꧁༺Rozdział 28༻꧂Wszystkiego najlepszego, maluchu

18 2 4
                                    

Już 28 rozdział.. zostały tylko trzy..

#DJBSwattpad
W ostatniej scenie proszę sobie puścić piosenkę Somewhere only we know...

                                                                            Violet

                                                                       ꧁༺༻꧂

    Sierpień nadszedł szybciej niż się spodziewałam. Dziesiąty sierpnia nadejdzie szybciej niż się tego spodziewałam. Wstałam o ósmej rano, by uniknąć uderzenia fali gorąca. Pojechałam rowerem Scarlett do sklepu, by kupić potrzebne składniki do tortu. Mamy ósmy sierpnia. W rezydencji panuje chaos, chodzi klimatyzacja, mój pies leży zmęczony upałem, a ja siedząc z kartkami menu, siedzę na tarasie w cieniu, słysząc przekleństwa dobiegające z kuchni.

  — Makaron z owocami morza? Może to?! — przekrzykuje mikster i nasłuchuje odpowiedzi, ale w niej słyszę tylko: cholera, zabrakło mi jajka, więc stawiam znak zapytania przy tym daniu. Cholernie drogim, wyśmienitym daniu.

 — Violet, ile kupiłaś jajek? — pyta ciocia, a ja widzę jak bardzo jest zmęczona i spocona. — Wydaję mi się, że nie starczy.

— Piętnaście. Mówiłaś, że do biszkoptu potrzebne ci pięć, a resztę wzięłam, bo wiedziałam, że będziesz coś jeszcze gotować. — odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Siedziałam na brazylijskim krześle, czułam podmuchy gorącego wiatru i popijałam mrożoną kawę. Musiałam uważać, by nie poplamić kartek z menu na urodziny mojego przyjaciela.

Za dwa dni Jeremi Pasquarelli kończy osiemnaście lat, choć zachowuje się, jak potulny baranek.

— Zbiłam trzy. Nie spałam zbyt dobrze. A co jeśli mojemu synowi się nie spodoba? — miała zmartwioną minę i widoczne wory pod oczami. — Spróbuję coś wykombinować — odwróciła się na pięcie i weszła spowrotem do domu z zamiarem upieczenia biszkoptu.

Westchnęłam głęboko. Spojrzałam na godzinę na swoim telefonie i westchnęłam po raz drugi. Była dopiero jedenasta, a co za tym idzie miałam jeszcze dużo czasu zanim Jeremi wróci z kółka fotograficznego. Dostałam jednak sms'a od szatyna, o którym myślałam intensywnie odkąd sprawił, że poczułam się komfortowo i uspokoiłam się.

Nie myślałam o nim jednak jakoś bardzo długo. Myśli, zajął mi nowy pomysł na książkę. Wczoraj wieczorem wstawiłam motywy na twittera i spotkałam się z dużym zainteresowaniem, co dodało mi jeszcze więcej motywacji do stworzenia książki. Zapisałam kluczowe motywy i fabułę.

Stworzyłam historię w której się odnalazłam. Cóż. Jestem w trakcie jej tworzenia, a pomaga mi w tym tablica ze zdjęciami na Pintereście.

To będzie urocza, ale z odrobiną bólu, historia. Takie lubię najbardziej.

Z letargu myśli wyrwał mnie dzwoniący telefon i jednocześnie dzwonek do drzwi. Z tarasu widziałam jak kurier podjeżdża już pod garaż, więc nie musiałam się tym martwić. A czy telefon od Diega to powód do zmartwień?

Wahałam się. Naprawdę się wahałam. Nie wiedziałam czy odebrać odrazu czy może poczekać kilka sygnałów. Wstałam, czując dziwnie podekscytowanie i przyłożyłam smartfon do ucha.

— Cześć, fiołku.

— Hej, Diego. Czy załatwiłeś to, o co cię prosiłam? — zapytałam i zaczęłam chodzić po tarasie. W drugiej ręce trzymałam kawę, którą piłam przez słomkę.

— Złoto czarne balony już są u mnie, niedawno był kurier. Zdobyłem też stelaż i będę robił ściankę do zdjęć. — powiedział na jednym wdechu, a ja uspokoiłam się, że mamy wszystko pod kontrolą.

Dobrze jest być samym [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz