwa Victora.
- Bardzo się cieszę, że tutaj przyjechaliście, o was nigdy nie słyszałam, ale o Victorze nasłuchałam się przez tyle lat, że stojąc przed nim czuję się jakbyśmy poznali się wiele lat temu — zaśmiała się, przez co ja i reszta również.
Następną godzinę spędziliśmy na zaklimatyzowaniu się w nowym miejscu, ustawienie pokoi było oczywiste. Logan z Xavierem, Martin z Louisem, a ja z Melanią, która się nawet nie sprzeczała. Nie miała wyboru, albo pokój ze mną, albo z dopiero co poznaną dziewczyną. Proste było to, że wybrała moją obecność. Przez chwilę poczułem się nawet wyjątkowo, ale ta myśl szybko odpłynęła, po uświadomieniu sobie tego, że dziewczyna nie wzięła by pokoju z nieznajomą osobą. Oprowadziłem wszystkich po terenie, największy zachwyt był w momencie, gdy zobaczyli sad pełen drzew i krzewów, na których rosły owoce. Fakt, wiele rzeczy tutaj się zmieniło wyglądowo, ale klimat dalej zostawał ten sam. Siedzieliśmy w sadzie w pięknej białej, ozdobionej własnoręcznie altance, pijąc kompot przyrządzony rano przez moją babcie, owczarek niemiecki czuwał non stop przy moim boku, nie opuszczał mnie chociażby na sekundę. Jej kompoty ze świeżych owoców były smakiem mojego dzieciństwa, gdy jeszcze nie zostało zburzone. Veronica właśnie opowiadała wszystkim jak wygląda życie tutaj, a również praca na gospodarstwie.
CZYTASZ
Get Respect
RomanceVictor Cabrera to chłopak z nieciekawą przeszłością. Alkohol, używki, narkotyki i uczestnictwo w nielegalnych wyścigach samochodowych są mu dobrze znane. Jego problemem od dawna są kobiety, do których nie ma ani grama szacunku. Pewnego dnia w jego...