Rozdział XI

422 48 18
                                    

Siedziałam na łóżku w naszej kajucie, gdy Nilven uważnie zmywał ze mnie krew. Miejsce po ugryzieniu trochę pobolewało. Wpatrywałam się w maleńkie okrągłe okienko, z którego widziałam bezkresne morze i próbowałam zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Nie miałam odwagi spojrzeć na ukochanego. Zresztą sam nie wydawał się chętny do rozmowy. Był wściekły i gotowy poderżnąć Kastielowi gardło, choć oboje wiedzieliśmy, że nie mógł tego zrobić. Kastiel wyciągnął go z więzienia, więc w rzeczywistości zawdzięczał mu życie. Ja z kolei wiedziałam, że Nilven nie miał z nim żadnych szans. Bynajmniej nie dlatego, że od dziesięciu miesięcy nie trzymał miecza w dłoniach, a jego ciało, mimo specyfików Kathariny, i tak było jeszcze osłabione. Nie zamierzałam mówić na głos, że nie wygrałby tego starcia, bo jedynie zachęciłabym go do walki, uderzając celnie w wrażliwą męską dumę. Pierścionka też nie odpuścił. On nigdy nie odpuszczał. Nilven Lothar zawsze otrzymywał to czego chciał.

– Nie jesteś ze mną szczera. Widzę to. – Przerwał w końcu ciszę, która powoli zaczynała być nie do zniesienia. – Mam wrażenie, że mnie okłamujesz.

– Okłamuję? – Zamrugałam kilkakrotnie, pewna, że się przesłyszałam.

– Mówiłaś, że nic was nie łączy...

– Czekaj. Ty myślisz, że co się wydarzyło?

– Jak to co? – spytał, przerywając obmywanie rany. – Widziałem jego wzrok. On cię pożądał!

Zmroziło mnie. Nie widziałam twarzy Kastiela, więc nawet nie przeszło mi to przez myśl. Nie zastanawiałam się nad tym co w tamtej chwili mógł czuć, bo jedyne o czym wówczas myślałam to o sobie. Podobało mi się to co zrobił i nienawidziłam siebie za to. Modliłam się w duchu, by Nilven się tego nie domyślił.

– Czy to ci wygląda na pożądanie?! – Wskazałam na zranioną szyję.

– Wygląda na precyzyjne ukąszenie, które bez wątpienia sprawiało mu niemałą przyjemność. Dlaczego to zrobił?

– Karmił się. – Westchnęłam ciężko. – Umierał z osłabienia i głodu, więc się mną nakarmił.

Niewiele wiedziałam o Kastielu, ale udało mi się już pewne rzeczy zauważyć. Podejrzewałam, że Alexander też się w taki sposób pożywiał. Nigdy go na tym nie przyłapałam, ale udało mi się kilka razy zauważyć na jego koszuli świeże ślady krwi i żadnych oznak stoczonej wcześniej walki. Na tej podstawie mogłam sądzić, że ubrudził się przy „posiłku". To dawało mi pewność, że oboje byli tacy sami. Jednakże, skoro Alexander był tak potężny, że bez trudu potrafił mnie pokonać, a mimo to był podwładnym, to kim w takim razie był Kastiel? Choć może właściwym pytaniem byłoby: czym? Nurtowało mnie to już od dłuższego czasu, a po tym, co jeszcze chwilę temu miało miejsce, moja ciekawość jedynie się nasiliła.

– Od początku wiedziałaś, że coś z nim jest nie tak?

– Nie – skłamałam. W czasie podróży przez Dziką Knieję zaczęłam podejrzewać, ale myśl uwolnienia Nilvena przyćmiewała zdrowy rozsądek.

– Trzeba było dać mu zdechnąć...

– Słucham?! Przecież to niemoralne, Nilven!

– Niemoralne?! Zabijasz ludzi, Rose! Podrzynasz im gardła we śnie i ty mówisz o moralności?! – Prychnął. – Gdyby tam zdechł, cała ta popieprzona umowa w końcu by się skończyła. Bylibyśmy wolni... – urwał, a jego wzrok pociemniał. – Chyba, że ty chcesz być mu oddana?

Bogini Ognia Niebieskiego | TOM I | [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz